reklama

W klubie o kryzysie, kosmosie i Grze o Tron

Opublikowano:
Autor:

W klubie o kryzysie, kosmosie i Grze o Tron - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMedia społecznościowe są wykorzystywane do sprzedaży produktu, podsycania zainteresowania, o czym opowiadano w ramach „Czwartek Social Media”. Kojarzycie serial „Gra o Tron”? Agencji marketingowej udało się spowodować, że na najmniej lubianego bohatera pojawiło się w sieci kilka milionów memów, aby wyrazić swoją niechęć do niego. O serialu mówiło się nawet w czasie kilkumiesięcznego czekania na następny sezon.

Media społecznościowe są wykorzystywane do sprzedaży produktu, podsycania zainteresowania, o czym opowiadano w ramach „Czwartek Social Media”. Kojarzycie serial „Gra o Tron”? Agencji marketingowej udało się spowodować, że na najmniej lubianego bohatera pojawiło się w sieci kilka milionów memów, aby wyrazić swoją niechęć do niego. O serialu mówiło się nawet w czasie kilkumiesięcznego czekania na następny sezon.

Kolejny raz klub Poofa na ostatnim piętrze galerii Mazovia wypełnił się ludźmi zainteresowanymi tym, co można zdziałać w mediach społecznościowych. A można wiele, to po pierwsze. Po drugie, nie wszystko jest takie proste w komunikacji, a już szczególnie między przedstawicielami danej marki a użytkownikami internetu. Czasem zaczyna zgrzytać... Specjaliści określają taki stan mianem kryzysu. - Kryzys? Wiadomo, to brzmi dumnie – oceniła Monika Czaplicka z agencji Wobuzz, która była pierwszą prelegentką w trakcie drugiego spotkania „Czwartek Social Media”. - Tak naprawdę to zdarzył się tylko jeden najpoważniejszy.

To był strzał w stopę

Czaplicka odnosiła się do starej sprawy z 2013 roku, kiedy to telewizja „n” połączyła się z „Cyfrą +”, tworząc "nc +". Fuzji towarzyszyły wielkie oczekiwania, które szybko przerodziły się z wielką falę krytyki. W rezultacie odeszło 300 tys. abonentów. Najgorętsi krytycy nowej oferty nazywali ją „strzałem w stopę”. Rozczarowanie było tak duże, że postał nawet fanpage i forum „Antync+”. Późniejsze wyjaśnienia odnośnie zapowiadanych zmian w ofercie, z których firma zaczęła się szybko wycofywać, jednoczesne milczenie na Facebooku i informacja, że ogromne zainteresowanie spowodowało wydłużenie czasu oczekiwania na połączenie z centrum abonenta tylko spotęgowało narzekania. Firma zaniedbała komunikację z użytkownikami mediów społecznościowych. Wychodzi na to, że będzie i tak doskonale znana, skoro właśnie jej przypadek ilustruje błędy w komunikacji wśród ludzi, którzy działają w środowisku Facebooka czy Twittera zawodowo.

Dalsza część spotkania należała do Jagody Prętnickiej z SentiOne. Podała aż dziesięć powodów, dlaczego warto monitorować zasoby internetu z pomocą kluczowych haseł. - Żyjemy w świecie, w którym jest nadpodaż danych. Sami nie damy rady, tego wszystkiego jest zbyt dużo – przekonywała. Trzeba zacząć od audytu marki, czyli sprawdzenia jak ją widzą i opisują internauci, do czego wykorzystała przykład Płocka. - 89 proc. wzmianek o mieście, które pojawiają się głównie na Facebooku, jest pozytywnych – wskazywała na wykresy z prezentacji. Kolejny krok to zalezienie grupy docelowej (pomocne przy sprawdzaniu, kto ma najlepszy potencjał reklamowy na ambasadora konkretnej marki), następnie trzeba zrozumieć potrzeby konsumenta. Czasem warto zapytać, czego oczekują, jakich nowych smaków lodów, które firma mogłaby dodać do asortymentu. - Pamiętajcie, że ludzie nie lubią zmian. Kiedy zmodyfikowano wygląd platformy Allegro, w pierwszej fazie pojawiło się mnóstwo negatywnych emocji. Klienci chcieli szybko kupić i sprzedać. Dopiero po przekierowaniu użytkowników na fora, udało się to wszystko opanować – opowiadała Prętnicka.

