reklama

Rozbudowa straży miejskiej. Przez… nogi

Opublikowano:
Autor:

Rozbudowa straży miejskiej. Przez… nogi  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Straż Miejska to nie zupa pomidorowa, nie trzeba jej lubić – uważa Jolanta Głowacka, rzeczniczka płockich municypalnych, którzy właśnie dostali od Ratusza zgodę na rozbudowę swojej siedziby przy ul. Otolińskiej. – Nam nie chodzi o metry z marmuru, ale o pracę w odpowiednich warunkach – zaznacza. Czyżby ktoś tu pozazdrościł nowiutkiej i eleganckiej siedziby płockiej policji?

- Straż miejska to nie zupa pomidorowa, nie trzeba jej lubić – mówi Jolanta Głowacka, rzeczniczka płockich municypalnych, którzy właśnie dostali od Ratusza zgodę na rozbudowę swojej siedziby przy ul. Otolińskiej. – Nam nie chodzi o metry z marmuru, ale o pracę w odpowiednich warunkach – zaznacza. Czyżby ktoś tu pozazdrościł nowiutkiej i eleganckiej siedziby płockiej policji?

Z Jolantą Głowacką rozmawialiśmy w siedzibie płockich strażników, w jej pokoju. To dosłownie parę metrów, by nie powiedzieć, że prawdziwa klitka, do której można zajrzeć z zewnątrz, stojąc przy zakratowanym oknie. Wystarczy tylko odsłonić rolety.

Pokój na szatnię

 – Mój stary pokój przerobiono na obecną szatnię dla pań, natomiast pokój po dawnym zastępcy komendanta wzięła kadrowa. Teraz mieści się tam męska szatnia – opowiada o roszadach w budynku, który mundurowi zaadaptowali na swoje potrzeby w 2005 roku, tuż po przeprowadzce z ul. Piekarskiej. – Tam to dopiero nie było gdzie usiąść i pracować - śmieje się na samo wspomnienie. – Kiedy jedna osoba stała przy komputerze, to dwie kolejne chcąc nie chcąc musiały stać. Taki był ścisk.

Teraz też wcale nie jest luksusowo. Maleńki pokoik jest cały zastawiony wielkimi szafami, drugą, szerszą część przy parapecie zajmują biurko i dwa krzesła. – Faktycznie trochę zazdroszczę policjantom tego nowego budynku przy Kilińskiego, bo tu przez to okno można nawet dostrzec dokumenty, to taki niski parter – mówi nam.

Głowacka siedzi tyłem do drzwi, w rezultacie, kiedy ktoś do niej wchodzi, nie widzi jej wcale z powodu wysokiej szafy i niedużej wnęki. Żeby coś postawić, trzeba się naprawdę mocno postarać. – Nawet wolę spotykać się na nowej komendzie, bo tu u mnie nie ma gdzie usiąść –  w trakcie naszej rozmowy dzieli nas niecały metr wolnej przestrzeni.

Machina ruszyła

Ratusz 18 listopada wydał decyzję i ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, co oznacza rozbudowę obiektu. Cieszy się z niej przynajmniej kilkoro funkcjonariuszy straży, a przede wszystkim ci najbardziej zainteresowani, czyli m. in. pani rzecznik. Obecny budynek zostanie powiększony od strony zewnętrznej elewacji wychodzącej na ul. Otolińską, ale prawdopodobnie tylko na dolnym piętrze, gdzie znajdują się pokoje należące właśnie do Głowackiej, osób odpowiedzialnych za fotoradary, związków zawodowych oraz znajdziemy dyżurkę. Co się stanie z obecnymi, imponującymi choinkami przed budynkiem? Te mają zostać, stąd powiększenie metrażu faktycznie nie będzie jakieś szczególnie spektakularne. Wszystko już jednak pomierzono. Jeśli dobrze pójdzie,  prace ruszą na wiosnę.

Nogi dyżurnego nie takie znowu godne podziwu

Do dyżurki prowadzi niewielkie przesuwane w dół okienko z półeczką. Kiedy pierwszy raz zapytaliśmy się Jolanty Głowackiej o sprawę rozbudowy, odpowiedź była w zasadzie natychmiastowa. – By już nikt nie musiał oglądać przez okienko nóg naszego dyżurnego, a on sam więcej nie kucał do interesanta.

Nawet teraz, kiedy interesanci przychodzą do pokoju z numerem 20, który jest raptem drugim po lewej stronie od wejścia, niektórzy zapędzają się, a czasem nawet trafiają do niej albo w okolice sali odpraw, a stamtąd nieraz wychodzi sporo strażników jednocześnie. Część z jakimiś dokumentami. - Kiedy ktoś przyjdzie, bywa że zaczyna brakować miejsca i korzystamy ze stołówki – opowiada Jolanta Głowacka. – Do pokoju, w którym zajmujemy się sprawami wykroczeń, nieraz czeka nawet 5, 6 osób. Też byśmy chcieli zapewnić im chociaż miejsce do siedzenia. Interesanta trzeba traktować poważnie, a nie żeby siedział tak jak pani teraz, w 90-stopniowym skręcie.

