reklama

Świadek: W rowie leżał ktoś cały we krwi

Opublikowano:
Autor:

Świadek: W rowie leżał ktoś cały we krwi - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościKoleżanka mówiła, że w rowie leży ktoś cały we krwi, tylko jęczy, ale się nie odzywa – opowiadała dziś w sądzie 15-letnia Julita. - Podeszłam tam i poznałam po kurtce, że to Paweł. Nie wierzyłam, że to on.

Koleżanka mówiła, że w rowie leży ktoś cały we krwi, tylko jęczy, ale się nie odzywa – opowiadała dziś w sądzie 15-letnia Julita. - Podeszłam tam i poznałam po kurtce, że to Paweł. Nie wierzyłam, że to on.

Dziś, w poniedziałek, w Sądzie Rejonowym w Płocku odbyła się druga rozprawa przeciwko Andrzejowi R., oskarżonemu o spowodowanie wypadku w czerwcu w Niesłuchowie (gm. Bodzanów), ucieczkę z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy dwójce poszkodowanych.

O tej sprawie głośno jest od samego początku, czyli od wypadku z 16 czerwca br. Policja zatrzymała 50-latka, który - jak sam twierdzi - kierował tragicznego wieczora volkswagenem vento, uderzył w dwoje nastolatków i odjechał z miejsca zdarzenia, po czym dopiero na drugi dzień zgłosił się na policję. Poza nim w aucie miały znajdować się jeszcze trzy osoby. Mimo że sąd przychylił się do wniosku prokuratora i mężczyzna został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące, świadkowie i członkowie rodzin ofiar - 16-letniej Justyny Krzemińskiej z gm. Bodzanów, która w wyniku obrażeń zmarła w szpitalu i jej o rok starszego kolegi Pawła z gm. Wyszogród, któremu udało się przeżyć groźny wypadek, podejrzewają, że za kierownicą mógł siedzieć ktoś zupełnie inny.

Rodzice Justyny oraz Pawła są oskarżycielami posiłkowymi. Paweł kilka dni temu przeszedł skomplikowaną operację nóg w szpitalu w Otwocku. Przed tygodniem sąd przesłuchał kilku świadków, dziś – kolejnych. Dwaj policjanci wprowadzili na salę oskarżonego, sąd zezwolił na zdjęcie mu kajdanek. Andrzej R. przyznaje się tylko do spowodowania wypadku.

Sąd przesłuchiwał kilkunastoletnich świadków, a następnie odczytywał ich zeznania na policji z kilku lub kilkunastu dni po wypadku. Porównywano te wersje, wyjaśniano różnice, nieścisłości. Młodzież tłumaczyła, że świeżo po wypadku miała nieco inne odczucia niż teraz, pół roku po tragedii. Teraz wielu szczegółów młodzi ludzie już nie pamiętają.

- Byliśmy grupą w stodole, nazywanej przez nas hacjendą, schowaliśmy się przed burzą. Justyna wyszła z Pawłem, a po jakimś czasie usłyszeliśmy ogromny huk – opowiadała Julita. - Pobiegliśmy tam. W rowie leżał zakrwawiony człowiek. Piotrek pytał go: - Czy pan mnie słyszy? Wszystko w porządku? Zaraz wezwiemy pogotowie.

Piotrek nie wiedział wówczas, że rannym jest jego brat Paweł. - Podeszłam bliżej i po kurtce poznałam, że to Piotrek. Powiedziałam to po cichu, a Milena głośno wykrzyczała te same słowa, zrobiła się panika – dodała Julita. Wszyscy zadali sobie pytanie: gdzie jest Justyna? - Wtedy do Pawła podjechało auto, stojące do tej pory nieco dalej, wyszło trzech chłopaków, znałam dwóch, to moi sąsiedzi.  Robert podszedł do nas i zaczął strasznie bluźnić, że jesteśmy pijani, że chodzimy środkiem jezdni. A to od niego czuć było mocno alkohol. Zaczął się szarpać z Piotrkiem, pozostali dwaj patrzyli na Pawła. Zaczęliśmy szukać Justyny, Natalia do niej zadzwoniła. 30-50 metrów obok na polu zobaczyliśmy światło telefonu. Justyna była nieprzytomna, miała podarte ubranie, otwartą ranę na udzie. Byliśmy w szoku – powoli, dokładnie opowiadała nastolatka. Na sali panowała absolutna cisza, a mama Justyny ocierała łzy. - Natalia dzwoniła na pogotowie, telefon wyrwał jej Robert i powiedział, że potrzebne są dwie karetki. A na pytanie Karoliny, co właściwie robi w tym miejscu odrzekł, że przechodził tamtędy.

Sąd pytał, czy trzecim mężczyzną mógł być Adrian R., syn oskarżonego, którego bliscy podejrzewają o to, że tragicznego dnia siedział za kółkiem volkswagena. - Nie wiem, stał do mnie tyłem, a znałam go tylko z widzenia – odpowiedziała nastolatka. Pamiętała, że Justyna tego dnia ubrana byłą w jasną, jaskrawą, turkusową kurtkę, widoczną z daleka.

Krócej zeznawał 16-letni Hubert, niewiele pamiętał. - Gdy policja przyjechała, Roberta już nie było. Nie wiem, kto kierował tym autem, nie widziałem. Widziałem postaci w samochodzie, ale nie wiem, ile.

Milena z Niesłuchowa, 16-letnia kuzynka Justyny, zeznała, że z auta wysiadło trzech mężczyzn. Zna dwóch, trzeciego nie rozpoznała, stał bokiem, dość daleko. Gdy dzwoniła na pogotowie, auto odjechało, a na miejscu z tej trójki został tylko Robert.

-Czy ktoś widział kierującego? – pytała prokurator. - Chyba nie. Ja nie widziałam - mówiła Milena. Ale Natalia świeciła latarką z telefonu, zaglądała tam, gdy podjechali do rowu, do leżącego Pawła. Mówiła, że kierowca się zasłaniał, odwracał twarz, zapamiętała jedynie duży nos.

Po jej zeznaniach sąd zdecydował o częściowym wyłączeniu jawności rozprawy i na kilka minut większość osób została poproszona o opuszczenie sali, potem przesłuchano jeszcze kilkoro świadków. Kolejna rozprawa - w styczniu 2013 r.

Czytaj też: Kto zabił Justynę? Zeznają świadkowie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE