W środę odbyło się kolejne spotkanie prezydenta Andrzeja Nowakowskiego z mieszkańcami Wielkiej Płyty. Dyskusja trwała blisko dwie godziny i wiadomo tylko, że konsensusu jak nie było, tak nie ma.
Już po raz kolejny prezydent spotkał się z mieszkańcami Wielkiej Płyty, którzy domagają się budowy nowego przedszkola. Prezydent proponuje jednak adaptację na potrzeby przedszkola skrzydła w Szkole Podstawowej nr 3. Obie strony przerzucały się argumentami, ale nikomu nie udało się przekonać drugiej strony do swoich racji.
[ZT]14472[/ZT]
Koncepcje rozwiązania problemu są dwie: budowa nowego budynku lub adaptacja skrzydła pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 3. Wówczas w miejscu wyburzonego przedszkola mógłby powstać teren rekreacyjny. Koszt budowy nowego przedszkola urzędnicy szacują na około 8 milionów złotych. Zwracają przy tym uwagę, że ceny robót budowlanych w ostatnim czasie podrożały. Adaptacja szkoły to zaś koszt około 4 milionów złotych.
Od września jeden oddział Miejskiego Przedszkola nr 17 został utworzony w budynku Szkoły Podstawowej nr 3. Rodzice narzekają na warunki, w jakich przebywają przedszkolaki, jedna z przybyłych nazwała je nawet skandalicznymi.
- Jak sześciolatki mają uczyć się liter, skoro co chwilę słyszą dzwonek? Jedzenie jest donoszone z przedszkola, zupy nalewane z termosów - wskazywała. - Dzieci nie mogą nawet wyjść do toalety kiedy chcą, ale wtedy, kiedy im się pozwoli. Czy to są warunki na miarę XXI wieku?
Mieszkańcy nie chcieli też, żeby przedszkole było połączone ze szkołą. Chcą nowego budynku, tak jak np. na Podolszycach czy Międzytorzu. Przypominali, że kilka miesięcy temu zebrali ponad 2 tys. podpisów pod stosowną petycją. - Gdzie one są? Nie mają już żadnego znaczenia? - pytali wściekli. - Nie mają - wtrącił Tomasz Korga, wiceprzewodniczący rady miasta. Zarządził głosowanie - wszyscy obecni na sali podnieśli rękę w górę na pytanie czy chcą nowego przedszkola.
- Ze starych murów nigdy nie zrobi się nowych - mówili. - Osiedle i mieszkańcy zasługują na nowe przedszkole. W miejscu szkoły można utworzyć np. dom seniora czy szkołę średnią.
Prezydent wskazywał, że problemem Płocka jest za duża ilość budynków oświatowych, które trzeba adaptować. Tak jak np. budynek po gimnazjum przy Jakubowskiego, który niedługo posłuży jako siedziba POKiSu. Tam udało się zyskać dofinansowanie, ale jak mówił prezydent: na szkoły i przedszkola Unia Europejska nie przyznaje dofinansowań. Nie ukrywał, że na takie inwestycje trudniej znaleźć pieniądze. Odbijał też piłeczkę wskazując, że remont właśnie przechodzi przedszkole przy Gałczyńskiego.
- To nie był budynek przedszkolny, a stara stołówka PKN Orlen, przystosowana później na potrzeby przedszkola - przypomniał. - Za chwilę skończymy adaptację. Ze starego budynku zostały tylko mury, a gwarantuję, że nikt nie pozna go od środka.
Prezydent argumentował też, że rachunek ekonomiczny w całym mieście musi się zgadzać, a w budżecie ciężko znaleźć dodatkowe kilka milionów. Cztery miliony to spora kwota, choć inaczej widzieli to zebrani mieszkańcy. - Jest pan dobrym gospodarzem i na pewno znajdzie te środki. Pomożemy panu! - mówili mieszkańcy. Prezydent odpowiadał, że adaptacja to tańsze, ale wcale nie gorsze rozwiązanie. Jakość ma być zachowana, ale w ogóle nie przekonywało to mieszkańców. Irytował ich także fakt włączenia mieszkańców całego miasta do głosowania nad koncepcją rozwiązania problemu.
- Budżet jest całego miasta - odpowiadał Nowakowski. - Koszty remontu szkoły i tak będziemy musieli ponieść, bo jak państwo mówią - niedługo strach tam będzie iść.
Podczas poprzedniego spotkania prezydent obiecał przygotowanie obu koncepcji, ale w środę mieszkańcy zobaczyli tylko jedną - adaptacji szkoły. Jak wskazywała Zofia Ulińska z urzędu miasta, budynek byłby bardzo podobny do nowego przedszkola na Podolszycach, ze względu na zbliżone rozmiary działek i architekturę. Zapewniała również, że w budynku szkoły nie ma azbestu, a ten mimo swojego wieku jest w dobrym stanie technicznym.
- Oczywiście wymaga nakładów i remontów, ale ogólnie stan budynku jest dobry. Rodzice mogą zwrócić się do dyrekcji z prośbą o wgląd w książkę techniczną budynku - przekonywała. - Adaptacja budynku to dużo mniejsze koszty dla miasta.
Tego wystąpienia słuchała już zaledwie garstka mieszkańców, którzy i tak stawili się mniej licznie niż poprzednio. W dyskusji wzięło udział ok. 40 mieszkańców, a w czasie jej trwania poirytowani brakiem obietnicy o budowie nowego przedszkola opuszczali salę kolejni uczestnicy.
Sprawa przedszkola przy Kossobudzkiego z pewnością powróci na najbliższej sesji rady miasta oraz przy okazji zatwierdzania budżetu na 2018 rok.