reklama
reklama

Czy da się źle przygotować fizycznie do sezonu? Mateusz Oszust: nic nie zastąpi minut meczowych [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Wisła Płock

Czy da się źle przygotować fizycznie do sezonu? Mateusz Oszust: nic nie zastąpi minut meczowych  [WYWIAD] - Zdjęcie główne

foto Wisła Płock

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport W Polsce bardzo dużo mówi się o przygotowaniu fizycznym. Wisła Płock od początku sezonu imponuje w tym zakresie - zawodnicy przebiegają po 120 kilometrów w meczu. Czy dobre przygotowanie fizyczne to podstawa? Czy da się źle przygotować fizycznie do sezonu? Dlaczego piłkarze po meczu jedzą pizzę? Czy niektórzy mogą trenować inaczej? Rozmawiamy z Mateuszem Oszustem, trenerem przygotowania fizycznego w Wiśle Płock.
reklama

Czy da się piłkarza źle przygotować fizycznie do sezonu?

To ciekawe pytanie. Wydaje mi się, że przy dłuższym okresie przygotowawczym trzeba się postarać, żeby piłkarz był źle przygotowany do rundy. Trzeba coś solidnie zawalić - tak to odbieram.  Wiadomo, z formą można trafić mniej lub bardziej, ale jeśli chodzi o sam czas, 4-5 tygodni treningu, a w tym sezonie po raz pierwszy mieliśmy tego czasu więcej, to jeśli zawodnik grał wcześniej regularnie ten czas powinien pozwolić mu wrócić na swoje tory, a nawet podnieść poziom.

Inaczej przygotowuje się zawodnika, który był w regularnym treningu, grał w meczach lub chociaż końcówki, a inaczej takiego, który tylko trenował? 

Tak, inaczej wygląda przygotowanie zawodnika który gra regularnie i takiego, który nie. Brakuje tzw. objętości treningowej. Treningiem wyrównawczym jesteśmy w stanie dać tylko część bodźca potrzebnego do rozwoju. Nic nie zastąpi minut meczowych, nawet w niższej lidze w rezerwach. Dla zawodnika to bardzo ważne, żeby zagrać 90 albo przynajmniej 70 minut co weekend. To bodziec, który pozwala mu iść do przodu.

Nowe jednostki treningowe wprowadzone przez Pavola Stano zachwiały tym, jak zawodnicy pracowali wcześniej? To chyba taki europejski standard.

Po prostu jako zawodnicy i trenerzy musieliśmy się przystosować. Każdy szkoleniowiec ma inną wizję. To nie jest tak, że zmieniło się wszystko o 180 stopni. Mieliśmy standardy pracy. To kwestia objętości, ilości. Trener Stano chciał zaznaczyć swoje metody treningowe, co jest zrozumiałe. Musieliśmy się zaadaptować. Nauka potwierdziła, że każda zmiana treningowa wywołuje ryzyko urazu, przetrenowanie. To ryzyko dla zawodników. Musieliśmy przedstawić jak pracowaliśmy do tej pory. Trener Stano wziął to pod uwagę, doszliśmy do wspólnych wniosków. Wydaje mi się, że po 5 miesiącach wszyscy się do tego przystosowaliśmy. 

Na ile treningi w Wiśle Płock są zindywidualizowane? Przykładowo Jakub Rzeźniczak otwarcie przyznaje, że czasami lepiej odpuścić 10-15 minut treningu by uniknąć urazu. 

W miarę możliwości coraz bardziej. Jesteśmy licznym sztabem, ale w Ekstraklasie bywają liczniejsze. Wtedy możliwości są jeszcze większe. Wyciskamy bardzo dużo z indywidualizacji. Monitorujemy każdy trening, na większości treningów monitoruję parametry zawodników na żywo. Treningi siłowe są indywidualizowane - zawodnicy zostają albo mają wcześniej opuścić trening. Na tyle ile możemy dostosowujemy obciążenie. Kuba jest takim przykładem. Nie ma co ukrywać, parę ładnych lat gra już w piłkę. Zna swój organizm, ja też go poznałem przez trzy lata i wiem, co mu służy a co nie, gdzie możemy przekroczyć granicę, a gdzie nie. Rzeczywiście czasami odpuszczamy niektóre fragmenty, bo tak jest rozsądniej.

Rafał Wolski też trenuje inaczej? Wszyscy znamy historię jego kontuzji. Liczymy, że wyczerpał już limit swojego pecha, ale czasami może lepiej dmuchać na zimne? 

Tak, mogę powiedzieć, że Rafał jest zawodnikiem który powinien trenować inaczej. Wiemy o tym i staramy się dobierać treningi. Każda zmiana bodźca jest u niego ryzykiem, więc staramy się tego unikać. Znamy się już parę lat i to mi pomaga w pracy. Staramy się minimalizować ryzyko - to podobny przykład co Kuba Rzeźniczak. Lepiej czasami mniej. Można dać więcej minut w meczu, a nie przesadzać w tygodniu.

