Płocczanki zrobiły wiosną świetne wrażenie, bo zostały wybrane na castingu z grona trzech i pół tysiąca chętnych! Płocką Impresję reprezentowały: Katarzyna Sylwestrzak, Agnieszka Cichocka, Agata Kołach, Martyna Lasota, Paulina Walczak, Kinga Miaśkiewicz, Karolina Miaśkiewicz.
Opowiada Katarzyna Sylwestrzak, trenerka Impresji:
- To było coś fantastycznego. Myślę, że widownia stadionu zapamięta ten dzień i jeszcze długo będzie wspominać to wydarzenie. Wyjechałyśmy do Warszawy o 11. Nie wiedziałam, czy uda nam się podjechać pod stadion i jak długo będziemy grzęznąć w korku. A tu niespodzianka. Do miasta wjechałyśmy jak nigdy dotąd, bez problemu. Podjechałyśmy na zaplanowane miejsce. Na stadionie spokój. Nikt nie panikował. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Nie zauważyłam nawet, kiedy stadion zapełnił się prawie 60 tys. osób. Oczekiwanie na pokaz musiało trwać. 500 tancerek uczesać w koronę z warkocza, to było coś. Makijaże - bardzo delikatne, naturalne. Sprawdzenie strojów, przypomnienie choreografii.
Byłyśmy pod trybunami w tunelu. Nie wyglądałyśmy na płytę stadionu. Nikt nie mógł nas zobaczyć w strojach. To musiało być totalne zaskoczenie. I zaczęło się. Przeszłyśmy do tunelu. Z megafonów rozbrzmiało „zapraszamy na ceremonię otwarcia Euro 2012! Prosimy o pozostanie na swoich miejscach”. Miałam serce w gardle. Zaczęłyśmy krzyczeć i klaskać razem z publicznością. Kto nas zauważył w tunelu zaczął do nas machać, robić zdjęcia i dopingować – dajcie czadu! Muzyka rozbrzmiała. Dzwony wybiły wejście tancerek na płytę. Spojrzałam zza wstążek na moim kapeluszu na publiczność. Było cudownie! Tyle tysięcy ludzi. Wszyscy szczęśliwi, biało-czerwoni.
I zaczęło się. Wbiegłyśmy na matę. O tym, że dobrze tańczymy upewniałam się po reakcji publiczności. Najpierw „kalejdoskopy” w kołach. Super, widać. Ludzie zachwyceni. Szybkie przejście do „grotów”. Kapelusze szaleją! Wstążki kręcą się jak szalone! I dalej do ustawienia w „nawiasach”. Przyklękamy i rozbrzmiewa muzyka Chopina. Węgierski pianista Adam Gyorgy wykonał Etiudę a-moll op. 25 nr 11. Teraz najgorszy moment. Muszę poczekać, aż przebiegną jokerzy z pięciolinią i nuty, dopiero ja mogę wejść na swoje ustawienie. Zwykle wbiegałam już w trakcie „zmiany kolorów”, czyli przekładania sukienki na stronę kolorową. Ale tym razem postarali się. Szybko przebiegli, a ja spokojnie doszłam na miejsce. DJ Karmatronic, skomponowany wspólnie z pianistą utwór „The Game of the World”. Właśnie do tego utworu rozpoczyna się dalszy pokaz. Teraz spokój. Byle tylko ręce nie zadrżały. Zmiana stroju. Najpierw kamizelka. Ręka mi ugrzęzła.
Boże, już trzeba przekładać czepek! Szybkie wyskoczenie ze spódnicy i już… kręcę nią! Jest super. Wszyscy nas oklaskują! Przejście do ustawienia „Dianentu” i trochę Marilyn Monroe (tak nazywaliśmy tę część układu). Następne ustawienie już koło „stadionów” i mambo. Bardzo lubimy tę część. Fajna muza i taniec. Reszta to już z górki. Zmieniamy ustawienia i dochodzimy do finału „piłka”. Publika szaleje! I już ostatnie przejścia, układamy napis UEFA EURO 2012. Zaczęłyśmy wrzeszczeć z radości! Udało się! Brawa i zachwyt! To chyba największa zapłata i satysfakcja za ten nasz trud. Wyłażę spod kiecki i wybiegamy. Wszyscy do nas machają. Pokazują, że było super. Przesyłają buziaki. W tunelu radość. Dziękujemy naszym opiekunom, oni dziękują nam.
Bryn Walters - nasz choreograf, jest zachwycony. Przemawia, dziękuje za poświęcenie. Pracował z nami cały czas. Był na każdej próbie. Wspierał nas i dopingował. On wierzył, że wszystko się uda. To w jego głowie zrodził się cały pokaz. Zaplanował go idealnie. Praca z nim była ogromnym przeżyciem i doświadczeniem. Cała ekipa asystentów była dokładnie poinstruowana, co ma robić. Nie było mowy o żadnych niedomówieniach. Przed każdą próbą dostawałyśmy sms-a o terminie, godzinie i miejscu treningu. Mogliśmy zadzwonić w każdym momencie i zapytać o nurtujące nas sprawy.
Dostałyśmy specjalne certyfikaty z podziękowaniem od Michaela Platiniego i Martina Kallena oraz … nasze stroje. Wyszłyśmy w nich ze stadionu przemaszerować przez Warszawę. Oczywiście nie obyło się bez sesji zdjęciowej. Wszyscy nam gratulowali. Opowiadali ważenia i przeżycia. Chciałam jak najszybciej zobaczyć nagrania. Ale te z telewizji były takie sobie. Najfajniejszych momentów nie pokazali. Dopiero w sobotę ktoś w Internecie wstawił film z trybun. Świetny! Byłam dumna. Warto było. Udział w tym przedsięwzięciu to pamiątka na całe życie – kończy płocczanka.