Zamaskowane garaże

Starania o rozbudowę rozpoczęły się już za poprzedniego prezydenta, Mirosława Milewskiego. – Ale jakoś tak się zawsze układało, że w budżecie brakowało środków. Istniały pilniejsze potrzeby – mówi, co nie oznacza, że w międzyczasie nie udało się niczego uzyskać. W 2012 roku, już za rządów prezydenta Andrzeja Nowakowskiego, doczekali się remontu garaży jako mienia miejskiego.

- W starych ciekło po ścianach – pokazuje na starym zdjęciu. Szczególnie utkwiło jej w pamięci święto straży miejskiej jeszcze za kadencji Milewskiego, który uśmiecha się na fotografii i gratuluje strażniczkom. Wtedy garaże stanowiły prawdziwy problem. – Osłoniliśmy je w końcu siatką maskującą, którą pożyczyliśmy od policji, z działu prewencji – a ta wyglądała raczej jak z koszarów wojskowych. Na całość nie starczyło. - Gdyby coś się z tą siatką stało, trzeba by było wysupłać 30 tys. zł.

Przed remontem auta musiały stać przed budynkiem. W miesiącach zimowych służba zaczynała się od skrobania zamarzniętych szyb. - Nasz komendant dreptał po Ratuszu, ile się dało, aż wreszcie się udało.

Nie schowamy się w kąt                                                                                             

Co jakiś czas powraca koncepcja likwidacji Straży Miejskiej, aby część z nich wcielić do policji, jak ostatnio zaproponował Marek Martynowski w trakcie kampanii wyborczej. – My pracujemy i robimy swoje – stwierdza na to Głowacka. – Nawet policja nie będzie się podobać komuś, kto notorycznie łamie przepisy - tłumaczy niechęć części płocczan do swojej formacji.

Głowacka świetnie zdaje sobie sprawę, że straż ma swoich zwolenników, jak i przeciwników, choć, jak twierdzi, to nie oznacza, że ci zaraz mają pochować się po kątach

Bloczek mandatowy łatwo wyjąć

- Najprościej wyjąć jest bloczek mandatowy, ale już znacznie trudniej pokazać, na czym polega wykroczenie – kontynuuje rzeczniczka. – W mieście wszyscy znają się świetnie na przepisach, lepiej niż służby. Ostatnio spotkałam pana z innego miasta pod budynkiem sądu, który zaparkował na przejściu dla pieszych. Był oburzony, że zwróciłam mu uwagę, bo on przecież nie ma gdzie zaparkować, a miałam na sobie mundur, wysiadłam ze służbowego samochodu. Pewnie, że mogłam zaczekać, aż wysiądzie i wystawić mu mandat. Pan ostatecznie zdecydował się odjechać. Z drugiej strony strażnikom zarzuca się zajmowanie ruchem drogowym, tyle że te nasze interwencje nie biorą się z niczego. Najczęściej ze zgłoszeń, ale…

Przypięta łatka

Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, do czego została powołana straż miejska i próbuje wzywać do spraw natury kryminalnej. – Jesteśmy od zapewnienia ładu i porządku publicznego – tu pada odpowiedź o pracy rejonowych, kontrolach posesji, sprawdzaniu rodzaju opału. – Ale przypięto nam łatkę, że straż miejska zajmuje się wyłącznie wykroczeniami drogowymi. Nie ma jednak dnia, by nie wpłynęło dziennie co najmniej 10 interwencji, bo ktoś zaparkował na chodniku przed blokiem albo na trawniku.

A jednak straż miejska idealna nie jest

A porządki, słynne psie kupy, ściganie pijaczków, wulgarnego zachowania na ulicy? – Chętnie zajmujemy się porządkami – oponuje Głowacka. – Ale jakie mamy interwencje, takie wypełniamy. I nie sądzę, aby strażnikowi trzeba było wszystko wskazywać palcem, że ten przejdzie spokojnie przy kimś, kto rzuca przekleństwa w miejscu publicznym. Mandatu jednak nie wypisze, jeśli taka osoba nie skończyła 17. roku życia – po czym jednak przyznaje, że straż miejska idealna nie jest.

Szybko jednak odbija piłeczkę. – To dlaczego podczas spotkań z radami osiedla, na które chodzimy, brakuje zgłoszeń? – nie potrafiła zrozumieć. – Dopiero później pojawiają się uwagi, a mieli okazję zrobić to osobiście. Są i tacy, którzy dzwonią niemal hurtowo, bo ktoś zatarasuje dwa miejsca do parkowania – a na koniec zaleciła, aby mieszkańcy nauczyli się sami wykorzystywać straż miejską, aby wiedziała dokładnie gdzie i o której godzinie powinny być obecne służby.

Posłowie

W listopadzie straż miejska wystosowała wobec 1 143 sprawców wykroczeń i innych naruszeń 720 pouczenia (62%, w analogicznym miesiącu w 2013 roku było to 45,5 %) i innych środków o działaniu wychowawczym. Mandatów karnych wystawiono 247 (21,6 %, w listopadzie roku ubiegłego na poziomie 22,7 %), natomiast w 195 sprawach prowadzone są czynności wyjaśniające. W tym czasie skierowano także do sądu 30 wniosków o ukaranie sprawców.

Więcej zdjęć w galerii:

Fot. Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE