Informację o mężczyźnie chodzącym po krawędzi dachu wieżowca przy ul. Wyszogrodzkiej 161, policjanci uzyskali około godziny 17.30. Patrol Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji tworzyli starszy sierżant Piotr Suwała i starszy posterunkowy Mariusz Masłowski. Ruszyli na miejsce, wjechali windą na 10. piętro, a na 11. weszli po schodach. Później na dach po wąskich schodkach.
Tam zastali młodego chłopaka, który oświadczył, że chce skoczyć, gdyż rzuciła go dziewczyna. Jak mówią policjanci, nastolatek był roztrzęsiony i znajdował się na samej krawędzi dachu. Funkcjonariusze rozpoczęli rozmowę z desperatem. - Nie należała ona do łatwych, bo każda próba zbliżenia się do chłopaka kończyła się krótkim zdaniem wypowiadanym przez niego „nie podchodźcie bo skoczę” - opowiada rzecznik prasowy policji Krzysztof Piasek.
Policjanci prowadzili negocjacje z młodzieńcem przez około pół godziny. Na szczęście znają się na swojej robocie, bo chłopak zgodził się zejść z dachu wspólnie z nimi. Po przewiezieniu do komisariatu na Podolszycach pomocy lekarskiej udzieliła mu załoga karetki pogotowia. Do komisariatu przyjechał również ojciec chłopca, któremu przekazano siedemnastolatka. Ojciec zobowiązał się do objęcia syna opieką.