reklama

Genialny Jurkiewicz i zwycięstwo Polaków

Opublikowano:
Autor:

Genialny Jurkiewicz i zwycięstwo Polaków - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportBiało-czerwoni po niesamowitym boju pokonali Białoruś 31:30. Bramkę na wagę dwóch punktów zdobył trzy sekundy przed końcową syreną Mariusz Jurkiewicz.

Biało-czerwoni po niesamowitym boju pokonali Białoruś 31:30. Bramkę na wagę dwóch punktów zdobył trzy sekundy przed końcową syreną Mariusz Jurkiewicz.

Po raz pierwszy podczas ME 2014 biało-czerwoni schodzili na przerwę z korzystnym dla siebie rezultatem. Po raz pierwszy w tym turnieju na listę strzelców wpisał się Karol Bielecki. Po raz pierwszy w bramce pojawił się Piotr Wyszomirski, który zanotował kilka bardzo dobrych interwencji. A jednak to wszystko mogło nie wystarczyć do odniesienia zwycięstwa. Na szczęście Polacy mieli w swoich szeregach Mariusza Jurkiewicza, który udowodnił, że jego rola w drużynie narodowej jest nie do przecenienia.

Podobnie jak po poprzednich meczach przedstawiamy statystyki biało-czerwonych uzupełnione krótkimi komentarzami.

Sławomir Szmal – tym razem spędził na boisku tylko 44 minuty. Obronił osiem z 26 rzutów oddanych przez reprezentację Białorusi. Raz „zaczarował” egzekwującego rzut karny Sergieja Rutenkę, kilka razy powstrzymał rywali w niemal beznadziejnych sytuacjach. Ale to nie był „Kasa” przesądzający swoją grą o korzystnym dla Polaków rezultacie.

Piotr Wyszomirski – 14 minut i trzy obronione rzuty na 15 oddanych w jego kierunku. Skuteczność na poziomie 20 procent nie wydaje się zbyt duża, ale to właśnie „Wyszu” stał w bramce, gdy Sergiej Rutenka po raz pierwszy przestrzelił rzut karny. Co najważniejsze, dał odpocząć Sławomirowi Szmalowi przed końcówką meczu.

Bartłomiej Jaszka – tym razem wyszedł w pierwszej siódemce. Spędził na boisku 30 minut, podczas których nie zapisał się w pamięci kibiców niczym pozytywnym. Dwa razy usiłował zdobyć gola, ale ani razu mu się nie udało. Niestety, można odnieść wrażenie, że mecz z Rosją był szczytem jego możliwości, który praktycznie nie da się powtórzyć.

Krzysztof Lijewski – siedmiokrotnie rzucał na bramkę rywali i zdobył pięć bramek. 71 procent to skuteczność , która robi wrażenie. Ale na największy szacunek Lijek zasłużył za to, że potrafił brać na siebie odpowiedzialność w bardzo ważnych momentach. Dwie kolejno zdobyte przez niego bramki dały Polakom przełamanie dziesięciominutowej niemocy strzeleckiej i pozwoliły odrobić straty. W drugiej połowie dzięki jego celnym rzutom Białorusini nie zdołali wypracować sobie zbyt dużej przewagi.

Adam Wiśniewski – grał przez 32 minuty, zdobywając dwa gole na cztery rzuty. Pięćdziesięcioprocentowa skuteczność na pewno nie jest szczytem marzeń lewoskrzydłowego Wisły Płock. Spełnił jednak niezwykle ważną rolę. Jak zawsze twardo grał w obronie (na tyle, że dwukrotnie wędrował na ławkę kar), a w drugiej połowie Polacy odrabiali czterobramkową stratę, właśnie od zdobył kontaktowego gola.

Bartosz Jurecki – pięć bramek na osiem rzutów daje 63-procentową skuteczność. Na początku meczu nie wykorzystał rzutu karnego, ale w pełnej nerwów i emocji końcówce już się z siedmiu metrów nie mylił. Można powiedzieć, że każda z 26 minut, jakie spędził na boisku, była dla reprezentacji Polski niezwykle cenna.

Piotr Grabarczyk – grał przez 29 minut. Jak zawsze odpowiadał głównie za defensywę, chociaż w jednej z akcji zapędził się do przodu. Mógł wykończyć celnym rzutem kontratak biało-czerwonych, ale trafił w bramkarza. W defensywie niemal nie do przejścia. Nawet Sergiej Rutenka starał się unikać atakowania polskiej bramki przez jego strefę.

Jakub Łucak – tym razem słabszy występ debiutującego Mistrzostwach Europy prawoskrzydłowego. Zdobył wprawdzie dwa gole, ale raz w idealnej sytuacji trafił wprost w Witalija Czerepienkę. Zagrał tylko przez 30 minut.

Piotr Chrapkowski – największy pechowiec w polskim zespole. Wyszedł w pierwszym składzie, ale już po 36 sekundach musiał opuścić plac gry, ponieważ skręcił staw skokowy. Trudno wyrokować, jak spisywałaby się reprezentacja Polski, gdyby „Chrapek” mógł grać dalej. Na pewno jednak lekarze powinni zrobić wszystko, aby doprowadzić go do pełnej sprawności przed meczami z Chorwacją i Szwecją.

Karol Bielecki – pojawił się na boisku już w pierwszej minucie, zastępując kontuzjowanego „Chrapka”. A w 23. minucie zdobył swojego pierwszego gola na Euro 2014 (oddał dwa rzuty, więc miał 50-procentową skuteczność). Niestety, jedna bramka zdobyta przez „Kolę” nie zmienia oceny, która i tym razem nie może być wysoka.

Mariusz Jurkiewicz – przez 47 minut, które spędził na boisku, robił wszystko, co było w jego mocy, aby reprezentacja Polski zapisała na swoim koncie kolejne dwa punkty. Nieprawdopodobnie waleczny w defensywie, walczył o piłkę nawet w parterze. Kiedy to od niego rozpoczynał się atak, doskonale wiedział, do kogo podać piłkę, aby akcja nabrała właściwego tempa. A kiedy pod bramka rywali naszym nie układała się jakaś akcja, wtedy „Kaczka” decydował się na akcję indywidualną. A to zazwyczaj równoznaczne było dla Witalija Czerepienki z koniecznością sięgania po piłkę do siatki. Mariusz rzucał dziesięciokrotnie, zdobywając osiem bramek. 80-procentowa skuteczność sprawiła, że swoja grą przyćmił samego Sergieja Rutenkę. Najważniejszą akcję przeprowadził trzy sekundy przed końcową syreną. Kiedy przy stanie 30:30 atak Polaków zaczynał się załamywać, zdecydował się na rzut z dystansu. I trafił, zapewniając Polakom niezwykle ważne dwa punkty i przedłużając nasze nadzieje na awans do półfinału.

Przemysław Krajewski – grał przez 28 minut, ale nie wykorzystał należycie tego czasu. Dwukrotnie usiłował pokonać bramkarza rywali, ale nie zdobył żadnego gola. Biegał wprawdzie w obie strony, jednak niewiele z tego wynikało.

Michał Szyba – przez dziewięć minut, które spędził na boisku, poświęcał się przede wszystkim zadaniom defensywnym. Jego pobyt na placu gry mógłby być nieco dłuższy, gdyby nie dwuminutowa kara.

Patryk Kuchczyński – pół godziny grania i sześć bramek na osiem rzutów. 75 skuteczności to zupełnie przyzwoite osiągnięcie. Szkoda tylko, że w 42. minucie nie wykorzystał rzutu karnego, dzięki czemu Białorusini chwilę później wyszli na prowadzenie, które powiększyli aż do czterech oczek. Jego doświadczenie i spokój w grze okazały się jednak bezcenne.

Kamil Syprzak – zagrał zaledwie pięć minut, ale nie sposób było go nie zauważyć. Nie ze względu na wzrost, który musi budzić szacunek u rywali, ale dzięki bramce zdobytej przez niego w niesamowicie trudnej sytuacji.

Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE