Wielki Tydzień to dla samorządowców i polityków trudny czas. Wiele spotkań, wiele "jajeczek", a że za pół roku wybory parlamentarne, a za rok samorządowe, to cóż, trzeba się pokazać, zwierać szyki - bez wymówek. Uścisnąć kilka dłoni, coś obiecać, gdzieś podsypać trochę grosza. Tak działa Polska i pewnie cały demokratyczny świat.
9 kwietnia, Wielki Czwartek, godz. 9:40. Policja zatrzymuje opla insignię w Nowym Gulczewie. Za kierownicą siedzi Sylwester Ziemkiewicz, starosta powiatu płockiego. Funkcjonariusze nie zatrzymali pojazdu przypadkiem - wcześniej dostali zgłoszenie, że drogą krajową nr 62, w kierunku Płocka, porusza się opel, którego kierowca najprawdopodobniej jest nietrzeźwy. Kilkukrotnie badanie alkomatem to potwierdza: ok. 2,4-2,5 promila w wydychanym powietrzu. Powtórzmy: w czwartek o 9:40 starosta powiatu płockiego prowadził samochód, mając ok. 2,5 promila alkoholu.
Nie będe dywagował skąd takie stężenie wzięło się u starosty, ale chyba każdy rozsądny przyzna, że to nie były dwa piwa dzień wcześniej. To też nie było 0,5, ani nawet 0,7 promila, które można mieć po wypiciu dwóch piw. Przeciwnicy jazdy po alkoholu będą zapewne wściekli (być może słusznie, nie ma co przyklaskiwać jeździe po alkoholu), ale ja widzę różnicę między jazdą po dwóch piwach z 0,5 promila, a jazdę po spożyciu mocnego alkoholu z 2,5 promila. Kierowca mający takie stężenie alkoholu w organizmie jest potencjalnym mordercą. Koniec, kropka. Starosta ma ogromne szczęście, że nie doprowadził do czołowego zderzenia, ktoś nie stracił matki, ojca, siostry czy brata.
Właśnie polskie prawo rozróżnia kierowców tylko do 0,5 promila. Po przekroczeniu tego stężenia jesteś przestępcą, a kodeks karny przewiduje za to nawet 2 lata pozbawienia wolności. Oczywiście zapewne skończy się na grzywnie i pracach społecznych, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Za późno
Ze starostą próbowaliśmy się skontaktować w piątek - bez skutku. To zrozumiałe, że wtedy jeszcze nie zabrał głosu. Minęły święta, kolejne próby kontaktu - nic. Nie odbiera telefonu, nie odpowiada na smsy. Głos postanowił zabrać dopiero 14 dni później, na sesji rady powiatu płockiego. Trochę późno, ale w końcu.
Starosta powiedział, że głos zabiera dopiero teraz, bo staje przed mieszkańcami powiatu (transmisję ogląda jakieś 100 osób, na sali siedzi kolejnych kilkadziesiąt, ale tak, brzmiało to pięknie), a sesja jest "świętem demokracji". Cóż, bardzo szlachetne, ale ci sami mieszkańcy powiatu płockiego są odbiorcami mediów. Pal licho, może nie chciał się Pan konfrontować z dziennikarzami, bo ci zadawaliby by pytania: 2,5 promila? O tej porze? Jak? Czy pierwszy raz jechał pan pod wpływem alkoholu? Dlaczgo nie skorzystał pan z kierowcy? Czy jechał pan z domu? Do pracy? Czy miał Pan przyjmować interesantów?
Dobrze, chcemy strzelać do pustej bramki, tak też można. Są jeszcze media społecznościowe, jest strona starostwa. Można było nagrać krótki filmik, napisać choć kilka zdań. Pan przez kilkanaście dni uciekał od tematu. Nie wyszedł Pan na boisko.
Cóż jeszcze powiedział Sylwester Ziemkiewicz? Zadeklarował współpracę z prokuraturą i policją - zupełnie tak, jakby miał jakieś wyjście. Przeprosił i obiecał też ciężką pracę na rzecz powiatu płockiego i jego mieszkańców. I tu dochodzimy do sedna. Czy słowo "przepraszam" w takiej sytuacji wystarczy?
Nie znam starosty, nigdy z nim nie rozmawiałem. Popytałem trochę i wszyscy powtarzają, że dobry samorządowiec, sympatyczny człowiek, pracowity. Dobrze, zapewne tak jest. Tylko ja pytam: co z tego? Czy prawo powinno być łaskawsze, bo ktoś jest mniej lub bardziej sympatyczny, otwarty i pracowity?
Przepraszam nie wystarczy
"Przepraszam" to można powiedzieć jak się do kogoś zadzwoni o 22:30 i go obudzi. Albo jeśli nieumyślnie zajechało drogę, bo zapomniało, że się jedzie do galerii. Albo pomyliło o 10 złotych przy wydawaniu reszty. Albo spóźni 30 minut na spotkanie czy konferencję prasową. Albo oblało kobietę winem na weselu, choć nie wiem czy tu akurat wystarczy.
Bo właśnie, po wyniku 2,5 w czwartek o 9:40 "przepraszam" i "będę pracował ciężej" nie wystarczą. Nie, po prostu nie. Szczęście w nieszczęściu, że nic się nie stało. Chciałbym też usłyszeć, czy pan naprawdę pierwszy raz jechał na podwójnym gazie. Dodam, że naprawdę nie interesuje mnie czy wrabiają pana polityczni przeciwnicy czy to zrządzenie przypadku. To pan prowadził służbowy pojazd mając ponad 2 promile alkoholu. I co, jak gdyby nigdy nic będzie pan teraz wręczał dyplomy wolontariuszom WOŚP? Czeki strażakom? Co jeszcze? Wizyty w szkołach? Przecinanie wstęg na drogach, którymi Pan nie może jechać, bo państwo już zabrało pańskie prawo jazdy?
Sylwester Ziemkiewicz za kilka dni usłyszy w Prokuraturze Rejonowej w Płocku zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Co do wyniku sprawy raczej nie ma wielkich wątpliwości, kwestią jest wysokość kary. Jakaś na pewno będzie, ale ja byłbym jednak spokojniejszy, gdyby na sesji rady powiatu pana wypowiedź brzmiała mniej więcej tak: "Popełniłem błąd. Mam nadzieję, że mieszkańcy powiatu płockiego i moi współpracownicy mi wybaczą. Mężczyzna musi brać jednak odpowiedzialność za swoje czyny, dlatego podaję się do dymisji." Sam Pan mówił o świeceniu przykładem. Naprawdę, tak bardzo odzwyczailiśmy się od tego, że politycy powinni wyznaczać standardy?
Rozumiem, że za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie opłaca się trzymać stołka. Proszę mi jednak uwierzyć, że nie warto.
Michał Wiśniewski
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.