Czy według twojej wiedzy treningi w Polsce odbiegają od tych w zachodnich klubach?

Wbrew pozorom to trochę mit. Oczywiście w każdym kraju trenuje się inaczej. Mamy teraz przykład Davo, który mówi, że treningi u nas są dużo bardziej nastawione na przygotowanie fizyczne. Parametry kinematyczne z innych lig pokazują, że w Polsce jesteśmy w czołówce europejskiej i światowej jeśli chodzi o przebiegnięte kilometry, kilometry przebiegnięte na dużej intensywności itd. Nie odstajemy nawet od czołowych klubów angielskich czy niemieckich. To kwestia tylko progów pomiarowych, więc nie da się porównać zero-jedynkowo. Mogę mówić za Wisłę Płock i trenerów których znam i wiem jak pracują - w Polsce trenuje się ciężko. Kwestia jakości poszczególnych zawodników powoduje, że ta sama gra treningowa w Hiszpanii będzie bardziej intensywna niż u nas. Np. w grze w “dziadka” piłka rzadziej wypada na aut. To nie tak, że trenują dwa razy więcej czy dwa razy intensywnej. Po prostu jakość zawodników przekłada się na jakość treningów. Z tego to wynika.

Za dużo dyskutujemy w Polsce o przygotowaniu fizycznym? Drużyna zaliczy słabszy okres i zaraz jest wywlekane, że zawodnicy nie mają siły biegać, bo są źle przygotowani. 

Na pewno rozmawiamy dużo. To też często prosta wymówka. Rozumiem to, bo czasami widać naocznie, że zawodnik np. nie dobiegł do danej piłki. Łatwo to wychwycić, ale na to ma wpływ 1000 innych czynników - przygotowanie mentalne, pogoda, taktyka. Przygotowanie motoryczne nie determinuje tego, że drużyna wygląda słabo w meczu.

Wisła Płock jest chwalona za ten aspekt. Drużyna przebiega po 120 km w meczu, na dużej intensywności. Dużo.

W Polsce biega się dużo i Wisła Płock jest tego przykładem. Mamy do tego zawodników i trzeba się z tego cieszyć. Jesteśmy w czołówce jeśli chodzi o niektóre parametry i trzeba tu pochwalić zaangażowanie chłopaków i sztabu. Fajnie, że tak jest, ale jeśli wygrywamy to możemy biegać mniej. To nie jest tak, że przebiegniemy 120 kilometrów i zawsze będziemy wygrywać mecze. To na pewno jednak pomaga. W wielu meczach biegaliśmy o kilka kilometrów więcej od przeciwnika. Trzeba też mieć świadomość, że w przegranych meczach, gdy zespół przeciwny ma przewagę, biega się więcej, bo biega się za piłką. Faz przejściowych jest więcej. To nie jest klucz, ale na pewno trzeba mieć dobrze przygotowany motorycznie zespół, żeby realizować założenia taktyczne. To nasz cel, żeby tak zaadaptować zawodników, żeby byli w stanie realizować wytyczne trenera. 

Trzeba mieć siłę, żeby grać wysokim pressingiem.

Dokładnie.

Czy dobre przygotowanie fizyczne pozwala lepiej grać w piłkę?

Na pewno. Jeśli zawodnik czuje się dobrze, ma siłę i wszystko dobrze pod względem fizycznym, to na pewno ma szansę pokazać cały potencjał. To nie tak, że będzie lepiej grał w piłkę, tylko nie będzie myślał o tym czy jest w stanie tam pobiec czy podać, tylko po prostu to robi. Musimy tak przygotować zawodnika, żeby był w stanie realizować zadania taktyczne nakreślone przez trenera, ale też techniczne, czyli po prostu lepiej operował piłką. W 90. minucie większość zawodników będzie zmęczonych - to kwestia czy jestem wtedy w stanie wykonać drybling, oddać strzał i zdobyć bramkę czy też nie. Jest szereg czynników, ale dobre przygotowanie fizyczne na pewno pomoże.

To czysta fizyka czy to też kwestia mentalna, hormonów? Inaczej biega się w 90. minucie półfinału mistrzostw świata, a inaczej w meczu ligowym, którego wynik nie ma już na nic wpływu.

Dlatego przygotowanie fizyczne to bardzo szeroka dziedzina. Wchodzimy już trochę w fachową dyskusję. Dzieli się na wydolność i wytrzymałość. Zawodnik może być wydolny i w testach laboratoryjnych mieć mega dobre parametry, ale nie być wytrzymały, bo nie jest w stanie przekroczyć bariery w głowie, która pozwoli zmęczyć mu się w meczu. Wytrzymałość zawiera więc też aspekt psychologiczny. Ten sam zawodnik, o tych samych parametrach będzie wyglądał na bardziej wytrzymałego w 90. minucie finału Ligi Mistrzów, niż w meczu ligowym o mniejszej wadze. Po prostu da z siebie więcej w ważniejszym meczu. Możemy mówić, że zawodnik powinien być profesjonalny i zawsze dawać z siebie 100%. Każdy z nas jednak wie, jak wygląda życie. Ktoś do jednego tekstu przykłada się bardziej, do innego mniej.

