W płockim ogrodzie zoologicznym kilka miesięcy temu zwiedzającym udostępniono akwaria. Mają już kolejny pomysł, w jaki sposób przyciągnąć do ogrodu płocczan i turystów. Chęci i plany są, nawet przygotowano wizualizacje. Jest tylko jeden problem, pieniądze.
Płockie zoo rozwija się i wzbogaca. Jeszcze dwa lata temu, nie licząc bezkręgowców, mieli pod opieką 312 gatunków. Obecnie już 508, co przekłada się na 7 tys. 631 podopiecznych. Ostatnio opowiadał o nich płockim radnym z komisji kultury, sportu i turystyki dyrektor zoo, Krzysztof Kelman. Na terenie ogrodu prowadzą ponad 50 programów hodowli gatunków zagrożonych, a nawet wymarłych w naturze. W takich przypadkach ogród musi zgłosić się do koordynatora takiego gatunku prowadzącego specjalne księgi rodowodowe i to on decyduje, w którym ogrodzie będą tworzone pary i grupy hodowlane. W ten sposób dostaliśmy tygrysy syberyjskie i słonie indyjskie. Zwierzęta zoo otrzymuje bezpłatnie, musi jednak pokryć koszty transportu. Ale czy rzeczywiście drobnostką jest przywóz słonia?
- Z pozoru wydaje się, że to nie są duże koszty – mówił dyrektor Kelman. -. W rzeczywistości za sprowadzenie dwóch 5-letnich słoni trzeba było zapłacić 15 tys, tyle że euro. Na połowę tej kwoty znaleźliśmy sponsora.
Poprzedni rok dla płockiego zoo okazał się bardzo pomyślny. Wystarczy wspomnieć przyjazd pięcioletnich słoni indyjskich, Mong Tine i Shwe Myar, przybyły tamaryny dwubarwne, Roni i Ronaldo, czyli para wilków grzywiastych, renifery fińskie, mamy kangury rude, które już skaczą po wiosennej trawce na wybiegu. Urodziła się u nas ponad setka zwierząt z ponad 30 gatunków.
Przeliczając na dni wychodzi na to, że w 2016 roku ogród zoologiczny odwiedziło dziennie ponad pół tysiąca osób (dokładnie 577). Frekwencja wyniosła 211 tys. 185 zwiedzających, co przekłada się na lepszy wynik niż rok wcześniej, 186 tys. 21 osób. A to z kolei generuje coraz korzystniejszy wynik finansowy. W 2015 zarobili 1,6 mln zł, a już rok później 2,4 mln zł. Także w tym roku spodziewają się frekwencji na poziomie ćwierć miliona zwiedzających, z czego około połowa to turyści z całej Polski, Torunia, Warszawy czy Łodzi. - Chwalą nasze zoo. Wielokrotnie słyszałem, że nasze płockie jest ładniejsze – cieszył się dyrektor. - Studenci odbywają u nas praktyki terenowe np. dotyczące rozrodu gadów albo płazów. Ostatnio gościliśmy studentów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Powstają u nas prace licencjackie i magisterskie, a nawet doktorskie.
Zdaniem dyrektora zoo jest parkiem, który jest chroniony i wymaga dużej dbałości. A hałas? Krzysztof Kelman wskazuje na ten kolejowy i dobiegający od strzelnicy. - Jestem za tym, aby tę strzelnicę przenieść gdzieś za miasto. U nas musi być czysto i bezpiecznie. Mamy to nasze słynne miejsce, plac przy grzybku. Bezkarnie można się tam położyć na trawie i zrobić piknik.
Z widokiem na Wisłę i wybieg słoni
Nowe akwaria składają się z 23 zbiorników umieszczonych w krętym korytarzu, mieszczą niemal 2,5 tys. ryb ze 186 gatunków. - Niektórzy pytają z niedowierzaniem, gdzie się to wszystko zmieściło. Odpowiadam, że rozepchaliśmy ściany - mówił żartobliwie dyrektor, prezentując zaplecze akwariów z kolejnymi zbiornikami. Najnowszy nabytek to wunderpus photogenicus, czyli najbardziej fotogeniczna, biało-czerwona, paskowana ośmiornica, która lubi się... chować. Po zwinięciu jest wielkości małego spodeczka (całkowita długość to około 23 cm). Na wyposażenie, zwierzęta i rośliny z akwariów zoo wydało 1,1 mln zł, natomiast Ratusz poniósł koszty budowy w wysokości 5,8 mln zł.
Odnośnie dalszych planów, przede wszystkim należy wspomnieć o wejściu do zoo. Nie o takim typowym z bramą, jak teraz, tylko o czymś bardziej eleganckim. Obecna brama stałaby się bramą gospodarczą, a do zoo wchodziłoby się przez nowy budynek z restauracją połączoną z funkcją dużej sali dydaktycznej, z wejściem od strony miasta (bez konieczności kupowania biletu) oraz od strony zoo (dla osób z biletami). - W restauracji byłaby wstawiona wielka szyba, a za nią rozciągałby się widok na wybieg dla słoni – dodawał dyrektor. To oczywiście nie oznacza, że pracownicy z zoo staną się także pracownikami restauracji. Krzysztof Kelman wyjaśniał: - Chodzi o lokal do wynajęcia przez przedsiębiorcę, który musi liczyć się z zainwestowaniem kapitału w niezbędne wyposażenie. Już teraz zoo ma ponad 20 najemców na terenie ogrodu, którzy prowadzą swoją działalność. Zoo czerpie z tego dochód.
