Włodarz Płocka postanowił nie owijać w bawełnę na swoim blogu, odnosząc się do tego, co się dzieje w oświacie. A ostatnio jest dość gorąco z racji możliwego strajku pracowników. Dodatkowo premier Mateusz Morawiecki zasugerował, że samorządy oszczędzają na nauczycielach. – Premier Morawiecki kłamie, a minister edukacji Anna Zalewska sobie nie radzi. A my znów musimy z samorządowej kasy dopłacić do oświaty. Ale płoccy nauczyciele mogą być spokojni, dopłacimy – napisał Andrzej Nowakowski.
Ostatnio premier Mateusz Morawiecki powiedział:
– Wynagrodzenia nauczycieli są niewystarczające. My chcemy rok po roku zwiększać wynagrodzenia nauczycieli. Chciałbym, żeby już w przyszłym roku wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wynosiło 6 tys. zł brutto. Oczywiście ze wszystkimi dodatkami – podkreślił Mateusz Morawiecki w TVN24. – Często samorządy oszczędzają na nauczycielach. Przy tej okazji apeluję do samorządów, bo one dostają od nas subwencję budżetową i na przykładu nie wypłacają dodatku motywacyjnego, funkcyjnego, albo za trudne warunki pracy – zaznaczył szef rządu.
Podobne słowa można było usłyszeć na antenie Polskiego Radia. – Warto zwrócić uwagę na to, że są samorządy, w których gestii jest wypłata dodatków motywacyjnych, funkcyjnych, za trudne warunki pracy. One czasami oszczędzają na nauczycielach, więc może to się czasami odkłada taką pewną myślą czy niechęcią w stanie nauczycielskim.
Związek Miast Polskich wystosował list otwarty do premiera:
– Samorządy nie oszczędzają na nauczycielach, a wręcz przeciwnie - dokładają do subwencji i dotacji z budżetu państwa coraz większe kwoty ze środków własnych. W coraz większej liczbie miast i gmin, w porównaniu z latami ubiegłymi, część oświatowa subwencji ogólnej nie wystarcza nawet na wynagrodzenia na ich obecnym poziomie, nie mówiąc o zapowiadanych podwyżkach. Nie jest też prawdą teza formułowana przez minister oświaty, że samorządy przestały inwestować w oświatę. W roku 2017 wydatki majątkowe gmin w oświacie wyniosły łącznie 2,2 mld zł, miast na prawach powiatu - 1,2 mld zł, powiatów 375 mln oraz województw 35 mln zł (łącznie samorządy poniosły wydatki majątkowe w wysokość 3,8 mld zł). W roku 2017 gminy wydały na edukację 34,5 mld zł, w tym tylko na wynagrodzenia z pochodnymi 23 mld zł, a otrzymana przez nie w 2017 roku subwencja oświatowa wyniosła zaledwie 19,9 mld zł. W tym samym roku miasta na prawach powiatu wydały na edukację 22,3 mld zł, w tym na płace i pochodne 14,5 mld zł, podczas gdy otrzymana subwencja oświatowa wyniosła 13,75 mld zł.
Dziś prezydent Płocka opublikował wpis na blogu, w którym odnosi się do słów premiera:
– Nie wiem, jak to skomentować: czy to śmieszne, czy straszne. Ale na pewno nieprawdziwe. Rządowa subwencja to 2/3 naszych wydatków na oświatę. W 2018 roku wydaliśmy na oświatę w Płocku 302 mln zł. Subwencja wyniosła 170 mln zł. W 2019 roku wydamy na oświatę 320 mln zł. Subwencja – już po wspomnianym cięciu – wyniesie 185 mln zł. I co pan na to, panie premierze Morawiecki? Nie sądzi pan, że razem z MEN słabo wypadacie?
[ZT]21757[/ZT]
Przypomina, że zawód nauczyciela w Szwecji cieszy się dużym prestiżem, natomiast w Polsce wprowadza się do oświaty "chaos". – Szkoły i pracująca w nich kadra powinna być w całości utrzymywana z subwencji oświatowej – przekonuje. Taki miał być system, aby to państwo przekazywało samorządom pieniądze na utrzymanie szkół, w tym na pensje, z kolei samorządy mogły inwestować w bazę oświatową. Problemy zaczęły się, jak twierdzi Andrzej Nowakowski (zresztą były nauczyciel), trzy lata temu. – MEN coraz bardziej przerzuca ciężar utrzymania oświaty na samorządy i coraz bardziej boleśnie w Płocku zaczynamy to odczuwać. Dzieje się tak od trzech lat i jest coraz gorzej. Minister Edukacji Narodowej wdraża podwyżki pensji nauczycieli, ale nie przelewa samorządom wystarczających środków na te wypłaty. Stało się tak w 2017 roku, kiedy to właśnie MEN po raz pierwszy wdrożył podwyżki bez ich pokrycia w naszym budżecie. Dopłaciliśmy wtedy do tej decyzji z budżetu miasta 1,5 mln zł. I to podwójnie, ponieważ niedoszacowanie subwencji w 2017 roku automatycznie przenosi się na kolejny rok.
Przy podwyżce nauczycielskich wynagrodzeń w 2018 r. sytuacja się powtórzyła, miasto dopłaciło 5 mln zł. – Było to bezczelne zachowanie rządzących, ale wyłożyliśmy pieniądze płockiego samorządu, gdyż inaczej nauczyciele nie dostaliby podwyżek!
Przypomina, że w czerwcu 2018 r. Rada Miasta Płocka wystosowała do premiera RP i ministra edukacji apel o zwiększenie subwencji oświatowej, byśmy nie musieli z miejskich pieniędzy pokrywać rządowych zobowiązań. Nic to nie dało. Włodarz miasta za to dodaje: – Pamiętacie, co wtedy robili nasi parlamentarzyści i politycy z „dobrej” zmiany? W czerwcu ubiegłego roku „bawili się” w sprawdzanie mojej obecności w pracy. Cieszyć się można, że od stycznia 2019 roku pedagodzy dostali kolejną podwyżkę. Ale miasto znów nie dostało na nią z MEN pieniędzy! Szacujemy, że będziemy musieli przekazać na jej zrealizowanie 8 mln zł. Licząc wszystkie wymienione od 2017 roku podwyżki, ministerstwo edukacji winne jest naszemu miastu ok. 14 mln zł. O tyle tegoroczna subwencja oświatowa już powinna być wyższa. A przed nami jeszcze zapowiedziana przez minister Zalewską podwyżka, która pewnie będzie zrealizowana pod presją zapowiedzianego strajku. A to kolejne 2,8 mln zł. Na oświacie oszczędzać nie można, łatamy więc dziurę w ministerialnym budżecie, zamiast budować nowe szkoły i przedszkola. Ale też musimy głośno mówić, że jest coraz gorzej. MEN zamiast uregulować długi – bo tak te zaległości trzeba nazwać – zmniejszyło nam dodatkowo tegoroczną subwencję oświatową w stosunku do zapowiedzianej o dobrze ponad 2,7 mln zł! Nie są to małe pieniądze – podkreśla Andrzej Nowakowski. Wylicza wręcz, że za te pieniądze można zmodernizować np. pięć szkolnych bloków żywieniowych, a niewiele dokładając – zbudować salę sportową. – MEN powinno zmienić nazwę na ministerstwo zadłużenia narodowego – podsumował.
[ZT]19401[/ZT]
[ZT]19413[/ZT]