reklama

Uczcili pamięć swojego wielkiego patrona

Opublikowano:
Autor:

Uczcili pamięć swojego wielkiego patrona - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościChociaż uznawany jest za jednego z najznamienitszych kompozytorów muzyki klasycznej XX wieku, był czas, gdy pod pseudonimem Derwisz komponował piosenki dla Kaliny Jędrusik czy Bogdana Łazuki. Był do tego zmuszony ciężką sytuacją życiową, gdy brakowało mu pieniędzy na godziwe życie.

Chociaż uznawany jest za jednego z najznamienitszych kompozytorów muzyki klasycznej XX wieku, był czas, gdy pod pseudonimem Derwisz komponował piosenki dla Kaliny Jędrusik czy Bogdana Łazuki. Był do tego zmuszony ciężką sytuacją życiową, gdy brakowało mu pieniędzy na godziwe życie.

Problemy finansowe Witolda Lutosławskiego są szokujące, jeśli weźmie się pod uwagę, że uznawany jest om za jednego z największych – obok Fryderyka Chopina i Karola Szymanowskiego – kompozytorów polskich wszech czasów. Wielu muzykologów stawia go w jednym rzędzie z Belą Bartokiem, Siergiejem Prokofiewem i Olivierem Messiaenem jako klasyka muzyki dwudziestowiecznej. Imponująco przedstawia się lista nagród i odznaczeń przyznawanych mu w kraju i za granicą. Był jednym ze współtwórców Związku Kompozytorów Polskich, współorganizatorem Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień".

We wczesnych kompozycjach Witolda Lutosławskiego dało się odczuć jego fascynację folklorem. Później były neoklasycyzm, okres dodekafoniczny oraz aleatoryzm kontrolowany. Ta właśnie technika kompozytorska została wykorzystana przy tworzeniu „Gier weneckich”, które melomani z naszego miasta i okolicy mogli usłyszeć w piątkowy wieczór w wykonaniu Płockiej Orkiestry Symfonicznej pod batutą Vladimira Kiradjieva. To utwór awangardowy, niezwykle trudny w odbiorze. Ale niełatwy również dla wykonujących go muzyków. Tym większe słowa uznania należą się płockim symfonikom, którzy zdołali poradzić sobie z niesynchroniczną grą wymagającą prawdziwej wirtuozerii.

Niemałym wyzwaniem okazał się również drugi utwór Witolda Lutosławskiego wykonywany w piątkowy wieczór - „Śpiewokwiaty i śpiewobajki czyli 9 pieśni na sopran i orkiestrę”. Co ciekawe, ten cykl sopranowych pieśni orkiestrowych oparty jest na wierszach dla dzieci francuskiego surrealisty Roberta Desnosa. Ale i tym razem orkiestra poradziła sobie doskonale, wspierana przez bułgarskiego dyrygenta Vladimira Kiradjieva. Zasłużył on zresztą na słowa najwyższego uznania za niesamowitą ekspresję, z jaką przeprowadził płockich symfoników przez tak trudną muzyczną materię. Intrygująco w „Śpiewokwiatach i śpiewobajkach” zabrzmiał również sopran Kamili Kułakowskiej.

W drugiej części koncertu zabrzmiała zupełnie inna w klimacie, ale i pod względem struktury muzycznej VII Symfonia d-moll Antonina Dvoraka. Utwór zamówiony przez Londyńskie Towarzystwo Filharmoniczne w czasach, kiedy Czechy (podobnie jak Polska) mogły jedynie marzyć o swojej państwowości. Sytuacja ta pozostawała nie bez wpływu na całą twórczość jednego z najznakomitszych czeskich kompozytorów. Nieprzypadkowo VII Symfonia pisana była w tonacji molowej.

Piątkowy koncert zbiegł się z otwarciem ekspozycji „Lutosławski in Memoriam” przygotowanej przez Płocką Galerię Sztuki. Tablice, dzięki którym można dowiedzieć się wielu nieznanych faktów z życia artysty, będą dostępne w hallu Państwowej Szkoły Muzycznej do 8 marca.

Koncert i wystawa "Lutosławski in memoriam" to początek cyklu wydarzeń muzycznych związanych z rokiem Witolda Lutosławskiego przygotowywanych przez POS. Ich organizacja możliwa była dzięki dotacji, którą płocka orkiestra dostała z ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego. Godne podkreślenia jest, że spośród ponad 300 złożonych wniosków o dofinansowanie, płocki został oceniony jako jeden z dziesięciu najlepszych.

Niedawno dało się słyszeć, że Płocka Orkiestra Symfoniczna zbyt często gra lekki repertuar, kosztem tego, co w muzyce najbardziej wartościowe. Tymczasem w piątek rzeczywistość okazała się brutalna. O ile bowiem ta „lekka, łatwa i przyjemna” muzyka do sali koncertowej PSM przyciąga prawdziwe tłumy, to w piątkowy wieczór nie trzeba było myśleć o dostawianiu dodatkowych krzesełek. Trudno w tej sytuacji uciec od pytania, czy płoccy symfonicy powinni stawiać wyłącznie na "ambitny" repertuar i liczyć się z graniem dla garstki melomanów, czy przynajmniej raz na jakiś czas postawić również na coś lżejszego i zapełniać widownię do pełna.



fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock


Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE