Płocczanie w środowym meczu ze Stalą Stalowa Wola zapisali na swoim koncie pierwszą w tym roku wygraną na własnym boisku. W sobotę mieli okazję, aby dopisać do swojego konta kolejne trzy punkty, które pozwoliłyby im mieć pewność, że pozostaną na fotelu lidera.
Wprawdzie kilka pierwszych minut należało do nafciarzy, jednak gospodarze błyskawicznie zdołali opanować sytuację, a ich akcje siały coraz więcej zamieszania pod bramką Daniela Szczepankiewicza. Obronę gości kilka razy usiłował oszukać Adam Czerkas. O ile jednak pierwsze próby nie były udane, to w 15. minucie płocczanie byli bezradni, gdy napastnik miejscowych główkował z kilku metrów.
Gospodarze poszli za ciosem i w 28. minucie prowadzili już 2:0. Łukasz Nadolski sfaulował w polu karnym Rafała Kośca, a rzut karny wykorzystał Adam Czerkas. Niecałe pół godziny gry i 2:0 dla Pogoni. W tym momencie zapachniało sensacją.
Rękę w stronę przyjezdnych wyciągnął jednak Robert Kwiatkowski. Kapitan gospodarzy, który wcześniej zobaczył żółtą kartkę, brutalnie sfaulował Filipa Burkhardta i już kilka sekund później mógł spokojnie udać się do szatni. Do końca pierwszej połowy trudno było jednak zauważyć, że miejscowi mają na placu jednego zawodnika mniej.
W przerwie sporo działo się w szatniach obu zespołów. Trener Marcin Kaczmarek przekonywał swoich podopiecznych, że wszystko jest jeszcze możliwe. A Piotr Szczechowicz głowił się nad tym, jak zastąpić Adama Czerkasa, który zgłosił niedyspozycję. Ostatecznie po przerwie w jego miejsce wszedł Pascal Ekwueme. Wisła natomiast wyszła do gry bez zmian.
O ile jednak skład płocczan się nie zmienił, to jej gra była diametralnie inna. Płocczanie grali w końcu tak, jak przystało na lidera tabeli. Wprawdzie Łukasz Sekulski zmarnował idealną okazję do zdobycia gola, ale chwilę później był już skuteczny. Po jego strzale z kilkunastu metrów bramkarz zmuszony był do wyciągania piłki z siatki. Nie minęło 60 sekund, gdy Pogoń straciła prowadzenie. Tym razem w roli głównej wystąpił Tomasz Grudzień, który zdobył bramkę po uderzeniu głową.
Wisła ruszyła do przodu, aby zdobyć kolejnego gola, ale gospodarze bronili się bardzo umiejętnie. Starali się paraliżować wszelkie ofensywne poczynania płocczan, a przy nadarzającej się okazji szukać szczęścia w kontratakach.
Żadna z drużyn nie zdołała znaleźć drogi do bramki przeciwników i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów, który na pewno bardziej ucieszył gospodarzy. Co ciekawe, w rundzie jesiennej mecz Wisły z Pogonią również zakończył się remisem 2:2. I wówczas również siedlczanie prowadzili 2:0. Jeśli jutro swoje mecze wygrają Puszcza Niepołomice i Pelikan Łowicz, zespół z Płocka może spaść nawet na trzecie miejsce.
Pogoń Siedlce – Wisła Płock 2:2 (2:0)
Bramki: Czerkas 2 (15. i 28. - k) dla Pogoni oraz Sekulski (52.) i Grudzień (53.) dla Wisły
Pogoń: Kozaczyński, Kwiatkowski, Wójcik, Nowak, Rafał Augustyniak, Damian Guzek (80, Chinonso Agu) – Marcin Nowak, Dzienis, Rodak, Stromecki (57. Dołubizna), Kosiec, Czerkas (46. Ekwueme)
Wisła: Szczepankiewicz, Sekulski, Góralski, Nadolski (56. Hiszpański), Mysona, Magdoń, Radić, –Janus, Burkhardt (72. Sielewski), Grudzień, Krzywicki (66. Dziedzic)
Żółte kartki: Kwiatkowski i Rodak (Pogoń) oraz Nadolski i Magdoń (Wisła)
Czerwona kartka: Kwiatkowski (Pogoń) – 28. min