Trwa posiedzenie komitetu politycznego Prawa i Sprawiedliwości. Tuż przed 19:00 krótkie oświadczenie wygłosił prezes Jarosław Kaczyński. Poddaje ono w wątpliwość niektóre kandydatury na włodarzy miast. Sprawa może dotyczyć również Płocka.
- Stanęła sprawa kandydowania tych, którzy jednocześnie mają wysokie pensje w spółkach skarbu państwa. I zapadła decyzja zgodna z naszymi deklaracjami: do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Ci, którzy funkcjonują w spółkach są przez nasz szanowani, jeśli dobrze wykonują swoją pracę, ale nie będziemy łączyć tych dwóch funkcji. Te osoby nie będą kandydowały na żadnym szczeblu samorządu - powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Jak dodał prezes, konkretne personalne decyzje dotyczące list i kandydatów na prezydentów (kandydatury w większości miast, w tym Płocku, zostały ogłoszone) zostaną przekazane w "nieodległym terminie".
[ZT]19179[/ZT]
Jarosław Kaczyński nie sprecyzował, co kryje się za stwierdzeniem "wysokie pensje w spółkach skarbu państwa". Kilku radnych Prawa i Sprawiedliwości, w tym ubiegająca się o fotel prezydenta Płocka Wioletta Kulpa, pracuje w Orlenie i na wysokość uposażenia nie narzeka. Kulpa w Orlenie zarabia ok. 12 tys. złotych miesięcznie (209 tys. brutto w 2017 roku), ale jeszcze więcej zarabiają inni. Piotr Szpakowicz (prezes zarządu Orlen Projekt) zarobił w 2017 roku 265 tys. brutto, a Marcin Flakiewicz (nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości) 357 tys. brutto (miesięcznie ok. 20 tys. złotych netto).
Czy to oznacza, że radni będą musieli przed wyborami zrezygnować z wysokich pensji lub z kandydowania do rady miasta i fotel prezydenta? Skontaktowaliśmy się z Wiolettą Kulpą, ale nie chciała na gorąco komentować wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Odesłała nas do zarządu okręgowego partii. Nie udało nam się skontaktować z senatorem Markiem Martynowskim.
fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock