Jakie propozycje w nowym sezonie przygotował dla widzów płocki Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego? Na afisz powracają sztuki z poprzedniego sezonu, „Prawda”, „Magik” czy „Szalone nożyczki”, jak również bajki. A co nowego?
Aktorzy wezmą udział w plenerowym przedstawieniu fragmentów „Dziadów” Mickiewicza w Sierpcu. A jakże, w kościele (co chyba nie zdziwi tych płocczan, którzy pamiętają „Dziady" w płockiej katedrze).
– Będzie to odsłonięcie ruin gotyckiego kościoła z XIV w. Zamierzamy opierać się na tym scenariuszu, który realizowałem w 1992 r. Plener rządzi się swoimi prawami. Część widzów stoi. Jeśli po pewnych modyfikacjach dołączymy „Dziady” do repertuaru, to w poszerzonej formie – zapowiadał dyrektor teatru Marek Mokrowiecki.
Niebawem, bo 6 października, będzie premiera, a właściwie prapremiera sztuki napisanej na zamówienie teatru przez dawnego kierownika literackiego w teatrze Bohdana Urbankowskiego pt. „Gwiazdy rdzewieją na dnie Wisły”. Do spektaklu zaangażowano wszystkich aktorów i dwóch młodych, dokooptowanych do zespołu.
– Jednym z motywów będą wydarzenia obrony Płocka w 1920 r.. Sięgaliśmy już po nie w widowiskach plenerowych – dodawał dyrektor, który jest w tym przypadku reżyserem. Za scenografię odpowiada Krzysztof Małachowski. – W nowym spektaklu można odnaleźć echa tych widowisk.
Prapremierze będzie towarzyszyła sesja naukowa w Towarzystwie Naukowym Płockim 10 października (początek o godz. 17.00) poświęcona twórczości Urbankowskiego. W sesji weźmie udział autor kilkunastu sztuk wystawianych przez polskie teatry, czyli sam Urbankowski, jak również prof. Kazimierz Świegocki, dr Waldemar Smaszcz, dr Grzegorz Gołębiewski i dyrektor płockiego teatru.
Środki na spektakl pochodzą z dotacji celowej udzielonej przez samorząd województwa mazowieckiego przy okazji obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. W planach, tym razem przy okazji obchodów 20-lecia samorządu, płocczanie będą mogli 18 października jeszcze raz obejrzeć widowisko „Nad Wisłą śpiewają oryle”, zagrane wcześniej 17 razy m.in. przy wejściu na molo, na łące, w amfiteatrze czy plaży nad Wisłą.
– Uznaliśmy, że jest warte przypomnienia – podkreślił Mokrowiecki.
Aktorów czeka wyjazd do Czeskiego Cieszyna ze spektaklem „Myszy Natalii Mooshaber”. Czy i tym razem powrócą z nagrodami z Festiwalu Małych Form? Dowiemy się po 6 listopada.
– Ktoś mógłby zapytać, dlaczego teatr odgrzewa stare kotlety. Dobry kotlet może być smaczny nawet odgrzany kilka razy – żartował dyrektor teatru nim powiadomił o kolejnych dwóch premierach.
Zwolennicy humoru serwowanego przez Stefana Friedmanna będą mogli liczyć na przerobioną angielską farsę, a w listopadzie na kameralnej scenie zostanie wystawiona sztuka opowiadająca o płocczance, założycielce Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca Zespołu Mazowsze, Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej. Także w tym roku zespół obchodzi jubileusz 70-lecia istnienia. Spektakl powstanie na motywach zaczerpniętych z książki autorstwa innej płocczanki, dziennikarki „Tygodnika Płockiego” Leny Szatkowskiej.
Co jeszcze? Na prośbę starostwa powiatowego powracają do spektaklu „Jazda” w reżyserii Mariusza Pogonowskiego. Sztukę pokażą w Wyszogrodzie. A już w najbliższą sobotę włączają się w obchody Europejskich Dni Dziedzictwa Europejskiego i na godz. 17.00 zapraszają do Piekiełka, by podzielić się opowieściami o teatrze. Mokrowiecki powiadomił, że być może w Aktualnościach Teatru Płockiego będą ukazywały się fragmenty z prywatnego archiwum założyciela płockiego teatru, Jana Skotnickiego.
– W ubiegłym tygodniu gościła u nas prof. Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz i przywiozła część jego prywatnego archiwum. Zobaczymy, co się będzie nadawało do druku. Druga część sezonu jak zwykle jest u mnie enigmą, chociaż robimy wstępne przymiarki do wystawienia sztuki Moliera w marcu – przedstawiał dalsze plany Mokrowiecki. Wymienił także bajkę i sztukę na scenie kameralnej w oparciu o wybrany polski tekst.
W tym sezonie do zespołu dołączyli dwaj aktorzy, Krzysztof Mateusiak i Daniel Skrzypczak. – Na jakiś czas opuścił nas Jacek Mąka. To niespokojny duch. Postanowił wyjechać do Kielc, więc z bólem serca musiałem go puścić.
Na koniec pochwalił swoje „dziecko” – Mariusza Pogonowskiego.
– Wykonał rzecz nepotyczną. Wyreżyserował spektakl „Przygody Marcelianka Majstra-Klepki”, w którym zagrały jego dzieci, Zuzia i Juliusz. Jest to przeurocze i wzruszające. Wykonał kawał pięknej pracy. Jeśli zwykle na niego krzyczę, tak tym razem chwalę go publicznie. Niech się o tym dowie –śmiał się Mokrowiecki.