Najemca restauracji, jeśli oczywiście powstałaby taka w przyszłości, podpisałby umowę z miastem. Dyrektor jednocześnie zastrzega, że lokal gastronomiczny nie jest żadną fanaberią. - Ogrody zoologiczne inwestują w podobne miejsca, tworzą nawet hotele. W Czechach hotel zarabia na potrzeby zoo. Podobnie dzieje się u Duńczyków, Szwedów albo Holendrów. Dzięki temu goście spędzą u nas cały dzień, a turyści nawet cały weekend. Poza hamburgerem i frytkami, kiedy zgłodnieją, będą mogli skorzystać z bardziej urozmaiconego menu.
W środku planują umieszczenie kas biletowych z elektronicznym systemem weryfikacji biletów, toalety, biuro dla ochrony i kolejną atrakcję, pawilon zwierząt nocnych. Pracownicy płockiego ogrodu czasem korzystają z gościnności innych ogrodów zoologicznych w całej Europie, dlatego u nas przydałby się także pokój gościnny dla osób przyjezdnych w związku z transportami zwierząt z innego zoo. Na koncepcję budynku nie wydali nawet złotówki. Pomógł im znajomy architekt, który zajmuje się projektowaniem ogrodów zoologicznych.
Zdają sobie sprawę z bolączki, jaką są miejsca parkingowe, bo tych, szczególnie w sezonie letnim, brakuje. Nie mamy „witaczy” z reklamą ogrodu przy wjazdach do miasta. W dodatku te stare znaki z napisem „zoo” stały się już wyblakłe. Warto pomyśleć o ich wymianie. Przy akwariach wciąż przydałyby się tablety umożliwiające dostęp do informacji o podwodnych stworzeniach. Nadal czekają na ruch ze strony Ratusza w związku z budową wejścia do zoo od strony nabrzeża wraz z kasą biletową czynną od maja do września i z infrastrukturą techniczną. Do zagospodarowania mają 4,35 ha terenów zakupionych w 2007 roku w celu uatrakcyjnienia i powiększenia zoo. - Wiem, co tam powinno powstać, ale to wszystko kwestia miejskiego budżetu – rozkładał ręce dyrektor. - Z unijnych dopłat udało nam się otrzymać 45 proc. środków do kompleksu wybiegów panter śnieżnych i tygrysów, dzięki czemu zagospodarowaliśmy tę część ogrodu, która wcześniej nie była przeznaczona do zwiedzania.
Dyrektor zaprowadził radnych m.in. do najnowszych mieszkańców, pary orłosępów brodatych. Ptaki lubią żywić się kośćmi. - Taką wielką kość ptak unosi do góry i zrzuca na kamienie, rozbijając na drobniejsze części nadające się do połknięcia. Orłosępy tępiono, ponieważ w ich gniazdach leżały także ludzkie kości. Podejrzewano, że poluje na dzieci. Jeśli ktoś zginął w Alpach, to i ptak kośćmi nie pogardził. Aby stworzyć jak najlepsze warunki do hodowli ptaków, przed ich przybyciem do Płocka, woliera przeszła gruntowny remont pod okiem koordynatora.
Makaków japońskich na razie nie zobaczymy. - Poprawiamy ogrodzenie i powiększyliśmy budynek pod potrzeby coraz liczniejszego stada. W tej chwili są w małpiarni, ale wrócą – zapewniał dyrektor. - A ich miejsce trafi para gibbonów, które siedzą w tej chwili na zapleczu.
Surykatki sympatycznie wyglądają, lecz to tylko pozory. - Wydawałaby się takie miłe, słodkie. Nieprawda, to są drapieżniki – podkreślał Krzysztof Kelman. - Tak jak u wilków, w grupie rodzinnej rodzić może wyłącznie samica alfa. Jeśli urodziłaby inna, może zostać wygoniona. Tworzenie nowych grup jest bardzo problematyczne, inaczej zabijają się między sobą. Dlatego trzeba tworzyć nowe grupy z niespokrewnionych osobników. Czasem trzeba je oszukiwać zapachami.
Leniwce dwupalczaste potrafią przespać zawieszone na gałęzi nawet 22 godziny w ciągu doby. - Czasami się ruszają – śmiał się Krzysztof Kelman. Chociaż czynią to bardzo wolno. Za to bardzo dobrze widać długie pazury u Morisa i Zary! Koszty ich miesięcznego utrzymania wynoszą około 300-400 zł, zwierzęta żywią się głównie owocami i warzywami.
Na koniec komisja rekomendowała przyznanie zoo 10 tys. zł na zabawki edukacyjne przy wejściu do pawilonu z akwarystyką. Ale czy na tym powinno się poprzestać? Do kasy miasta wpłynęło dodatkowo niemal 30 mln zł, prezydent zapowiedział dofinansowanie do budowy stadionu w 2018 roku. Radni ostatecznie zdecydują, czy to rzeczywiście właściwe posunięcie.