Sobotni wypadek na trasie im. księdza Jerzego Popiełuszki sparaliżował komunikację w Płocku. Pojawiły się pytania, dlaczego wobec blokady jednej nitki trasy, policja nie podzieliła drugiej nitki drogi i w ten sposób nie udrożniła ruchu.
Do poważnego wypadku doszło po godz. 17:00 na trasie im. ks. Jerzego Popiełuszki. Dwie osoby zostały ranne. Przez kilka godzin ruch w stronę ronda im. Wojska Polskiego był zablokowany, a wszystkie auta jadące do prawobrzeżnej części zostały przekierowane na most im. Legionów Piłsudskiego.
[ZT]26165[/ZT]
[ZT]26166[/ZT]
Po lewej stronie Wisły utworzyły się gigantyczne korki, w zasadzie z każdej strony. Kierowcy stali w korku po 1-5,2, czasami 3 godziny. Jak tłumaczy policja, oprócz remontu ronda przy zoo, swoje zrobiło też... uczczenie godziny "W" przez motocyklistów, którzy właśnie przejeżdżali przez most.
Część kierowców dziwiła się jednak dlaczego, wzorem innych miast, policja nie podzieliła sąsiedniej nitki trasy Popiełuszki na dwa przeciwległe pasy. Jak tłumaczą w Komendzie Miejskiej Policji, to nie jest łatwe przedsięwzięcie.
- Musielibyśmy tymczasowo pozmieniać organizację ruchu także na rondzie Wojska Polskiego i dalej, na kolejnych rondach. Nie jest możliwe zorganizowanie tego w tak krótkim czasie - tłumaczy mł. asp. Marta Lewandowska, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Płocku.
Policjanci musieliby ustawić nową organizację na trzech lub nawet więcej rondach. Wymagałoby to zmobilizowania przynajmniej kilkunastu policjantów, co po prostu jest niemożliwe.
