reklama

W programie "Uwaga" stacji TVN o kłopotach cudzoziemców. Pojawił się wątek z Płocka

Opublikowano:
Autor:

W programie "Uwaga" stacji TVN o kłopotach cudzoziemców. Pojawił się wątek z Płocka - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościStacja TVN wyemitowała odcinek programu "Uwaga" pt. "Cudzoziemiec jest dziadem" poświęcony kłopotom imigrantów. Jedna z opisanych sytuacji dotyczy pochodzącej z Łotwy, Jeleny Stany. Kobieta pytała "czy ma z dziećmi zamieszkać pod mostem".

Stacja TVN wyemitowała odcinek programu "Uwaga" pt. "Cudzoziemiec jest dziadem" poświęcony kłopotom imigrantów. Jedna z opisanych sytuacji dotyczy pochodzącej z Łotwy, Jeleny Stany. Kobieta pytała "czy ma z dziećmi zamieszkać pod mostem".

Zdaniem twórców programu "Uwaga" administracja publiczna nie radzi sobie z przybywającym do Polski cudzoziemcami. Dokumenty są gubione, do tego dochodzi opieszałość urzędnicza. Bywa, że w dokumentach figuruje niewłaściwa płeć czy obywatelstwo danej osoby, kopiowane są informacje z decyzji dotyczących innych ludzi zamiast udzielenia odpowiedzi do opisanej sytuacji konkretnej osoby. Aby przedstawić problem, dziennikarka z programu spotkała się z kobietą pochodzącą z Łowy, która mieszka w Polsce od 14 roku życia. Jej dzieci urodziły się w Płocku, tu chodzą do szkoły. Ona kształciła się w Polsce, skończyła szkoły, ukończyła studia, wyszła za maż za Polaka. Po rozwodzie odmówiono jej dalszego pobytu.

- Stałam się osobą niemile widzianą w Polsce.

Jelena Stana w czerwcu 2018 r. złożyła dokumenty wraz z wnioskiem o przedłużenie karty czasowego pobytu, z kolei w marcu 2019 r. została wydana decyzja negatywna.

- Wynikało z niej, że zgubili połowę złożonych przeze mnie dokumentów. Urzędniczka stwierdziła, że odmawia się mi pobytu i karty ze względu na to, że nie udokumentowałam posiadania pracy i ubezpieczenia zdrowotnego. Choć sama wcześniej powiedziała, że te dokumenty były w ich posiadaniu – irytowała się. - Powiedzieli, że nie są w stanie stwierdzić, czy dzieci są moje, ponieważ nie posiadają aktów urodzenia, co jest kłamstwem. Wszystkie dokumenty złożyłam.

Obawia się deportacji. - Ojczyzną moich dzieci jest Polska, one nie znają Łotwy. Nigdy tam nie były. Nie znają języka rosyjskiego. Nie wyobrażam sobie z nimi wyjazdu na Łotwę. Jest mi bardzo przykro. Tu się kształciłam, pracowałam, płaciłam podatki. Tu jest mój dom. Na Łotwie nie mam nikogo.

Straciła pracę. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wstrzymał wypłatę 500+ i 300+ twierdząc, że skoro nie ma ważnej karty pobytu, to nic jej nie przysługuje. Z samych alimentów ciężko się utrzymać. Jelena zwróciła się o odblokowanie środków, ponieważ dzieci mają obywatelstwo polskie. Przekonywała, że ona świadczenie pobiera, ale jest przyznawane na dzieci. Eliza Dygas z MOPS-u w Płocku przyznała:

- Wojewoda odpisał, że pani świadczenia się nie należą. My nie jesteśmy od tego, aby ustalać to, co ma ustalać departament ds. cudzoziemców. Pani sytuacja jest wyjątkowa. Zgodnie z tym, co napisał wojewoda, pani w ogóle nie ma ważnej karty pobytu, a nie będę sprawdzać dlaczego pani tej karty nie dostała.

