Nie o tym jednak marzyli od dziesiątek lat płocczanie - chodzi bowiem o to, że schody nad Wisłę w pobliżu starego mostu są w tak fatalnym stanie, że stały się faktycznie schodami ruchomymi i w opinii ratuszowego wydziału poruszanie się po nich może zagrażać życiu. Jaki pomysł na zaradzenie kłopotowi ma Ratusz? Bynajmniej nie naprawę…
Zejściem nad Wisłę zajął się radny Leszek Brzeski. Zaalarmował on, że schody umożliwiające zejście nad Wisłę w pobliżu starego mostu są uszkodzone, popękane i dziurawe, a co za tym idzie również szalenie niebezpieczne. A mimo ich koszmarnego stanu wciąż wielu płocczan właśnie tą drogą przemieszcza się nad Wisłę. Radny prosi więc - co zrozumiałe - o naprawę i wysprzątanie zejścia w pobliżu starego mostu.
Ale jak na razie chyba nic z tego. Ratuszowy Wydział Gospodarki Mieniem Komunalnym, który odpowiada za utrzymanie czystości i porządku na tym obiekcie, poinformował, że ponieważ schody są w tak fatalnym stanie, że w każdej chwili mogą się zawalić, zostały zamknięte. A skoro chodzenie po nich zagraża ludzkiemu życiu, to nikt też ich nie będzie sprzątał. - Do czasu wyremontowania schodów zostały postawione znaki zakazu wejścia oraz zapory umożliwiające wejście mieszkańcom, które częściowo zdewastowano - poinformował Wydział. - Ze względu na bezpieczeństwo dodatkowo zostanie zamontowana bariera zabezpieczająca z tabliczką ostrzegawczą.
Impas będzie trwał „do czasu wyremontowania schodów”, a na to - jak wynika z odpowiedzi wiceprezydenta Cezarego Lewandowskiego - się na razie nie zanosi. Po prostu takie zadanie, w ramach którego można by sfinansować naprawę schodów, nie znalazło się w budżecie oddziału remontów w ratuszowym Wydziale Inwestycji i Remontów ani w 2011 roku, ani w zbliżającym się wielkimi krokami 2012 r. - Jednakże w przypadku zapewnienia odpowiedniej ilości środków finansowych w latach następnych Oddział Remontów Wydziału Inwestycji i Remontów jest w stanie podjąć się realizacji zadania - dodaje na pocieszenie wiceprezydent.
Nas zafrapowało jedno - dlaczego przez tyle czasu nie przewidziano środków na remont. Bo jak wiadomo schody mają to do siebie, że nie psują się w okamgnieniu - nie jest tak, że w środę wszystko jest dobrze, a w czwartek naszym oczom ukazuje się jedna wielka ruina. - Środki nie znalazły się w budżecie, bo sygnał o takich kłopotach dostaliśmy od wydziału macierzystego zbyt późno - wyjaśniał nam Cezary Guzanek, kierownik przygotowania inwestycji w wydziale remontów i inwestycji płockiego Ratusza. - Ale to, że jakieś zadanie nie znalazło się w budżecie na dany rok, nie znaczy, że nie będzie w tym roku zrealizowane. Może będziemy mogli sfinansować remont tych schodów na przykład z oszczędności, które uda się zgromadzić podczas rozstrzygania przetargów.
Skontaktowaliśmy się więc z Wydziałem Gospodarki Mieniem Komunalnym, który sprawuje pieczę nad felernymi schodami, i zapytaliśmy, dlaczego przez tak długi czas nikt się nimi nie interesował. Mariusz Pakulski, który wydziałowi szefuje od kwietnia, nie potrafi wskazać winnych tego zaniedbania, choć jednocześnie przyznaje, że ewidentnie właśnie z zaniedbaniem mamy tu do czynienia. - Trudno byłoby teraz prześledzić historycznie, kto i dlaczego nie zaplanował remontu tych schodów, skutkiem czego wyglądają jak wyglądają, a trzeba też pamiętać, że w ciągu lat kompetencje różnych wydziałów nieraz się zmieniały - wyjaśniał nam Mariusz Pakulski. - Teraz zamknęliśmy schody, ale to oczywiście nie jest żadne rozwiązanie. Musimy jak najszybciej zarezerwować pieniądze, wszystko zaplanować i raz na zawsze zrobić tam porządek.
fot. Portal Płock
