W sobotniej potyczce w Orlen Arenie gospodarze wygrywali 5:2, ale zacięli się w ataku pozycyjnym i to goście wyszli na prowadzenie 7:6. Gra się wyrównała, na tablicy często widzieliśmy wynik remisowy. W zespole z Kalisza dobrze radzili sobie m.in. byli Nafciarze Mateusz Góralski (5 bramek w pierwszej połowie) i Kacper Adamski (3 bramki do przerwy). W bramce płocczan słabiutko spisywał się Egipcjanin Abdelrahman Homayed, który obronił zaledwie 2 z 12 rzutów. Jego wypożyczenie - jak widać choćby w krajowej lidze - to delikatnie mówiąc, nie był strzał w dziesiątkę...
- Przyjechaliśmy walczyć, udaje nam się dobrze grać w obronie, pomaga nam bramkarz, dzięki czemu mamy kontry - mówił w przewie w telewizyjnym wywiadzie Mateusz Góralski z MKS Kalisz.
W drugiej połowie Wisła długo grała tak samo, jak w pierwszej, czyli słabo. W 33. minucie Adamski oszukał obrońców, zajętych dyskusją z sędziami, wyprowadzając Kalisz na prowadzenie 16:15, było też 20:19 dla kaliszan w 42. min.
Nafciarze nie mogli odskoczyć nawet na dwie bramki przewagi. Dopiero po kilku dobrych akcjach w obronie, w 49. minucie po pięciu bramkach z rzędu Wisła wyszła na prowadzenie 24:20. To okazało się decydujące dla losów meczu. Kalisz nie utrzymał poziomu, zaczął popełniać błędy, tracić piłki.
Tak doświadczona drużyna jak Wisła wykorzystała słabość rywala, kontrolowała mecz i ostatecznie wygrała różnicą pięciu trafień.
ORLEN Wisła Płock - Energa Kalisz 30:25 (14:13)
Najwięcej bramek dla Wisły: Krajewski 7, Komarzewski, Mihić, Szita - po 4, Mindegia 3.
Komentarze (0)