Pogoda sprzyjała organizatorom siódmego Orszaku Trzech Króli w Płocku. Uczestnicy założyli korony i ze śpiewnikami w dłoniach przemierzali ulice miasta, aby na końcu, podobnie jak mędrcy ze Wschodu, pokłonić się Dzieciątku.
W tym roku płocczanie spotkali się przy Wyższym Seminarium Duchownym, aby tam wraz z biskupem Piotrem Liberą, prezydentem Płocka, Andrzejem Nowakowskim i starostą Mariuszem Bieńkiem spojrzeć wysoko do góry, by obejrzeć część przygotowanej scenki przypominającej o wyborze Jana Pawła II na Ojca Świętego. Chwilę później powitano mędrców ze Wschodu. Jako pierwszy wyłonił się król Kacper (w tej roli wystąpił ks. Krzysztof Jaroszewski), a tuż za nim wkroczył na koniu król Baltazar (w odpowiedniej charakteryzacji Jerzy Obrębski, szef płockiej Solidarności) i trzeci władca, król Melchior (wcielił się w niego Andrzej Żabka, przedsiębiorca z Gąbina). Przed nimi w orszaku podążali członkowie grupy rekonstrukcyjnej. Niektórzy płocczanie wspominali po drodze trasę orszaku wiodącą do Orlen Areny, inni przypominali sobie trasę w towarzystwie... zaczepnych diabełków, chwaląc za pomysł. Tym razem zabrakło takich elementów na trasie. W programie umieszczono dwie scenki, przygotowano korony i śpiewniki, a także poczęstunek.
Można szacować, że w orszaku wzięło udział około 10 tys. osób. Tłum wypełnił Al. Jachowicza. Wielobarwny, rozśpiewany korowód przeszedł bowiem "stanisławowym traktem" od Wyższego Seminarium Duchownego ulicami: Nowowiejskiego, Kwiatka, Bielską i Jachowicza do parafii św. Stanisława Kostki, by wziąć udział we Mszy Św. Wierni stali wszędzie, łącznie z miejscami dla chóru, schodami, a niektórzy już na zewnątrz. W trakcie nabożeństwa wszyscy pokłonili się zbawicielowi, w tym… marszałek Józef Piłsudski, który „zawierzył mu sprawy ojczyzny”, i św. Stanisław Kostka. Przypomniano, że w 2018 roku przypada 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, ponadto 450. lat temu urodził się w Rostkowie patron naszej diecezji i zarazem patron dzieci i młodzieży. Tym razem w rolę Świętej Rodziny wcielili się: Aleksandra i Piotr Stupeccy z synem Stanisławem.
Homilię wygłosił ks. biskup Piotr Libera, który dziękował zarówno organizatorom, jak i uczestnikom, że wszyscy zdecydowali się wyruszyć podobnie jak trzej królowie poszukujący mesjasza, by oddać mu pokłon i ofiarować dary. Zainaugurowano właśnie obchody roku św. Stanisława Kostki.
- Imię św. Stanisława Kostki, znane na całym świecie, szczególnie nas zobowiązuje. Był młodym szlachcicem, klerykiem jezuickim. Urodził się na Mazowszu, tu uczył się znaku krzyża świętego i treści „Ojcze nasz”, klękał do modlitwy. Pytają mnie, dlaczego mi na tym św. Stanisławie zależy. Kogo może obchodzić szlachcic sprzed 450 lat, z którego zrobiono ckliwego świętoszka z ładną buzią, co to mdleje z wrażenia, jeśli ktoś w jego obecności przeklnie. Odpowiadam więc, że nie wolno takich pereł łatwo gubić. Bo nawet taki słodki św. Stasio, jak to czasem pieszczotliwie się o nim mówi, przekonywał młodych ludzi w naszej diecezji, którzy prawie przez cały XX wiek tłumnie chodzili na listopadową nowennę jemu poświęconą. Co roku we wrześniu ciągną do Rostkowa tysiące młodych ludzi. Coś w nim odkrywali. Odkrywali, bo był to młody człowiek z charakterem na mazowiecki, renesansowy sposób. Porwany przez wielkie ideały odnowy Kościoła.
Dalej przypominał, że św. Stanisław Kostka wybrał się w dobie kontrreformacji do Wiednia do jednego z najlepszych kolegiów jezuickich. - Z początku miał słabe stopnie, po dwóch latach celujące z greki i łaciny. Chciał więcej, bazując na słowach Seneki „Do wyższych rzeczy jestem zrodzony”. Nie przyjął tego starożytnego motta po to, aby się wywyższać, tylko sposobić do orlich lotów. Do zdobycia solidnego wykształcenia. Mając 16 lat udał się w podróż z Wiednia do Rzymu, po drodze nie stroniąc od solidnej pracy w klasztorze. Nie dając się złamać rodzinie. Świetny piechur. Nie miał wielkopańskich kompleksów ten kasztelański synalek. Trzymał się ludzi, ale takich, którzy go poprowadzą po właściwej drodze, nauczą ukochania Boga, wytrwale, z pasją. Zapraszam do całorocznej wędrówki ze św. Stanisławem Kostką. Nie bójmy się wracać inną drogą, jak trzej królowie. Drogą ideałów, porzucenia wygodnej kanapy lenistwa, zakasania rękawów, zmagając się ze swoimi wadami czy duchową pustką. Załóżmy solidne, górskie buty i wyruszajmy. I ciebie, św. Stanisławie proszę i zapraszam , wyrusz z nami.