Czwarty krok polega na utrzymaniu starych i pozyskiwaniu nowych przyjaciół, co tłumaczyła na przykładach ZTM w Warszawie i firmy zajmującej się księgowością. Kluczem do sukcesu okazało się włączanie się w dyskusje toczone w sieci. Ponadto warto sprawdzać i podpatrywać konkurencję, chociażby po to, aby wystrzegać się dostrzegalnych błędów. Trzeba też stworzyć jeszcze lepszy produkt, być wyczulonym na kryzysowe sytuacje, analizować kiedy i gdzie wspomina się o danej marce (np. program „Taniec z gwiazdami” czy „Harrego Pottera” komentujemy w mediach społecznościowych przy okazji telewizyjnej emisji), może nawet pokusić się o zostanie liderem opinii. A później zostanie już tylko jedno zadanie: sama sprzedaż. Przykład, którego użyła, najwidoczniej zainspirowała premiera kolejnego sezonu serialu „Gra o Tron”.

- Największa trauma z tą produkcją polega na wielomiesięcznym czekaniu między jednym a kolejnym sezonem. Zatrudniono agencję marketingową, aby zbadała o którym z bohaterów mówi się najgorzej. Wyszło na to, że zwyciężył Joffrey Baratheon. Opublikowano ogłoszenie z propozycją, aby „hejtować” go w memach. Kampania miała niesamowity zasięg. Na jednego biednego bohatera pojawiło się w błyskawicznym tempie kilka milionów prześmiewczych obrazków, haseł i filmików.

Twierdzi, że jego kanał nie przynudza...

Przyszedł czas na lokalny akcent - jako ostatni wypowiadał się pochodzący z Płocka Piotr „Kosa” Kosek, który prowadzi internetowy projekt „Astrofaza”. - W tym momencie to chyba jedyny kanał traktujący o komosie, chociaż naukowcem nie jestem i nie zostanę – zarzekał się z powodu.. matematyki. Siebie widzi bardziej w roli dziennikarza specjalizującego się w nauce. - To taka moja cegiełka w podbój kosmosu przez człowieka. Dokładam swoją pasję. Ona bezwzględnie musi być. Jeśli ktoś jest nastawiony wyłącznie na zarobek z prowadzenia własnego kanału w internecie, to istnieje duża szansa, że mu się to nie uda. O zmonetyzowaniu swoich zamierzeń trzeba myśleć już od samego początku – radził, dlatego najlepiej obie te sprawy, pasję i chęc zarobku, połączyć. Ale to nie wszystko. - Na starcie trzeba się ze wszystkim otrzaskać, aby pojawiła się w tym jakaś doza profesjonalizmu. Ja na przykład zacząłem, bo chciałem jakoś się realizować i padło na to, co było moją pasją od dziecka: na kosmos.

Przez pół roku jednocześnie pracował i rozwijał kanał. Później nadszedł czas na decyzję: albo inna praca i okazjonalne wrzucanie materiału, albo podjęcie ryzyka. Wybrał tę drugą opcję. - Dzisiaj mam przeszło 62,5 tys. subskrypcji. A czy ma się z tego sensowny zarobek? Myślę, że to kwestia indywidualnych potrzeb. Ceny reklam są uzależnione m. in. od specjalizacji danego kanału. - Przy czołowych youtuberach to ja zarabiam grosze – przyznał z uśmiechem. Do niego zgłosiła się firma produkująca teleskopy. Najważniejszy z punktu widzenia reklamodawcy pozostaje zasięg kanału.

Nie ma co liczyć na odłożenie całego zarobku na konto. - Pieniądze są potrzebne do dalszego rozwoju – nie ukrywał płocczanin. - We wszystkim przydało się doświadczenie zdobyte w mediach, łatwiej docierało się do ludzi. A jeszcze realizacja, montaż, produkcja. W przyszłości ludziom będzie trudniej zacząć ze względu na bardziej wyśrubowane wymagania. Wcześniej, nawet jak dźwięk był słabszy, to jakoś przechodziło. Teraz widzowie zwracają coraz większą uwagę na jakość materiału.

Najwięcej czasu poświęca odcinkom tematycznym, jak promy kosmiczne. Sprawdza źródła, poszukuje nowych. - Nie prowadzę przecież kanału z moimi własnymi przemyśleniami. Chciałbym, aby ludzie czerpali z niego wiedzę – tłumaczył Piotr Kosek. Czyli w takim razie UFO odpada? Niekoniecznie. - Sama nauka rzadko kiedy pobudza emocje. Temat UFO wzbudza zainteresowanie, mimo że tu nikt nie zna odpowiedzi. Ale staram się, aby to był jedynie dodatek – mówił w czwartek.

Cieszą go maile, że ktoś pod wpływem jego programu podjął decyzję o zostaniu astrofizykiem. - Ludzie w nowych mediach nie szukają blichtru. Liczy się tu kontakt z widzem. Dokładnie jakby usiadło w pubie dwóch kolegów – i pogawędziło sobie o kosmosie.

Zobaczcie w naszej galerii zdjęcia ze spotkania:

Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE