Pracownicy Urzędu Miasta, którzy osiągnęli wiek emerytalny, są niegodnymi sposobami nakłaniani do przejścia na emeryturę - twierdzi autor anonimowego listu przesłanego do naszej redakcji.
Dotarł do nas niewesoły w tonie anonimowy list, w którym jeden z pracowników Urzędu Miasta skarży się na atmosferę, która według niego panuje w płockim Ratuszu. Płocczanin lub płocczanka nie szczędzi ostrych słów pod adresem władz urzędu, twierdząc, że pracownicy w wieku emerytalnym są bardzo źle traktowani, co ma ich zmusić do przejścia na emeryturę. Autor listu przekonuje, że aby to osiągnąć, przełożeni sięgają po niegodne metody, mające zastraszyć pracowników ewentualnym zwolnieniem, likwidacją stanowiska pracy. Wszystko to sprawia, że atmosfera w pracy staje się nie do wytrzymania. A starsi wiekiem pracownicy - dowodzi - czują się potrzebni, by dzielić się doświadczeniem z młodszymi kolegami.- Czy fakt, że ktoś osiągnął wiek emerytalny znaczy, że trzeba go wyrzucić, zastraszyć, zniszczyć? - pyta dramatycznie nadawca anonimowego listu.
O sytuację w Ratuszu pytała w listopadowej interpelacji, radna PiS Wioletta Kulpa. Ale że wówczas zamiast odpowiedzi na interpelację otrzymała upomnienie, że jej pismo nie wyczerpuje znamion interpelacji, do sprawy wróciła podczas ostatniej w tym roku sesji rady miasta.
- Czy prawdą jest, że sekretarz urzędu prowadzi rozmowy sugerujące pracownikom skorzystanie z odejścia na emeryturę? - radna nie dała za wygraną i wprost zapytała o to sekretarza Krzysztofa Krakowskiego podczas grudniowej sesji. - Czy w ten sposób nie poszukujecie miejsc pracy dla osób na stanowiskach nieurzędniczych? - Ponoć pan sekretarz już zapowiadał, że poleje się krew, pot i łzy. To piękne życzenia świąteczne – kpiła radna.
- Owszem, rozmawiamy z osobami z prawem do odejścia na emeryturę – przyznał sekretarz miasta Krzysztof Krakowski. - Poznanie planów pracownika nie jest czymś nagannym. Niektórzy wymagają impulsu, nie radzą już sobie ze wszystkimi obowiązkami, które spadają na innych pracowników. Nie chcemy ich na siłę wypchnąć, tylko prosimy, aby zastanowili się. Z rozmowy nikt nie może nam czynić zarzutu. Tu nie ma żadnej rzeźni. Nikogo nie zamierzam oszukiwać, że będzie łatwiej, skoro nie będzie, jeśli chcemy zapewnić lepszą obsługę petentów w Ratuszu, a tego dotyczyło użyte sformułowanie.
Sformułowanie „krew, pot i łzy” niczym z przemówienia Winstona Churchilla w czasie II wojny światowej nie spodobało się także radnemu PiS, Markowi Krysztofiakowi. - Pan prezydent i sekretarz sprowokowali mnie swoimi wystąpieniami do zabrania głosu. Można mówić o szybkiej obsłudze, ale nie w taki sposób – napominał radny.
Również nasi informatorzy przyznają, że osoby w wieku emerytalnym nie mają dziś w Ratuszu łatwo, bo sugestie o możliwości przejścia na emeryturę faktycznie padają. - Sekretarz ma twardą rękę, raczej trudno od niego wymagać jakiegoś szczególnie delikatnego traktowania, ale z drugiej strony to osoba z zasadami i mało wiarygodne wydaje mi się, by mógł przekroczyć jakieś granice czy kogoś poniżać - uważa jeden z urzędników, którego zapytaliśmy o atmosferę w Ratuszu.
Inny z naszych rozmówców uważa, że pracodawcy, nie tylko w magistracie, ale i w innych urzędach, ale też w policji, szkołach czasami zbyt pospiesznie (i obcesowo) żegnają się z doświadczonymi pracownikami, zastępując ich młodymi, przez co nie następuje wymiana pokoleń. Świeżo upieczony pracownik musi się długo wdrażać, bo do wszystkiego dochodzi sam, a jego starszy kolega odchodzi z pracy z poczuciem krzywdy i niedocenienia.
Jak dowiedzieliśmy się od Huberta Woźniaka z biura prasowego Ratusza, obecnie w urzędzie zatrudnionych jest 30 osób, które nabyły prawa emerytalne.
