reklama

Wpadki kampanii wyborczej [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Wpadki kampanii wyborczej [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościAle obciach - ileż to razy w ciągu minionych tygodni pękaliśmy ze śmiechu, widząc, co wyprawiają niektórzy kandydaci. Nieco rzadziej cmokaliśmy z uznaniem „no, no, no, dobry pomysł na kampanię”. Zobaczcie nasze hity i kity tegorocznej kampanii wyborczej.

Ale obciach - ileż to razy w ciągu minionych tygodni pękaliśmy ze śmiechu, widząc, co wyprawiają niektórzy kandydaci. Nieco rzadziej cmokaliśmy z uznaniem „no, no, no, dobry pomysł na kampanię”. Zobaczcie nasze hity i kity tegorocznej kampanii wyborczej.

Do końca intensywnej kampanii w wyborach samorządowych zostało raptem  tylko kilka godzin - od północy w piątek aż do zamknięcia lokali wyborczych w niedzielę wieczorem  obowiązuje cisza. Dziś więc oficjalnie kończy się lans polityków.

Jak im wypadła kampania? Na tapetę wzięliśmy siedmioro kandydatów na prezydenta.  Na tle ogólnopolskich hitów wypadli - na szczęście - dość profesjonalnie. Nie przyczepiali sobie ogonków ani skrzydełek i nie zatrudnili grafika, który ulotki tworzy z clipartów w edytorze tekstu z początku lat 90.  Ale i nie oni nie uniknęli wpadek. Oczywiście, to nasz subiektywny osąd, możecie się nie zgadzać i zaproponować swoje hity i kity.

Andrzej Nowakowski

Urzędujący prezydent miał w kampanii kilka niezłych posunięć - do ciekawszych ruchów należało umieszczenie przy sztandarowych inwestycjach tej kadencji bilbordów ze zdjęciem danego obiektu i hasłem „Dotrzymałem słowa”.  Niegłupie było też zapraszanie co chwila dziennikarzy na każde najmniejsze otwarcie. Dzięki temu, że prezydent wołał media, by obwieścić niemal wzrost źdźbła trawy na entym etapie danej inwestycji, dziennikarze zainteresowani żywo tym, co się w Płocku dzieje, chcąc nie chcąc obfotografowywali go z każdej strony.  

Ale prawie na finiszu kampanii zaliczył wpadkę, aż huknęło. Mowa oczywiście o marszu na jego cześć. Nie wiemy, co przyszło do głowy specom od pijaru, ale z pewnością plują sobie teraz w brodę. Skojarzenia z pochodami pierwszomajowymi mieli chyba wszyscy, a to i tak najłagodniejszy skutek tego klasycznego strzału w stopę. Bo to właśnie kolesiostwo i zatrudnianie kolegów partyjnych płocczanie najczęściej zarzucają prezydentowi. Dlatego zwołanie tych wszystkich zatrudnionych przez siebie prezesów, wiceprezesów, dyrektorów, inspektorów, doradców w jednym miejscu na wspólny marsz ku chwale hojnego pracodawcy - nie mogło się dobrze skończyć...

Mirosław Milewski

To wpadka z gatunku klasycznych - bo każdy, ale to każdy kandydat, niezależnie, czy będzie miał poważną minę, czy pokaże język i zrobi zeza, będzie głupio wyglądał obok wielgachnej golusieńkiej pupy, prawda?

Chyba że…to celowy zabieg? W końcu plakat z wielką gołą pupą wisi w centrum miasta od miesięcy i po prostu nie da się go nie zauważyć. Może więc ktoś liczył, że przechodnie i kierowcy zawieszą oko na tylnej części ciała jakiejś nieskromnej pani, a potem mimochodem przeniosą wzrok na poważną facjatę Mirosława Milewskiego i dość zagadkowo brzmiący w tej sytuacji napis „Mniej dla partii, więcej dla ludzi”?

Zwłaszcza że jego kampania była wyjątkowo skromna i skupiła się raczej na bezpośrednich kontaktach z płocczanami, bez blasku fleszy niż zapychaniu skrzynek tona makulatury? Do  innych plusów tej kampanii należy zaliczyć również zachowanie Milewskiego na debatach - był wyluzowany, ale czujny, błyskotliwy, uśmiechnięty. Słowem - z nienagannym obyciem.

Arkadiusz Iwaniak

Kandydat SLD miał sporo dobrych pomysłów na kampanię i prowadził ją z rozmachem. A to rozdawał kawę, a to kiełbasę, a to w blasku fleszy kupował kapustę i marchewkę na targu, a to rozstawiał plansze dotyczące Orlenu na starówce, a to zwoływał konferencje prasowe w coraz to dziwniejszych miejscach na czele z lotniskiem.

Ale kilka razy przestrzelił.  Liczba pomysłów przyprawiała o zawrót głowy - popiersia królewskie, szlak św. Faustyny, bulwar, in vitro, tor wyścigowy, trzeci most, kolejny wiadukt. Poważny kandydat zaczął jawić się jako Dyzio Marzyciel. Bo jak padało pytanie, skąd na to wszystko pieniądze, słyszać było mętne: z partnerstwa publiczno-prywatnego (a jakże!) i z obcięcia pensji prezesom miejskich spółek.

Ubawiły nas też utyskiwania, że na targu straszą puchy (i to mimo że sam Leszek Miller chciał akurat kupić kapustę!). Cóż, spodziewać się tłumów na rynku grubo po godzinie 14.00 to mniej więcej tak jakby iść do osiedlowego sklepu mięsnego przed 14.00 w sobotę i chcieć kupić 4 kg wołowiny bez kości…

Marek Martynowski

Początkowo kampania kandydata PiS była taka jak jego pierwsze plakaty, na których poważną miną na przestarzałym zdjęci zachęcał płocczan do podpowiadania mu ciekawych pomysłów, co natychmiast spotkało się z kpinami kontrkandydatów. Ale potem kampania nagle się zmieniła - pokazały się atrakcyjniejsze wizerunki Martynowskiego z gustowną grafiką.

Senator przyjął też zgoła inną taktykę postępowania z mediami - nie zaprasza ich niemal wcale na swoje spotkania, a na debatach bywał mało wygadany. To wszystko sprawiało wrażenie, że Martynowskiego ktoś siłą zmusił  do startu.

W sumie jego kampanię można ocenić jako poprawną, bez spektakularnych wtop, ale również bladą i bezbarwną. Tyle że… no właśnie - pamiętajmy, że jeszcze mniej serca i pieniędzy Marek Martynowski włożył w kampanię przed wyborami parlamentarnymi trzy lata temu. I jako „Marek z cicha pękł”, jak go ochrzciliśmy wówczas, zakasował wszystkich  rywali, dostając się do senatu. Może więc jest w tym jakaś metoda?

Marek Owsik

Kandydat Samorządnych miał kilka ciekawych zagrań - pikniki na starówce, przybijanie niczym Luter tez do drzwi ratusza itd. Płocczanie zdają się też doceniać, że - jak to Samorządni mają w zwyczaju - z ust kandydata non stop sypały się zapewnienia o potrzebie konsultowania z nimi wszystkich ważniejszych decyzji.  Asem w rękawie, często zresztą wyjmowanym przez Owsika, jest też jego bezpartyjność.

Ale i on nie uniknął wpadek. Najpoważniejszą w naszym odczuciu jest to, że sam podkopał swoją wiarygodność - jeszcze kilka miesięcy temu zapierał się rękami i nogami, że nie zamierza startować w jesiennych wyborach samorządowych. Szybko wyszło szydło z worka - już  w lipcu było wiadomo, że to guzik prawda - Marek Owsik startuje, owszem, i to i na prezydenta, i na radnego.

Iwona Wierzbicka

Kandydatka Niezależnego Płocka właściwie nie prowadziła kampanii. Materiały wyborcze, czyli ulotki, plakaty, bilbordy ani ziębią, ani grzeją, a odnalezione w skrzynce pocztowej wydają się równie interesujące co skład proszku do prania dla studenta historii sztuki.

Iwona Wierzbicka usiłowała najwyraźniej zjednać sobie wyborców przez udział w debatach, w których faktycznie jawiła się jako kobieta zdecydowana, rozsądna, z głową na karku.  Ale przy tak smętnej kampanii mogą dziwić zapewnienia kandydatki, że liczy na drugą turę...

Piotr Zgorzelski

I poseł PSL nie uniknął kłopotów z odjechanymi pomysłami swoich speców od kampanii. Nie wiemy, kto podpowiedział Zgorzelskiemu, że jego osoba pasuje do pstrokatych kolorowych napisów albo kto kazał mu ubrać się jak gajowy i w środku leśnego gąszczu narzekać, że nie może wrócić do domu obwodnicą, którą jako poseł chciał wywalczyć, ale prezydent Płocka mu tego nie zaproponował. Jednak szybko się okazało się, że ten image nie pasuje do posła, na co dzień zajmującego się poważnymi nie tylko dla Płocka, ale i całego kraju sprawami. Więc i ten kandydat w trakcie kampanii przeszedł metamorfozę - szybko poszedł po rozum do głowy i miasto zaroiło się od gustownych biało-zielonych plakatów z posłem w garniturze.

Choć rola leśnika przyćmiła nieco inne dokonania na kampanijnym polu, poseł ma też dobre pijarowsko zagrania - akcentując swój udział w pracach sejmowych komisji czy wrzucając mnóstwo zdjęć ze swojej działalności politycznej, daje sygnał płocczanom - dużo pracuję i to nad ważnymi sprawami.

Fot. Portal Płock

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE