reklama

Zginęła w Smoleńsku. Wspominamy Jolantę Szymanek-Deresz

Opublikowano:
Autor:

Zginęła w Smoleńsku. Wspominamy Jolantę Szymanek-Deresz - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości "Jaka była Jolanta Szymanek-Deresz? Perfekcyjna. Zawsze przygotowana. Robiła wszystko, co niezbędne i znacznie więcej. Angażowała się cała". W ósmą rocznicę katastrofy smoleńskiej, tradycyjnie spotykamy się w Płocku przy tablicy pamiątkowej, aby złożyć hołd posłance ziemi płockiej.

"Jaka była Jolanta Szymanek-Deresz? Perfekcyjna. Zawsze przygotowana. Robiła wszystko, co niezbędne i znacznie więcej. Angażowała się cała". W ósmą rocznicę katastrofy smoleńskiej, tradycyjnie spotykamy się w Płocku przy tablicy pamiątkowej, aby złożyć hołd posłance ziemi płockiej.

Spotkanie ku pamięci posłanki Jolanty Szymanek-Deresz odbędzie się dzisiaj o godz. 17:00, ulica Stary Rynek 27 w Płocku.

Jolanta Szymanek-Deresz 10 kwietnia 2010 roku zginęła tragicznie w katastrofie prezydenckiego samolotu TU 154 pod Smoleńskiem. W ciepły i piękny sposób opowiada o niej jej przyjaciółka Litosława Koper, dyrektorka Młodzieżowego Domu Kultury w Płocku.

Litosława Koper: Nigdy nie była to dla mnie tylko szefowa, posłanka, przewodnicząca SLD, ale bardzo bliska osoba, jedna z najważniejszych, jakie spotkałam w życiu, moja przyjaciółka. Ostatni raz rozmawiałyśmy w piątek, dziewiątego kwietnia, po południu. Poprawiałyśmy przez telefon pisma, które doszły do adresatów już po jej śmierci.

Joanna Winiarska: A jak się poznałyście?

Poznałyśmy się, gdy rozpoczynała się kampania do parlamentu. Jolanta, wtedy kandydatka na płocką posłankę, przyjechała do miasta. Pragnęła poznać ludzi i miejsca. Zobaczyłam w niej wówczas charyzmatyczną, piękną kobietę, która podeszła do mnie, tak jak do wielu innych osób, żeby się przedstawić i lepiej poznać. Zaciekawiło ją moje oryginalne imię, a ja sama poczułam się dzięki tej rozmowie wyróżniona i wyjątkowa. 

Kilka dni po tym  pierwszym spotkaniu Jolanta zaproponowała Pani pracę przy swojej kampanii i... zaczęła się wielka przyjaźń. Jaka była w życiu zawodowym i prywatnym? A może trudno to rozdzielić?

Perfekcyjna. Zawsze przygotowana. Robiła wszystko, co niezbędne i znacznie więcej. Angażowała się cała. Praca zajmowała jej umysł, emocje, myśli. Była politykiem ze starej szkoły. Wierzyła, że działa dla mieszkańców okręgu, że pracując w Sejmie, zmieniając prawo, działa na rzecz wszystkich Polaków. Nigdy nie słyszałam słów zniecierpliwienia, skargi na liczbę obowiązków, które sama na siebie wzięła. Praca z nią była wielką przyjemnością i niesamowitą przygodą. Życiem w ciągłym ruchu. Była zapaloną tenisistką. Kochała sport i uczyniła z niego sposób na życie.

Mówiono o niej, że wierzyła, że warto odłożyć na bok własne, prywatne ambicje na rzecz wielkich celów, które posłużą czemuś więcej niż interes partyjny. 

Tak oczywiście. Pisała pisma w obronie eksmitowanych, chorych, słabych. Nikogo nie odsyłała z kwitkiem. Głęboko wierzyła w politykę sprawiedliwą. Przesiąkniętą ideą naprawy. Marzyła o współpracy posłów, parlamentarzystów, samorządowców. O zniesieniu podziałów partyjnych przy pracy nad jedną sprawą. I chociaż mogłoby się wydawać, że to nierealne, jej wielokrotnie się udawało.

Była w wiecznym ruchu, w podróży. Przykładała ogromną rolę do perfekcyjnego wyglądu. To prawda?

Prowadziła życie w samochodzie, w samolocie, w nieustannej podróży. Baliśmy się o jej bezpieczeństwo. My, jej współpracownicy i jej mąż, Paweł Deresz, który zawsze był u jej boku. Była perfekcjonistką – martwiła się o to czy mówiąc, albo robiąc coś nikogo nie urazi. Zadbany, profesjonalny wygląd traktowała jako część swoich obowiązków poselskich. Uważała, że niechlujnym strojem można urazić.

Twierdzi Pani, że współpraca z nią była wielką i wspaniałą przygodą. Opowie nam Pani o tym?

Pamiętam jak wysłałam jej materiał, na podstawie którego przygotowywała się do wystąpienia. Komputer zmienił nazwisko – i niestety powtórzyła ten błąd na scenie. Teraz już zawsze sprawdzam nazwiska wielokrotnie. Współpraca z Jolantą była niekończącą się nauką, dodatkowymi studiami z zakresu administracji, politologii i dyplomacji.

A ten dzień, gdy...?

W sobotę obudziłam się o 8 rano i włączyłam TVN24 jak zwykle. Zrobiłam sobie kawę i śniadanie. Miałam oglądać obchody w Katyniu. Wiedziałam, że Jola tam będzie. Miałam dobry nastrój, czekało mnie spotkanie u znajomych wieczorem. I nagle okazało się, że są jakieś problemy z lądowaniem. Natychmiast zadzwoniłam do jej męża. Nie oglądał telewizji. Zapytałam go, czy Jola poleciała... potwierdził. Później każda chwila trwała nieskończenie długo. Trudno się z tym pogodzić. 

Dzisiaj planowane jest spotkanie ku pamięci posłanki.

Tak. Wszystkich serdecznie zapraszamy do uczestnictwa. Naprawdę warto przyjść.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo