Niedawno opisywaliśmy sprawę pana Tomasza prowadzącego „Tawernę” na nabrzeżu, który niedawno dowiedział się, że w związku z remontem powinien na dobrą sprawę zamknąć lokal, bo goście nie powinni poruszać się po placu budowy. Co dalej z tą sprawą?
Dla pana Tomasza w pewnym momencie sprawa zrobiła się bardzo poważna nie tylko z powodu nowej ścieżki zawodowej po wynajęciu lokalu przy ul. Rybaki od „Morki, ale też środków finansowych, którymi dysponował. Lokal powinien prowadzić minimum przez rok, aby nie było konieczności zwrotu dofinansowania z Miejskiego Urzędu Pracy na prowadzenie działalności gospodarczej. Z remontu nabrzeża był bardzo zadowolony do momentu, kiedy dowiedział się, że goście do „Tawerny” się nie dostaną. On miał plany, umówione imprezy i rozkładał ręce, co ma zrobić, skoro był pewny, że nie będzie problemu z ciągiem komunikacyjnym.
[ZT]16902[/ZT]
- Odbyło się w tej sprawie kilka spotkań - mówił w piątek wiceprezydent Jacek Terebus. - Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że Urząd Miasta w tej sytuacji nie zawinił. Osoba, która wynajmuje obecnie „Tawernę”, jest członkiem Morki od 20 lat, a sama Morka była informowana o tym, że tam będą prace i dla bezpieczeństwa tą drogą nie będzie można się poruszać. W międzyczasie poprzedni najemca rozwiązał umowę na wynajem tego lokalu, a drugi, w moim odczuciu dysponując pełną wiedzą, jaki będzie stan na nabrzeżu, po prostu taką umowę podpisał. Rozwiązanie zostało znalezione. Dopuszczono warunkowo poruszanie się do tego lokalu tylko i wyłącznie na te imprezy, które ten pan miał zakontraktowane.