Czy targi pracy mają sens? Różnie bywa z odpowiedziami. Dla jednych warto je organizować, jeśli chociaż kilka osób znajdzie zatrudnienie. Zapowiadano ponad 300 ofert, po raz pierwszy także poza granicami kraju. Tylko szkoda, że tak mało dotyczyło Płocka.
W Orlen Arenie odbyły się w piątek Międzynarodowe Targi Pracy i Integracji. To zarazem już 20. płockie targi pracy i 9. płockie targi pracy osób niepełnosprawnych. Łącznie przeszło 80 wystawców, w tym - czym chwalono się już na początku imprezy - z siedmiu państw: Niemiec, Danii, Holandii, Czech, Norwegii, Łotwy i Francji. - Nie mieścimy się już w mniejszych obiektach, dzisiaj każda oferta jest na wagę złota – mówił prezydent Andrzej Nowakowski. Zarówno on, jak i inni obecni parlamentarzyści życzyli wszystkim jeśli nie znalezienia nowej lub lepszej pracy, to przynajmniej umówienia wizyty rekrutacyjnej.
Zaznaczano, że jest to pierwsza taka międzynarodowa impreza. Miało być "na bogato" z ofertami. Szkopuł w tym, że jeśli potencjalny pracownik nie władał językiem angielskim przynajmniej w stopniu podstawowym, nie mógł nawet porozmawiać z wystawcami na temat ofert. Zatem już na starcie niektórzy mieli mniejszy wybór. Chętnych nie było też zbyt wielu.
Największym powodzeniem cieszyły się stanowiska Orlenu i formy APS przymierzającej się do stworzenia w Płocku biura call centre. Niestety szału nie było. Rekrutacja do Orlenu odbywa się drogą internetową, a na targach zaproponowano zaledwie cztery oferty (dwie na operatora procesów produkcyjnych i to na zastępstwo, po jednej z działu inwestycji majątkowych i z zespole aplikacji kadrowo-płacowych). Z kolei firma APS zgromadziła spory wianuszek osób z gotowymi już CV. Pomimo wcześniejszych zapowiedzi możliwości odbycia wstępnej rozmowy kwalifikacyjnej, zbierano jedynie aplikacje. - Jeszcze nie prowadzimy rekrutacji – mówili przedstawiciele firmy. - Zaczniemy dopiero w listopadzie, wówczas przedstawimy listę stanowisk i warunki do spełnienia dla kandydatów – ale najprawdopodobniej najpierw będą obsadzać etaty menażerów i koordynatorów. - Obecnie jestem na stażu, a w tej firmie kompletują kadrę – mówiła nam Ola tuż po przepchaniu się przez gąszcz chętnych. Na targi przyszła pełna nadziei. - Wystawiło się jedno biuro specjalizujące się w rachunkowości, tam też złożyłam dokumenty.
Sporym zainteresowaniem cieszyła się również firma CNH. Oferty i broszury brało się ze stojaczka. - Dostępność ofert szybko się zmienia, zależnie od sezonu – zapewniała przedstawicielka. Na cztery propozycje, jedna dotyczyła Płocka (pozostałe Warszawy, Nadorzyna, jedna całego kraju). U nas szukano analityka finansowego.
Bez problemu można było zostawić CV na stanowisku RTV Euro AGD, gdzie szukano sprzedawcy, lub w Auchan (tu raczej potrzebowali stażystów w ramach płatnego programu stażowego, menagera działu handlowego). - Wymagamy mobilności – podkreślały panie przyjmujące oferty dla hipermarketu. - Praca może być w innym mieście – i rzeczywiście, po przeczytaniu ogłoszenia okazuje się, że może chodzić o Warszawę, Łódź, Toruń, Bydgoszcz lub każde inne miasto na terenie kraju. Sprawdzamy w Komunikacji Miejskiej. - Ludzie przychodzą, pytają, zostawiają CV, ale mamy tylko jedną ofertę – słyszymy. Na targach szukają kierowców. - Nie muszą być wyłącznie mężczyźni. Jeździ już kilkanaście kobiet - na przeszło 200 panów.
Stoisko Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości stało puste. Obok prezentowały się liczne agencje pośrednictwa pracy, Avonu, Vistula Bank Spółdzielczy, marketu budowlanego „Krecik”, płockiej policji i WKU, Leroy Merlin, Elektrobudowy, Altertechniki, Peklimaru, czy Zakładów Mięsnych „Olewnik”. Nie spotkaliśmy zbyt wielu osób z teczkami wypchanymi CV. Przyszło sporo studentów. - Wręczyłem trzy aplikacje. Teraz pozostaje mi liczyć, że ktoś się odezwie – Jakub zaciskał mocno kciuki, że mu się poszczęści. Jako absolwent od miesiąca szuka pracy na pełen etat, w biurze lub w logistyce. Na razie jest zarejestrowany jako bezrobotny w urzędzie pracy. O targach dowiedział się z mediów i z internetu. Mniej nadziei miał w sobie trzydziestoparoletni Michał. - Nic tu ciekawego nie ma – komentował. - Są za to cukierki i darmowe souveniry – śmiał się, chociaż bez pracy raczej rzadko komu jest do śmiechu. Rozmawiamy w takim razie ze studentką. - Nic sensownego nie znalazłam, chyba że ktoś jest zainteresowany pracą na hali lub zostaniem sprzedawcą – stwierdzłia Anna, ale w sumie czasem lepszy rydz niż nic.
Fot. Karolna Burzyńska/Portal Płock