Związek Nauczycielstwa Polskiego oficjalnie rozpoczął strajk, a wcześniej wielu nauczycieli w całej Polsce protestowało na własną rękę. Media informują o odwoływanych lekcjach i dziesiątkach pedagogów korzystających ze zwolnień lekarskich. Problem ten jak na razie nie dotyczy jednak Płocka.
Powód protestu jest jasny. Nauczycielom chodzi o podwyżki. Związek Nauczycielstwa Polskiego, największy związek zawodowy nauczycieli, w poniedziałek po południu oficjalnie poparł protesty prowadzone do tej pory na własną rękę. Związkowy domagają się 1000 złotych podwyżki już od stycznia 2019 roku.
[ZT]20975[/ZT]
Nauczyciele korzystają ze zwolnień lekarskich, tak jak wcześniej policjanci a obecnie także urzędnicy sądowi. Media w całym kraju informują o odwoływanych lekcjach i dzieciach odsyłanych do domów. Bez wątpienia masowe nieobecności kadry pedagogicznej mogą sparaliżować szkoły i znacznie utrudnić życie milionom rodziców.
Akcja protestacyjna, przynajmniej oficjalnie, nie dotarła jeszcze do Płocka.
- Na zwolnieniach lekarskich przebywa 52 nauczycieli, ale tylko pięciu rozpoczęło je w poniedziałek - mówi Roman Siemiątkowski, zastępca prezydenta ds. polityki społecznej.
Biorąc pod uwagę skalę zatrudnienia nauczycieli w Płocku, wydaje się, że to normalna liczba zwolnień lekarskich o tej porze roku. Jak dodaje Siemiątkowski, jeszcze przed świętami zaplanowane jest spotkanie ze Stanisławem Nisztorem, prezesem płockiego oddziału ZNP. Wtedy będzie wiadomo więcej o akcji nauczycieli w Płocku. Miasto zapewnia jednak, że, jak co roku, opieka dla dzieci w okresie międzyświątecznym będzie zapewniona.