reklama

ZOA: Nie jesteśmy oszołomami [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

ZOA: Nie jesteśmy oszołomami [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW najbliższy wtorek, 25 listopada zbliża się „Dzień bez futra”. Fundacja Szansa dla Zwierzaka ZOA swój protestacyjny marsz postanowiła zorganizować kilka dni wcześniej. - Zwierzętom trzeba pomagać – mówi jej założycielka, Magdalena Smolińska. - Ale wciąż zmagamy się z niską wrażliwością u ludzi – twierdzi. Aby to zmienić, nie waha się sięga po mocne środki, w tym akcenty religijne i porównanie do obozu koncentracyjnego.

W najbliższy wtorek, 25 listopada zbliża się „Dzień bez futra”. Fundacja Szansa dla Zwierzaka ZOA swój protestacyjny marsz postanowiła zorganizować kilka dni wcześniej. - Zwierzętom trzeba pomagać – mówi jej założycielka, Magdalena Smolińska, która nie waha się sięgać po mocne środki, w tym akcenty religijne i porównanie do obozu koncentracyjnego.

Czy szanujemy zwierzęta? Nie brakuje przykładów, gdzie to człowiek jest antybohaterem w jakieś opowieści, w której niejedno zwierzę ucierpiało, a nawet zginęło. A przecież niejednokrotnie zawdzięczamy któremuś życie. Czy będzie to akurat pies, który w ostatniej chwili obudzi właściciela z drzemki, a może wilk, który ocalił przed pewną śmiercią Shauna Ellisa, amerykańskiego badacza zwierząt, któremu przyszło stanąć z nim oko w oko.

- Poczułem się wtedy jak piłka rozgrywana przez trzech zawodników jednocześnie – przy czym tym trzecim był nie byle kto, tylko niedźwiedź grizzly. - Wilk ocalił mnie przed pewną śmiercią, a przy okazji zataił przed niedźwiedziem istnienie szczeniąt i nory. Zawdzięczam mu życie – wspominał później w książce „Żyjący z wilkami”. W tej samej pisze również, że zapach futra jest jak wilcza gazeta. – Dzięki niej każdy wie, gdzie kto był, co jadł, czy udało mu się coś upolować – i o ochronę tego pięknego futra upominają się w fundacji ZOA Szansa dla Zwierzaka. Bo czym jest futro? Własnością zwierząt i nikogo więcej – odpowiadają zgodnym głosem jej członkowie.

W sobotę odbyła się akcja „Antyfutro” połączona z marszem z transparentami, na których zarówno część wizualna, jak hasła („Oto reszta pani futra” w połączeniu z kobietą trzymającą ciało zwierzęcia całkowicie obdartego ze skóry) były dosyć dosadne, by nie rzec, drastyczne.

 Pikieta i rozdawanie ulotek zakończyły się pod galerią Mosty, chociaż płocczanie nie wykazali wielkiego zainteresowania tematem. Na wszystkich czekała jeszcze wegańska uczta w towarzystwie pewnej ruchliwej fretki, gdzie składano podpisy pod petycją na rzecz wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt na futra. – W ciągu swojego życia przeciętny człowiek zjada: 5 krów, 20 świń, 29 owiec, 760 kurczaków, 46 indyków, 18 kaczek, 71 królików i około 1000 ryb. W sumie to prawie 2 tysiące ocalałych istot – piszą na swojej stronie internetowej, dlaczego propagują akurat taki styl życia.

W trakcie imprezy w galerii POKiS-u porozmawialiśmy z Magdaleną Smolińską, prezeską fundacji.

 

Portal Płock: Ciężko pomagać?

Magdalena Smolińska: To zależy, jakie ma się serce. Jak się jest wystarczająco zdeterminowanym, to w końcu znajdą się odbiorcy. Teraz już najwyraźniej zaczynamy zarażać naszą ciężką pracą, bo za nami już kilkadziesiąt adopcji kotów i kilku psów. Ale absolutnie nie można obawiać się świadczenia pomocy, dlatego wychodzimy do płocczan. Ważne, by zrozumieli, że dla nas sprawy ludzkie są jednak tak samo ważne jak zwierzęce. Nie jesteśmy żadnymi oszołomami na punkcie zwierząt, choć propagujemy weganizm.

Pomagacie jednak głównie zwierzętom, tymczasem wiele osób uważa, że sprawy ludzkie powinny być priorytetowe. Najpierw pieniądze dla dzieci z biednych rodzin, zwierzęta mogą poczekać.  

- Tylko że według mnie takiego argumentu używają ludzie, którzy nie pomagają nikomu. Fundacji i stowarzyszeń istnieje bardzo wiele. Pomagać trzeba wszystkim, tak samo ludziom, jak i zwierzętom, ale nam się marzy coś innego, aby zmienić mentalność ludzi. Żeby przestali traktować zwierzęta jak jakiś przedmiot, którego bezkarnie można ciągnąć za uszy. Nawet najlepsze prawo nie pomoże, chociaż mamy ustawę dotyczącą ochrony zwierząt, jeśli w naszych mózgach nic się nie zmieni i nie usuniemy tego, co w nich już utarte. Ten zwierzak tak samo, jak ludzie, odczuwa ból, tylko nie może komunikować się werbalnie. Człowiek również jest zwierzęciem, czy mu się to podoba, czy nie. Ta planeta jest dla nas wszystkich. Tymczasem ludzie uzurpują sobie prawo na władania całością, ponieważ zdołali wynaleźć broń.

Myślicie, że ludzie tak naprawdę przejmują się dobrem zwierząt? Ich raczej zajmują własne dzieci, codzienna gonitwa, praca.

- Tym bardziej trzeba pokazać, że one również tu są, żyją obok nas. Ludzie mają tendencję do myślenia o sobie. Zaczyna brakować działań wspólnotowych. Zwierzęta są kolejną zabawką, stąd musimy zrobić ukłon w stronę Ministerstwa Edukacji Narodowej i innych organizacji prozwierzęcych, aby w szkołach odbywały się prelekcje, które pokażą dzieciakom, że tego zwierzaka boli, jeśli się go w taki sposób złapie za futerko. A kiedy udaje się nam znaleźć dobry dom dla naszych podopiecznych, później nowi właściciele piszą, przysyłają nam zdjęcia i kiedy weterynarz, z którą współpracujemy, odratowała kota, to było coś wielkiego. Ja się nie cieszyć? Jest takie piękne słowo „współodczuwanie”, trzeba mieć w sobie współodczuwanie dla innych. Nie tylko dla zwierząt. Niestety w Płocku ciężko mobilizować ludzi. W przypadku akcji z „Antyfutrem” w Polsce brakuje masowego odbiorcy. A przecież w takich państwach, jak Wielka Brytania czy Chorwacja wprowadzono zakaz wykorzystywania zwierząt dla futra.

Do czego jesteście w stanie się posunąć na rzecz ochrony zwierząt?

- Wiem, że niektóre organizacje, jak chociażby PET, epatują bólem, ale ja nie chcę dotrzeć do ludzi krzykiem. Zdecydowanie wolę rozmowę na argumenty. Wybieram więc metodyczne działanie w granicach prawa, zwłaszcza, że sama jestem z wykształcenia prawnikiem. Czy będziemy włamywać się na fermy? Nas chyba czeka inna droga, inny program, który zawarliśmy w naszym statucie.

A co w takim razie z wykorzystywaniem zwierząt do eksperymentów medycznych?

- Staramy się o równość gatunków wobec prawa, aby zwierzęta również mogły być wolne. Kręgowce, w tym wszystkie ssaki, odczuwają głód i strach, w niczym od nas pod tym względem nie różnią, więc dlaczego to my uważamy się za lepszych? Nawet w Biblii zwierzęta podporządkowano człowiekowi, tymczasem człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, ile tym zwierzętom zawdzięcza. Możemy z powodzeniem obejść się bez mięsa.

Powiesz to samo jakiemuś mężczyźnie, który na obiad chciałby kotleta schabowego...

- Jak jest typem tzw. macho, to wybiera mięso. Przestałam jeść mięso z powodów etycznych i jestem z tego dumna. Od 3 lat nie przeziębiłam się ani razu. Czuję się świetnie i staram się propagować identyczny styl życia. Jestem wegetarianką na dobrej drodze do weganizmu (weganie nie jedzą produktów pochodzenia zwierzęcego, także jaj czy produktów mlecznych – przyp. red.). Przy okazji sobotniej akcji proponujemy naszym gościom poczęstunek wegański, który sami przyrządziliśmy. Może ktoś wejdzie, spróbuje i dojdzie do wniosku, że warto wypróbować przepis, bo to całkiem fajnie smakuje.

Zwierzęta futerkowe są milutkie w dotyku, rozczulające, takie zdecydowanie łatwiej brać w obronę. A co z krowami czy świniami, ze zwierzętami typowo gospodarskimi?

- W naszym statucie zawarliśmy działania na rzecz ochrony zwierząt hodowlanych. To kolejne wyzwanie, jakie nas czeka. Obecnie szukamy weterynarza, który wyposaży nas w odpowiednią wiedzę, żebyśmy wiedzieli przy konkretnej interwencji, jaką prawidłową wagę powinno mieć zwierzę danej rasy. By wszystkie posunięcia zawsze miały odpowiednie uzasadnienie. Nie chcemy działać na oślep.