Co tu dużo mówić, życie.

Tak to wygląda i oczywiście staramy się przygotowywać zawodników, żeby w dzień meczowy mogli dać z siebie jak najwięcej, ale nie zawsze świeci słońce.

Wytrzymamy? Łatwo dokręcić śrubę za bardzo. Zdarzały się już w historii polskiej piłki zespoły, które wyglądały super, a potem w trakcie sezonu zgasły. 

Dlatego cały czas to monitorujemy, śledzimy parametry zawodników. Np. dziś na treningu mieli zindywidualizowane podejście do zawodników itp. 

Wracamy do pierwszego pytania. Nie da się przygotować zespół w okresie przygotowawczym i potem nie robić nic. Periodyzacja jest na przestrzeni całego sezonu. Czasami musimy dokręcić śrubę, a czasami nieco odpuścić, bo dokręciliśmy wcześniej. Nazwijmy to periodyzacją falową. Przez to zarządzamy obciążeniami. Jeśli zawodnik grał dwa mecze w tygodniu, to w kolejnym będzie pewnie bardziej zmęczony. Trzeba brać to pod uwagę i dostosowywać obciążenia. Na tym polega nasza współpraca w sztabie. Ja odpowiadam za monitorowanie obciążeń i przekazanie sztabowi jak wygląda zespół i swoich sugestii dotyczących następnego tygodnia czy dwóch. Na tej podstawie dozujemy obciążenia, żeby wytrzymać do samego końca, a nawet próbować poprawić poziom, bo nie jest powiedziane, że za 2-3 tygodnie nie będziemy wyglądać jeszcze lepiej. Mamy taką nadzieję. Jeśli wszystko mądrze ułożymy, powinno być okej.

Jak duży jest ubytek kaloryczny w meczu?

To na pewno bardzo duży wysiłek, kilkaset kalorii. Więcej niż 500. To dużo energii, traci się bardzo dużo wody, mikroelementów. Po meczu w upale zawodnicy potrafią ważyć 2-3 kg mniej. Dla organizmu każdy trening to jest szok, na co organizm odpowiada regeneracją z nadmiarem. Wypruwamy organizm i dając mu odpowiednią regenerację jest o 1, 2 czy 10% lepszy po kilkunastu godzinach. Tak to działa. 

Pytam, bo dla wielu kibiców to może być zdziwienie: zawodnicy po meczu bardzo często jedzą pizzę, czyli teoretycznie coś, czego powinni unikać. 

Zgadza się, zdarza się, choć może to nie jest najlepszy posiłek powysiłkowy. Pojawia się też cola, bo ma bardzo wysoki indeks glikemiczny. Wysoki indeks oznacza, że cukier szybko trafia do krwioobiegu, dzięki czemu szybko uzupełnia glikogen i energię. Jesteśmy w stanie szybko zregenerować zawodnika. Makaron pełnoziarnisty będzie miał niski indeks glikemiczny - energia będzie starczała na dłużej, ale będzie bardzo wolna dostarczana do organizmu. Zawodnik będzie długo zmęczony po wysiłku. Pizza to pewien kompromis między tym co możemy, a co powinniśmy jeść. Dzięki takiej bombie kalorycznej pomagamy zawodnikom szybciej dojść do siebie. 

Czy z punktu widzenia fizjologii czy to, że Lech Poznań grał z Dinamem Batumi będzie miało wpływ na niedzielny mecz? Trener Kaczmarek powiedział po meczu, że po meczu powinno być 72 godziny na regenerację, a jego zespół miał ponad 60, choć też nie wykorzystywał tego jako tłumaczenie po porażce.

Na pewno będzie miało, ale czy pozytywny czy negatywny - nie jesteśmy w stanie tego określić. Taki mecz jest bodźcem treningowym. Z tego co wiem zostali w Batumi dłużej. My mamy ciężki trening, oni ciężki trening, bo grali mecz. To kwestia tego czy zdążą się zregenerować. Być może tak i będą mieli efekt superkompensacji i będą wyglądać rewelacyjnie. Tak może być. 

72 godziny uznaje się za minimum, jakiego zawodnik potrzebuje do regeneracji. Po meczu dopiero po 72 godzinach możemy trenować na 100%.Tak samo Lech, za 72 godziny będą mogli podjąć wysiłek. Mecz możemy im pomóc mentalnie. Mówiąc kolokwialnie - na dwoje babka wróżyła. 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama