Chyba wszyscy znamy sytuację, kiedy pojawia się znienawidzona czerwona kreseczka w telefonie, tablecie czy aparacie fotograficznym wraz z informacją, że urządzenie już ledwie dycha, a nie ma gdzie go naładować. Jeden z miejskich radnych postanowił zabrać głos w imieniu „pasjonatów mobilnych urządzeń” i przedstawił Ratuszowi pewną propozycję.
Niestety, baterie mają to do siebie, że wyczerpują się często w najmniej pożądanych przez nas okolicznościach. Bywa, że daleko od domu. Właśnie takim zdarzeniom chciałby zapobiec radny Prawa i Sprawiedliwości, Andrzej Aleksandrowicz.
- Na prośbę mieszkańców Płocka, pasjonatów mobilnych urządzeń, przedstawiam propozycję stworzenia w naszym mieście ogólnodostępnych gniazd USB, w których można by doładować telefony oraz inne urządzenia mobilne w razie niezwłocznej potrzeby – pisze radny.
Wszystko miałoby być darmowe. Zasugerował także rozwiązanie - skoro mamy nowe, naszpikowane elektroniką wiaty, to czy nie dałoby rady właśnie przy nich umieścić tego typu sprzętu. Zwłaszcza że - przekonuje - w innych polskich miastach takowe już są i służą mieszkańcom.
We Wrocławiu faktyczne na 11 przystankach pojawiły się stacje ładujące (wyglądające jak niedużych rozmiarów klocek z trzema portami doczepiony do metalowej konstrukcji wiaty). Jedyne, czego potrzeba, aby z nich skorzystać, to własny kabel USB.
W Ratuszu szybko jednak rozwiali nadzieje radnego. Po pierwsze, jak twierdzi wiceprezydent Dariusz Ciarkowski, w innych miastach montowanie ładowarek miało miejsce w ramach akcji promocyjnych firm dostarczających energię elektryczną. Chodzi o firmę Fortum Polska, która przy okazji zamieszcza spore reklamy na szybach przystanku (samej stacji ładującej nie oznakowano). I po drugie, nowych wiat jest za mało. Priorytetem powinna być permanentna wymiana starych na nowe. Dopiero wówczas można by ewentualnie powrócić do tematu.