Podeszłabyś do kobiety, która ma na sobie prawdziwe futro? Co byś jej wtedy powiedziała?

- Jeszcze kilka lat temu nie dysponowałam taką wiedzą, wielu rzeczy nie byłam świadoma. W trakcie tegorocznego marszu nie trafiliśmy na nikogo w prawdziwym futrze, ale z transparentem w ręce zawsze łatwiej jest podejść niż jako osobie prywatnej. Co bym powiedziała? Zaczęłabym od pytania, czy ona zdaje sobie w ogóle sprawę z bólu, jakie przeżywa zwierzę, uwięzione na tym jednym metrze kwadratowym powierzchni. Tak, teraz miałabym taką odwagę w sobie. Kropla drąży skałę, maleńkimi krokami trzeba zmierzać do celu. Krzyk słyszy się tylko przez chwilę. A tu, w trakcie naszego dzisiejszego poczęstunku, wszyscy znajdą chwilę na refleksję.

Czy szokowanie to najlepszy środek na osiągnięcie celu? Wmieszałaś w całą akcję motyw religijny. Po co? 

- Ale na obu ulotkach został umieszczony mój wizerunek. Celowo nawiązałam do wizerunku motywu Madonny z Dzieciątkiem. Chciałam w ten sposób pokazać, że dla mnie życie jest święte bez względu na gatunek, stąd pomysł transpozycji, by zamienić Dzieciątko na zwierzę, które cierpi przez działalność człowieka. Ja jestem jego matką, ale równie dobrze może to być każdy. Chodzi o koniunkcję człowieka i zwierzęcia, ustawienie ich w jednej linii. Postawienie między nimi znaku równości. Staram się pokazać, że wszyscy wywodzimy się z tego samego kręgu. Nawet jeśli kogoś to oburzy, to uważam, że będzie to również jakaś forma refleksji. Nie oczekuję, że nagle wszyscy mnie poprą. Takiego aplauzu nie szukam.

Wykorzystujecie motyw obozu koncentracyjnego. Te kolczaste druty nad twoją głową, kiedy trzymasz na rękach lisa. To naprawdę konieczne?

- Dla mnie fermy są jak obozy koncentracyjne. Chodzi o mechanizm. Na fermach praktycznie wszędzie spotykamy kraty, brakuje okien, panuje sztuczne oświetlenie. Zwierzęta cierpią w zbyt małej przestrzeni, co prowadzi do agresji, miewają zaburzenia psychiczne, ich łapy nieraz bywają poobgryzane, ponieważ kiedy zwierzęta się nudzą, zaczynają być agresywne, oczy mają zaropiałe. Albo się miotają, albo siedzą pogrążone w apatii. A na końcu są ogłuszane i zabijane w bestialski sposób, porażone prądem, zatruwane spalinami. Ciężko nie widzieć tego podobieństwa.

Jakie relacje panują między płockimi organizacjami prozwierzęcymi? Nie konkurujecie ze sobą?

- Niech każdy robi swoją robotę zgodnie z własnym programem i wytyczoną ścieżką. My na przykład propagujemy jako jedyni wegetarianizm i weganizm. Ale są takie sytuacje, kiedy możemy ze sobą świetnie współpracować. Na ZOA nie można przeznaczyć 1% podatku, ale dajemy radę dzięki sponsorom, otwartości ludzi, na których trafiamy. Liczy się dobre słowo. Za każdym razem miło jest usłyszeć „fajnie, że to robicie”, bo to świetnie zagrzewa do dalszej walki.

Wasza działalność to nie naiwność?

- Absolutnie nie, chociaż jeszcze 10 lat temu nawet mi się nie śniło, że będę organizowała fundację. Kiedyś bardziej skupiałam się na innych sprawach, na codzienności, zanim odkryłam, że świadczenie pomocy świetnie wzbogaca człowieka.

Piszecie, że waszym założeniem jest „ratujemy jedno życie, ratujemy cały świat” [napis widnieje na medalach „Sprawiedliwy wśród narodów świata” przyznawanych ludziom, którzy z narażeniem własnego życia ratowali Żydów podczas hitlerowskiej okupacji - przyp. red.]. Chcecie zmieniać świat?

- Na lokalnym podwórku, ale bardziej zwracać uwagę na problemy. Milczenie nie zawsze jest złotem.

 

 

W ten wtorek odbędzie się kolejny antyfutrzarski "Pochód świadomych" , tym razem zorganizowany przez OTOZ Animals i TOZ. Zbiórkę zaplanowano na godzinę 18.00 pod budynkiem teatru, skąd wszyscy przejdą do pubu Rock'69 na pokaz filmów w ferm futrzarskich. Na zakończenie odbędzie się koncert Aracoustic i The Acoustic Whisper.

Fot. Sobotnia akcja "Antyfutro", Portal Płock

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE