Jak już informowaliśmy, w miniony piątek zawarto porozumienie pomiędzy płocką stacją pogotowia ratunkowego a strajkującymi ratownikami. Większość z Zespołów Ratownictwa Medycznego wróciła do pełnienia dyżurów.
- Dla mnie jego spisanie było bardzo ważne – stwierdziła Kęsicka w rozmowie z nami. - To istotne dla płocczan, by w końcu skończył się problem z dostępnością karetek. Co prawda jest to porozumienie wstępne, ale i ono cieszy – dodała.
Jak podkreśla dyrektor Kęsicka, ratownicy wznowili pełnienie dyżurów. Wrócili jednak do pracy warunkowo. Medycy czekają na konkrety: dotyczące podwyżek i zmian w systemie pracy. Nie chcą dalszych obietnic. Oczekują konkretów w ciągu najbliższych trzech tygodni.
- Ratownicy zastrzegli, że czekają 21 dni na działania ze strony ministerstwa i Narodowego Funduszu Zdrowia. Podkreślam, że w dalszym ciągu nie wiemy o jakich środkach na podwyżki możemy mówić. Kwoty nie zostały spisane nawet „na papierze”, nie mówiąc już o jakichś przelewach na konto – wyjaśnia dyrektor płockiego pogotowia.
Czy to oznacza, że kolejny strajk jest realny? - Mam nadzieję, że w ciągu tych 21 dni poznamy coś się zmieni. Najlepiej jakby wpłynęły do nas pieniądze na podwyżki - odpowiedziała Kęsicka.
Do 10 października ratownicy medyczni z płockiej stacji przebywali na zwolnieniach lekarskich. Zgodnie z obietnicą od poniedziałku 11 października wrócili do pracy. Sytuacja póki co jest opanowana.
- Już dzisiejszej nocy było więcej karetek – uspokajała dyrektor Kęsicka. - W tej chwili na 15 dobokaretek 14 już jeździ. W nocy dostępne będą wszystkie zespoły – dopowiedziała po chwili.
Kęsicka potwierdza, że w pewnej chwili sytuacja w płockiej stacji była dramatyczna. Dołożono wszelkich starań, by jak najszybciej wypracować konsensus na linii dyrekcja stacji – ratownicy.
- Nie da się ukryć, że było źle. Mieliśmy takie dni, że nie było żadnej karetki. Przy pomocy alokacji wspomagaliśmy się zespołami z Sierpca, Włocławka czy Glinojecka - mówi.
Jak przekonuje, choć osiągnięcie porozumienia nie było proste, to panującej sytuacji mieli dość wszyscy – łącznie z ratownikami.
- Chcieliśmy dojść do jakiegoś porozumienia. Ratownicy także czuli presję i poczucie odpowiedzialności za zdrowie i życie drugiego człowieka. Dlatego trzeba było jakoś ten konflikt zażegnać. W dalszym ciągu wszyscy czekają na konkrety z resortu zdrowia – podsumowała szefowa płockiej stacji pogotowia ratunkowego.
W rozmowie z nami zapewniono także, że po uzyskaniu konkretnych informacji m.in. na temat nowych stawek i warunków pracy ratowników medycznych, w Płocku wznowione zostaną rozmowy z pracownikami stacji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.