reklama

Sprawa biblioteki:o co tak naprawdę chodzi?

Opublikowano:
Autor:

Sprawa biblioteki:o co tak naprawdę chodzi? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWażą się losy Biblioteki im. Zielińskich - ministerstwo rozpatruje ostatni ze złożonych przez Towarzystwo Naukowe Płockie wniosków w sprawie finansowania działalności. Zapytaliśmy na wszelki wypadek, czy pod względem formalnym wszystko jest z nim w porządku i skąd się wzięła teza, że biblioteka nie otrzyma kasy, bo jest zbyt lokalna.

Ważą się losy Biblioteki im. Zielińskich - ministerstwo rozpatruje ostatni ze złożonych przez Towarzystwo Naukowe Płockie wniosków w sprawie finansowania działalności. Zapytaliśmy na wszelki wypadek, czy pod względem formalnym wszystko jest z nim w porządku i skąd się wzięła teza, że biblioteka nie otrzyma kasy, bo jest "zbyt lokalna".

Wracamy do sprawy wyjątkowo trudnej sytuacji, w której znalazła się Biblioteka im. Zielińskich. Przypomnijmy tylko, że groźba jej całkowitego zamknięcia jest bardzo realna, a wszystko przez zaskakującą odmowę przyznania przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego jakichkolwiek środków z budżetu państwa na prowadzenie działalności w 2012 r. W związku z decyzją resortu dalsze funkcjonowanie biblioteki stanęło pod znakiem zapytania, a już dziś można mówić o znacznych stratach: posypały się zwolnienia, został przerwany proces gromadzenia periodyków itd.

Przeciwko poczynaniom rządu Donalda Tuska protestuje cała rzesza Polaków: bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, historycy, kierowcy, internauci, widzowie Telewizji Trwam, kibice, aptekarze, lekarze, boje toczą się też o sądy i emerytury… Nikogo nie dziwi więc fakt, że protestują również płocczanie, na Facebooku i łamach płockiej „Gazety Wyborczej” broniąc placówki, której ogromna wartość nie tylko dla Mazowsza, ale i całego kraju jest bezsporna, a której ministerstwo odmówiło w tym roku finansowania z powodu… No właśnie.

Obrońcy biblioteki jak jeden mąż powtarzają, że resort odmówił przyznania placówce dotacji, uznawszy, że jest ona „zbyt lokalna”. Takie wyjaśnienia ministerstwa oczywiście urągają zdrowemu rozsądkowi, jeśli się spojrzy choćby na fakt, że „Zielińscy” są jedyną w Płocku i na Mazowszu (poza Warszawą) biblioteką naukową, z 400 tysiącami woluminów i 15 tys. starodruków wchodzących w skład narodowego zasobu bibliotecznego, w tym z takimi skarbami jak choćby egzemplarz z erratą „O obrotach ciał niebieskich” Mikołaja Kopernika (jeden z sześciu na świecie!) czy jedyna w kraju kolekcja 80 grafik „Kaprysy” F. Goi, nic więc dziwnego, że tyleż absurdalne, co oburzające uruchomiły zdecydowany sprzeciw znacznej części płocczan.

Tylko jest jedno „ale” - uzasadnienie odrzucenia wniosku o finansowanie, które nadesłało do naszej redakcji samo ministerstwo - ani słowem nie zająknęło się, by przyczyną odmownej decyzji w tej sprawie był fakt, że biblioteka jest "zbyt lokalna". Resort objaśnia natomiast, że wniosek TNP nie uzyskał rekomendacji zespołu ds. finansowania głównie ze względu na jego wysoki stopień ogólności. W otrzymanym z ministerstwa uzasadnieniu czytamy m.in. o błędach formalnych wniosku TNP - powtarzają się przede wszystkim sformułowania dotyczące wysokiego stopnia jego ogólności, braków w wyszczególnieniu kosztów jednostkowych i w opisach uzasadniających planowane koszty. Ponadto zdaniem zespołu, koszty związane np. z ochroną przeciwpożarową czy zakupem regałów nie kwalifikują się do finansowania ze środków na działalność upowszechniającą naukę.

Krótko mówiąc - z odpowiedzi resortu wynika głównie, że wniosek został źle napisany, a i kolejny wniosek TNP o ponowne rozpatrzenie sprawy - jak twierdzi ministerstwo - nie zawierał informacji uwzględniających uwagi zespołu, który go oceniał. Teraz cała nadzieja w nowym wniosku, który pod koniec marca złożyło TNP i który miał być rozpatrywany przez Zespół interdyscyplinarnego ds. działalności upowszechniającej naukę dziś, w środę. Jeśli zostanie pozytywnie zaopiniowany - biblioteka dostanie pieniądze. Tak twierdzi ministerstwo.

Lekko zdezorientowani jeśli chodzi i faktyczne przyczyny odmownej decyzji ministerstwa postanowiliśmy na wszelki wypadek zapytać dyrektora biura zarządu TNP, czy tym razem nie ma żadnych wątpliwości, że wniosek, który pod koniec marca złożyło drogą elektroniczną TNP, został sporządzony poprawnie. Andrzej Kansy zapewnił, że nie tylko ostatni, ale wszystkie dotychczas złożone wnioski były pod względem formalnym napisane w sposób odpowiedni i zawierały wszelkie potrzebne wyliczenia i opisy. - Tego typu dokumenty składamy rokrocznie i do tej pory zawsze wszystko było w porządku, w poprzednich latach ministerstwo przyznawało nam dotację na podstawie niemal identycznie wypełnionych wniosków - wyjaśnia Andrzej Kansy. - A już żadnych wątpliwości nie można mieć co do ostatniego wniosku, który, przypomnę, wysyłany był drogą elektroniczną i jeśli byłyby jakiekolwiek zastrzeżenia co do jego poprawności, system zwyczajnie by go odrzucił.

Andrzej Kansy odniósł się również do innych powodów, które wymieniło w mailu przesłanym do naszej redakcji ministerstwo, m.in. do opinii zespołu oceniającego wniosek, zgodnie z którą koszty związane np. z ochroną przeciwpożarową czy zakupem regałów nie kwalifikują się do finansowania ze środków na działalność upowszechniającą naukę. - Uważam, że jest to przejaw manipulacji - przyznaje szef biura zarządu TNP. - Bo każdy, kto stara się o grant, wie, że trzeba w nim zawrzeć również cele, które zostaną zrealizowane ze środków tzw. wkładu własnego w wysokości 15 proc. i na etapie składania wniosku nie można stwierdzić, czy np. ochrona przeciwpożarowa albo zakup regałów na książki (które swoją drogą przecież służą działalności biblioteki!) będą sfinansowane ze środków własnych, czy pochodzących z ministerialnego dofinansowania. Przypomnę jeszcze, że zgodnie z Ustawą o finansowaniu nauki, minister ma obowiązek zabezpieczyć w budżecie środki na utrzymanie niewchodzących w skład jednostek naukowych bibliotek (czyli tych, które nie funkcjonują np. przy uczelniach wyższych). Nasza biblioteka jest jedną spośród takich 27 polskich placówek i zgodnie z ustawą, pieniądze na jej utrzymanie powinny zostać przez panią minister zabezpieczone w budżecie.

Zapytaliśmy na koniec, skąd w powszechnej świadomości wziął się argument o „zbyt lokalnym” zasięgu Biblioteki im. Zielińskich, skoro ministerstwo w swoich wyjaśnieniach milczy na ten temat. - Takie uzasadnienie pojawiło się w opinii zespołu opiniującego odnośnie jednego z zadań, które zgłosiliśmy do finansowania, i które zdaniem zespołu nie miało na celu szerszego niż lokalny zasięg upowszechniania nauki - wyjaśnia nasz rozmówca. - O tym, jak bardzo nietrafiony jest to argument może świadczyć choćby fakt, że nie dalej jak wczoraj z naszych zbiorów chciała skorzystać studentka KUL-u pisząca pracę o Gustawie Zielińskim. A takie przykłady można by mnożyć.


Czytaj też: Jest trudniej niż za okupacji niemieckiej

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE