Nad tym zastanawiali się radni podczas dzisiejszej sesji. Wiceprzewodniczący rady chciał nawet wystosować apel do rządu.
Radnym został przedstawiony 25-stronicowy materiał, opisujący działalność płockich instytucji, środki przeznaczone na remonty placówek dedykowanych niepełnosprawnym czy wykaz szkół podstawowych z oddziałami integracyjnymi. Sam materiał nie był jednak tematem ożywionej dyskusji. Jako pierwszy na mównicę wyszedł wiceprzewodniczący Wojciech Hetkowski. Zachwalał działalność płockiego samorządu w stosunku do osób niepełnosprawnych i chwalił Tomasza Gorczycę, rzecznika osób niepełnosprawnych. Poszedł jednak o krok dalej.
- Miasto nie może rozwiązać wielu problemów, bo sfery decyzyjne niestety znajdują się gdzie indziej. Nawiążę do tego, co się dzieje w sejmie.Gdyby ludźmi odpowiedzialnymi za los Polaków byli ludzie pokroju osób decydujących w Płocku, myślę że do strajku by nie doszło. Nikt z płockich przedstawicieli nie powiedziałby, że nie przyjdzie na spotkanie, bo "mam ważniejsze zajęcie" - mówił Hetkowski.
Zaapelował też do radnych o wystosowanie apelu do rządu "żeby ich serca otworzyły się na protestujących w sejmie". Radny przyznał, że sam jest ojcem niepełnosprawnego dziecka, a taka osoba dostaje od państwa 720 złotych. - Nikt pewnie nie zastanawia się nad losem takiego dziecka, któremu zabraknie rodziców - mówił.
Wypowiedź wiceprzewodniczącego nieco zaskoczyła radnego Andrzeja Aleksandrowicza.
- Czy panu się punkty nie pomyliły? Nieraz wzywa pan do trzymania się porządku obrad. Nie wiem czy to miejsce do wygłaszania tyrad politycznych, a zwłaszcza wykorzystujących problemy osób niepełnosprawnych. Krytykuje pan rząd, który próbuje te problemy rozwiązać. Niech pan odpowie, co zrobiono przez ostatnie 20 lat, kiedy wielokrotnie rządziła pana formacja i środowiska polityczne, w których ma pan wielu przyjaciół - mówił radny PiS.
- Nie widzę, w którym momencie zaatakowałem rząd. Pokazuję tylko zjawisko, które istnieje. Mam dziecko niepełnosprawne, któremu się "udało". Czy to, że poprzednicy nic nie robili może być usprawiedliwieniem, żeby nic nie robić? Niech rząd pochyli się nad tymi, którzy nie wyjdą na ulicę z kilofami - odbijał piłeczkę Hetkowski.
Radnych nieco pogodziła przewodniczą klubu radny Prawa i Sprawiedliwości. Wioletta Kulpa zaapelowała o nietworzenie pustych apeli, a realną pomoc niepełnosprawnym płocczanom, którzy są blisko nas. Po chwili namysłu zaproponowała trzy realne pomysły. Po pierwsze zwiększenie dofinansowania z obecnych 20 tys. złotych na kolonie dla dzieci z rodzin dotkniętym problemem alkoholowym. Drugim pomysłem było poprawienie opieki dentystycznej dla osób z głębokim upośledzeniem.
- Jest jeden lekarz dentysta, który w Płocku zajmuje się dziećmi i dorosłymi z głęboką niepełnosprawnością. Dr Kubow ma zapisy na bardzo długie terminy. Czy możemy wspomóc, żeby w przypadku bólu zęba nie czekać pół roku? A niestety takie są terminy - mówiła radna. - Po 25. roku życia mamy tylko dwa oddziały po 25 osób i nie ma tam miejsca dla osób z głębokim upośledzeniem. Te panie nie są w stanie zając się osobami z takim upośledzeniem. Mamy tych dzieci nie mogą wyjść na zakupy, do lekarza, bo fizycznie muszą mieć tę osobę pod opieką. Czy jako samorząd możemy stworzyć oddział dla osób głęboko upośledzonych, by przez kilka godzin w ciągu dnia zająć się nią?
Prezydent Andrzej Nowakowski zaznaczył, że niepełnosprawni to w Płocku bardzo duża grupa, licząca ok. 10 tys. osób. Podziękował wszystkim urzędnikom i organizacjom zaangażowanym w pomoc.
- Ten materiał jest omawiany co roku. Zapewne gdyby nie obecna sytuacja, nie wzbudziłby takich emocji - mówił prezydent. - Szkoły specjalne w Płocku mogą być wzorem dla innych samorządów. Dotyczy to zwłaszcza Specjalnego ośrodka nr 1, który ma nową siedzibę. Dzieci otoczone ciepłem kadry pedagogicznej mogą wreszcie przebywać w obiekcie, który wspomaga ich rozwój.
Prezydent zapewnił też, że wnioski radnej zostaną przeanalizowane pod względem formalno-prawnym. Dokument, bez większej dyskusji, został przyjęty jednogłośnie.