Hospicjum, które istnieje od 30 lat, właśnie się rozbudowuje. Zostanie utworzone nowe skrzydło, w którym znajdzie się miejsce na kilka nowych łóżek. Modernizacja nie byłaby możliwa, gdyby nie hojność mieszkańców. O sprawach bieżących i o skrawku ważnych wydarzeń z przeszłości placówki opowiada Tomasz Korga, prezes hospicjum miejskiego.
Joanna Winiarska: Zanim wytłumaczymy wszystkim Czytelnikom, co i jak, o tym, jakie zmiany szykujecie i co dobrego robicie, proszę powiedzieć, czy znacie wszystkich darczyńców?
Tomasz Korga: Budowa hospicjum parę lat temu to było naprawdę wielkie wydarzenie. Do ostatniego dnia nie wiedzieliśmy, skąd będziemy mieli okna w tym budynku. Przyjechał samochód i nam je przywieziono. Próbowałem pytać tego, co nam dostarczył, ale on nic nie chciał powiedzieć. Zapewnił, że tak mu kazano i koniec. Przywieźć, rozładować, sprawdzić, czy pasują i odjechać. Dotąd ja nie wiem skąd mamy te okna. Naprawdę!
Kto wam tak pomagał, mieszkańcy?
Też, oczywiście, wszyscy. Płockie firmy skrzyknęły się i działały, by powstało hospicjum. Wszystko z dobrej woli i za pieniądze, które hospicjum nie zdołałoby zebrać. Nigdy. I tak rozpoczął swoją działalność oddział stacjonarny hospicjum dla 14 chorych. Pierwszy oddział w tej części Mazowsza, gdzie mieści się do chwili obecnej. Po dwóch, trzech latach, opierając się i korzystając z sympatii innych osób, dobudowaliśmy kolejne skrzydło, w którym powstało miejsce dla osób w stanie śpiączki mózgowej.
Do tego miejsca, w który rozmawiamy, i które teraz się rozbudowuje, prowadziła nieco kręta droga. Uzyskaliście wsparcie mieszkańców i władz miasta. Proszę opowiedzieć, jak to wyglądało.
W 1989 utworzyliśmy nasze stowarzyszenie i działamy od tego czasu. W tym roku przypada 30. lecie stowarzyszenia i hospicjum. Byliśmy przy ul. Bielskiej 19, potem na terenie Caritas Diecezji Płockiej. Z początkiem 2001 roku, dzięki władzom miasta i ludziom dobrej woli, został wyremontowany budynek po byłej przychodni Cotexu przy ul. Granicznej, dziś Piłsudskiego 37.
No dobrze, rozmawiamy o murach, ale ja bym chciała się dowiedzieć, co kryje się za nimi. Niektórzy mówią na nie "umieralnia" i omijają szerokim łukiem.
Hospicjum to też życie, jak mówił ks. Eugeniusz Dudkiewicz, jaka umieralnia! Do ostatniego momentu z tymi osobami się rozmawia, daje im śluby, chrzci się dzieci, następują tu pogodzenia. Kiedy opieka szpitalna kończy się, ale jeszcze nie chcemy decydować się na oddział, można przyjść do nas również po wsparcie, którego udzielimy. Personel wspomagają wolontariusze. Wśród nich są zarówno młodzi ludzie, jak i osoby dorosłe, bez których nie wyobrażamy sobie funkcjonowania. Ich pomoc jest niezbędna. W każdej chwili też można dołączyć do tej grupy, do czego serdecznie zapraszam.
To część życia, którą jednak odsuwamy. Gdy nas problem nie dotyczy, rzadko chcemy tu być…
No tak, ale powiem pani, że to miejsce jest przepełnione najważniejszymi nieraz momentami w całym życiu. Kiedy robimy rachunek sumienia, kiedy podsumowujemy swoje życie? Tu, na tych łóżkach właśnie. A my widzimy te momenty. Jak nagle ludzie, którzy nie odzywali się do siebie pół życia – godzą się tu. Nieraz w absolutnej ciszy. Bez jednego zamienionego słowa.
Wspominał Pan, że gdyby nie ludzie, czasem nie mielibyście za co zapłacić rachunków. Czy dalej jest tak trudno?
Generalnie trzeba podkreślić, że gdyby nie pomoc ludzi, którzy mają takie otwarte serce i wpłacają ten 1 proc. to byśmy nieraz nie mieli, jak się utrzymać i jak zapłacić za bieżące wydatki. Od 1 stycznia ma być już lepiej, bo podpisaliśmy bardziej korzystny kontrakt z NFZ. Wpisaliśmy się w geografię pomocy i wsparcia i jesteśmy zauważeni jako to miejsce, które niesie pomoc. Można korzystać z naszej poradni i pomocy domowej. Zapewniamy taki parasol ochronny i ludzie to najwyraźniej doceniają.
Potrzeby są duże i podęliście decyzję o rozbudowie. Co planujecie? Fundusze już po raz kolejny uzyskaliście z darowizn.
Stwierdziliśmy, że konieczne jest podwyższenie standardów jakości opieki. Ponieważ od wielu lat płocczanie wspierają nas 1 proc. skorzystaliśmy z tych pieniędzy. Muszę podkreślić, że ich łaskawość była ogromna, za co będziemy dziękować. Za tę sumę podjęliśmy rozmowy z wykonawcami i wybraliśmy na drodze przetargu firmę, która rozpoczęła budowę pawilonu.
A jak będzie wyglądać nowe skrzydło? Jeśli będzie więcej łóżek to też będzie potrzeba więcej kadry? Rozważacie zatrudnienie dodatkowego personelu?
Pokoje, które są dotychczas dwuosobowe, zostaną zmienione na jednoosobowe. Utworzymy sześć dodatkowych miejsc. Będzie pełne zaplecze magazynowe, pomieszczenie socjalne, sale - telewizyjna, rehabilitacyjna i konferencyjna. Na starej części powstaną pokoje jednoosobowe, tym samym poprawi się jakość opieki. Będzie się to wiązało ze zwiększeniem kadry. Przewidujemy zatrudnienie niewielkiej liczby osób. Jesteśmy w trakcie rozmów z dużymi płockimi firmami zajmującymi się wyposażeniem.
Kiedy przewidywane jest zakończenie inwestycji?
Koniec prac jest przewidzianych na grudzień 2018 roku. Aktualnie prace stoją ze względu na warunki pogodowe, ale na ten moment jesteśmy na etapie wykonania fundamentów i podłączeń.
W takim razie z niecierpliwością czekam na to, by zobaczyć efekty prac, a Panu bardzo dziękuję za miłą rozmowę.
Dziękuję również.
Stowarzyszenie Hospicyjno-Paliatywne "Hospicjum Płockie" pod wezw. Św. Urszuli Ledóchowskiej należy do najstarszych hospicjów w Polsce. Rocznie z pomocy stowarzyszenia korzysta 500 chorych i ich rodzin. Organizacja prowadzi hospicjum stacjonarne, hospicjum domowe dla dorosłych i dzieci, zakład opiekuńczo-leczniczy, sprawujący opiekę nad pacjentami pozostającymi w stanie śpiączki mózgowej, a także poradnię opieki hospicyjnej. W każdej chwili można je wspomóc swoją darowizną, a także 1 proc. z podatku.