Inną bohaterką programu, której odmówiono dalszego pobytu w Polsce, jest obywatelka Chin, Yuan Hemei. Jest w tracie rozwodu. Jeśli zostanie deportowana, całkowicie utraci kontakt z dziećmi, który już teraz jest bardzo mocno utrudniony. Kobieta nie ma pracy, ponieważ wygasła jej karta pobytu, na której jest napisane "dostęp do rynku pracy". Bez tego nie ma prawa do podjęcia legalnego zatrudnienia w Polsce. Z kolei powodem odmowy dalszego pobytu jest wspomniany brak pracy. Błędne koło. Sinolog Marcin Łochowski ubolewał:

- Czynnika ludzkiego, humanitarnego, nie brano w ogóle pod uwagę. Myślę, że na tym etapie nikt się nad tym nie zastanawiał specjalnie. Może nie wynika to ze złej woli, tylko z braku czasu i urzędników, którzy mogą odkładnie weryfikować wszystkie dane.

Opisane w programie trzy odmowne decyzje (trzecia odnosiła się do uchodźcy wojennego z Dagestanu) wydał wojewoda mazowiecki. Wypowiada się była wieloletnia pracownica Urzędu ds. cudzoziemców:

- Odmowy wynikają z przewlekłości pracy urzędu, z tak zwanych przeterminowanych dokumentów. Kiedy postępowanie administracyjne trwa dwa lata, dokument się przeterminowuje. Urząd nie informuje cudzoziemca, że dokument się przeterminował, tylko wydaje decyzję negatywną na przeterminowane dokumenty. Cudzoziemiec może dokumenty dosłać lub donieść. Jeśli dośle, te są zawsze zeskanowane. Ale już niekoniecznie jeśli je doniesie. Dokument zostaje zaniesiony na piętro, które zajmuje się rozpatrywaniem i w chaosie ginie. I potem nie ma śladu. A taka osoba dowiaduje się w dokumencie odmownym, że nie dała dokumentów,  chociaż je dała.

Gubienie dokumentów i opieszałość prowadzi do odmów legalnego pobytu w Polsce. Adwokat Marta Kozielska komentowała:

- Mamy taką sytuację, że wszystkie dokumenty są przedkładane. Jest też potwierdzenie ich przedłożenia. A następnie dostajemy decyzję wojewody, że odmawia i powołuje się na brak dokumentu w aktach. Nie chce mi się wierzyć, że w tak wielu sprawach, jakie prowadzimy, miało miejsce przypadkowe zaginięcie.

Na problem sprawnej i rzetelnej obsługi, długi czas prowadzenia postępowań zwróciła uwagę Najwyższa Izba Kontroli:

- W skrajnym przypadku najdłuższego postępowania to oczekiwanie przez cudzoziemca na decyzję trwało ponad trzy lata – opisywał Radosław Kujawiński z NIK-u. - Były sprawy, kiedy cudzoziemcy składali komplet dokumentów i można było tę sprawę załatwić. Cudzoziemiec przekładał umowę najmu mieszkania na pół roku, a kiedy urzędnik przyjrzał się wreszcie sprawie, to umowa już wygasła. Zawodziła komunikacja na linii petenta i urzędu.

Kozielska złożyła skargę do szefa urzędu ds. cudzoziemców na wojewodę mazowieckiego. Skargę w marcu tego roku uznano za zasadną. - Ale nic się nie zmieniło. Postępowania przed wojewodą mazowieckim nadal wyglądają tak samo.

W programie poinformowano, że rzecznicy Mazowieckiego Urzędu do spraw Cudzoziemców oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nadzorującego jego pracę, odmówili spotkania przed kamerą. W piśmie do redakcji Uwagi! mieli zapewnić, że praca urzędników nie budzi większych zastrzeżeń.

Była urzędniczka dodała, że do tego wszystkiego należy dołożyć proceder niszczenia dokumentów dostarczonych przez cudzoziemców, w momencie, kiedy została już wystawiona negatywna decyzja, a te dokumenty się znalazły. - Pracownicy są zobojętnieni na cudzoziemców, ginące dokumenty, na wydawanie decyzji odmownych. W urzędzie można było usłyszeć, że dobrze zarabiająca cudzoziemka jest su... Cudzoziemiec jest dziadem. Dziad to jest Ukrainiec, który przewiózł tutaj dzieci i nie stać go na ich utrzymanie. Takie słowa padały w rozmowach między pracownikami.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo