– Sytuacja Płockiego Zakładu Opieki Zdrowotnej, podobnie jak sytuacja wszystkich szpitali, jest bardzo trudna, by nie powiedzieć, że coraz trudniejsza. Katastrofy nie ma, ale ta katastrofa zdaje się zbliżać w sposób nieubłagany – mówił prezydent Płocka w czwartek podczas sesji w auli ratusza.
W czwartek podczas sesji powrócił temat sytuacji Płockiego Zakładu Opieki Zdrowotnej.
– W coraz większym stopniu finansowanie służby zdrowia przekłada się na samorządy. W naszym przypadku na samorząd Płocka. Wynik finansowy PZOZ za 2018 r. jest o 3 mln zł gorszy od roku poprzedniego, wynosi – 8 mln 666 tys. zł – podkreślał Andrzej Nowakowski. – Jednak to nie wynik finansowy jest najważniejszy, tylko bezpieczeństwo, są lekarze i pielęgniarki, szpitale, gdzie w razie potrzeby będziemy mogli się leczyć. Nie będziemy czekali tygodniami, miesiącami albo latami na zabieg albo operację. W wielu przypadkach kolejki do specjalistów znacznie się wydłużyły
W tym roku strata zapewne wyniesie kilkanaście milionów złotych, natomiast w 2020 r. być może nawet 15 mln zł. Powód? Są coraz większe koszty, a te nie są w dostatecznym stopniu rekompensowane wzrostem przychodów poprzez wzrost kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Można powiedzieć „panie prezydencie, w Grudziądzu szpital ma ok. pół miliarda złotych długu i funkcjonuje, czym pan się przejmuje, nasz szpital nie jest zadłużony”. Co roku dokładamy środki, aby Szpital Miejski św. Trójcy mógł dalej funkcjonować, pomimo że finansowanie opieki zdrowotnej powinno odbywać się w całości z budżetu państwa za pośrednictwem NFZ. Faktycznie 2018 r. okazał się przełomowy, oznaczał katastrofę finansową dla większości szpitali powiatowych w kraju. Tylko część oddziałów znalazła się w sieci szpitali. Ręczne sterowanie poziomu wynagrodzeń przez ministra zdrowia doprowadziło do niekontrolowanego wzrostu stawek i bardzo mocno uderzyło w budżety szpitali w w 2019 r. Jednocześnie przy podwyżkach pominięto np. diagnostów, rehabilitantów, sanitariuszy – dodał włodarz Płocka..
[ZT]23579[/ZT]
Wzrost kosztów spowodowany jest m.in. zwiększeniem kosztów osobowych, podwyżkami dla lekarzy i pielęgniarek, a także dla wszystkich pracowników średnio 180 zł na osobę po podwyżce płacy minimalnej w Polsce. Zmniejszeniu uległy kontrakty dotyczące stomatologi, chirurgii, rehabilitacji. Jednocześnie zainwestowano w szpital 5,7 mln zł, remontując internę i kupując nowy sprzęt (w tym ok. 150 tys. w formie darowizn od WOŚP).
Konferencja prezydenta z udziałem posła Marcina Kierwińskiego, który w tych wyborach kandyduje ponownie do Sejmu, nie uszła uwadze kandydatce Prawa i Sprawiedliwości do parlamentu, miejskiej radnej Wioletcie Kulpie.
– Jest pan aktywnie zaangażowany w kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej – zwróciła się do włodarza miasta radna. – Straszy pan mieszkańców, jakoby w służbie zdrowia był krach, tragedia, za chwilę nie będzie gdzie pójść do specjalisty, bo niestety ten niedobry rząd Prawa i Sprawiedliwości podwyższa pensje pracownikom i przez to mamy straszne, wręcz lawinowe, straty, jak to określił jeden z posłów pana ugrupowania, który wreszcie pojawił się w Płocku. Nigdy sytuacja szpitali nie była dobra. W moim przekonaniu należy dołożyć starań w zakresie dobrego zarządzania spółką niż cały czas mówić o NFZ. Jako radni, jeszcze za rządów PO i PSL, zwracaliśmy uwagę na małe kontrakty z NFZ, a wy mówiliście, że jest ok. Odkąd rządy objęło PiS w materiałach na zasadzie kopiuj wklej zaczęła pojawiać się informacja, że to wina kontraktu i to NFZ nie daje pieniędzy.
Radna podkreślała, że jeśli chodzi o kontrakty z NFZ, to mamy wzrost od 2015 r. z 42,5 do 47 mln zł. – Wreszcie chcemy dojść do godziwych płac.
Powiadomiła, że PZOZ otrzyma od 1 października 540 tys.zł. - Te ograniczenia kontraktów niekoniecznie wynikają ze złej woli, tylko z ustaw czy ustaleń państwa, jako zarządzających szpitalem. Nikt nie powie, że jest super w służbie zdrowia. Nie można też mówić, że mamy krach, tylko robić wszystko, by było lepiej. Mniej angażujmy się politycznie, rozmawiajmy merytorycznie. Albo rozmawiamy merytorycznie, albo będziemy się obrzucać błotem, bo pan chce mieć amunicję, by walić w ten rząd, walić w ministra zdrowia, w NFZ. Jakoś nie odczytałam w materiałach PZOZ, aby te kolejki do specjalistów wydłużyły się tak mocno, jak to wybrzmiało z pana wypowiedzi. Nie uprawiajmy demagogii – apelowała.
Daria Domosławska, która pracuje w Szpitalu św. Trójcy, mówiła wprost:
– W placówce, w której jestem fizjoterapeutą, musimy tłumaczyć pacjentom, że nie zostanie na oddziale rehabilitacji, mimo że rok temu miał taką możliwość po wstawieniu endoprotezy, ponieważ NFZ ograniczył dostępność do tej rehabilitacji. W swoim żargonie mówimy, że NFZ daje nam kroplówkę na przeżycie, by te szpitale jakoś funkcjonowały. Nie mówimy o przychodniach, Zakładach Opiekuńczo-Leczniczych, skupiamy się tylko na szpitalach. PZOZ jest ofiarą eksperymentów przeprowadzanych przez NFZ i Ministerstwo Zdrowia. Szpital nie może funkcjonować bez stałego wsparcia właściciela, którym jest miasto Płock. Mamy chaos spowodowany wprowadzeniem sieci szpitali, poróżnienie grup zawodowych, podnosząc pensje tylko wybranym grupom zawodów medycznych, zmniejszenie wartości stawek kontraktów. W obecnym systemie opieki zdrowotnej nie widzi się diagnostów laboratoryjnych, radiologów, ratowników, sanitariuszy. Po majowych protestach i głodówkach fizjoterapeutów pojawiła się nadzieja. Działa się z powołania, ale też do czasu. Pan minister obiecał podwyżki. Tylko w 30 proc. placówek, gdzie podpisano porozumienie z ministerstwem, fizjoterapeuci otrzymali podwyżki. Praktykanci w momencie, kiedy słyszą ile zarabia fizjoterapeuta z 15-letnim stażem, zastanawiają się, czy kończyć ten kierunek. Z grup zawodów medycznych najmniejsze zarobki dotyczą fizjoterapeutów. Ile dostali podwyżki w tych 30 proc. placówek? To kwoty rzędu 39 zł. W tej chwili niektórzy koledzy osiągnęli najniższą krajową, inni nieznacznie ją przekroczyli.
Radna odczytywała stanowisko Krajowej Rady Fizjoterapeutów, która postanowiła skierować wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Jednym z elementów jest zaskarżenie przepisów dyskryminujących fizjoterapeutów w obszarze finansowym. – To ostatni krzyk rozpaczy, aby ministerstwo przestało obiecywać, tylko przeprowadziło konkretne działania pozwalające zadbać o zdrowie i życie pacjentów.
Według radnego Tomasza Kominka oba płockie szpitale mają dobre organy prowadzące.
– Wszystko tkwi na barkach samorządu. Nie obejdzie się bez zmian systemowych, zwiększenia nakładów na służbę zdrowia do ok. 7 proc. PKB. Nie wymyślił tego żaden polityk, tylko mówili o tym strajkujący lekarze.
Prezydent powtarzał, że finansowanie służby zdrowia to domena rządu, a nie samorządu. – O tym musimy pamiętać i głośno mówić, także o tym, że pieniędzy w systemie jest za mało. Nawet radna Kulpa przyznała, że wprowadzenie reformy sieci szpitali uderzyło w szpitale powiatowe. Ratujemy szpital finansowo, w dodatku w niego inwestując. Uwaga, odbywa się to kosztem czegoś. Koszt remontu ul. Granicznej to 15 mln zł, Kredytowej 8 mln zł. To kolejne miliony, które zamiast w remonty ulic, włożymy w ochronę zdrowia lub oświatę. Nie mamy w sumie innego wyjścia. Innym wyjściem byłoby zamknięcie szpitala. A tego nikt nie chce. Tak długo, jak się da, będziemy wspierać szpital. Wzrósł kontrakt z NFZ, ale chodziło o środki na wzrost wynagrodzeń dla pielęgniarek. Koszty funkcjonowania rosły szybciej niż przychody i to w przypadku każdego szpitala. Gdyby nie dobre zarządzanie spółką, dobry nadzór właścicielski i skarbika, to strata byłaby pewnie dużo większa. Podałem przykład, że kolejki się zmniejszają np. jeśli chodzi o zaćmę. Reasumując, nasz szpital funkcjonuje bardzo dobrze. Niepokój czy sprzeciw budzi kwestia finansowania, brak pieniędzy w systemie. Jeśli nie będzie większych środków, to znaczy, że my,jako samorząd, będziemy musieli dołożyć więcej lub ograniczać usługi, czego nie chcemy robić. Dlatego ten wzrost jest z roku na rok. Pytanie czy jest tu jakaś granica.
Wiceprezes PZOZ, Marek Stawicki dodał, że środki na podwyżki dla pielęgniarek stanowią 6 mln zł.
– To nie wzrost kontraktu, to zwiększenie wynagrodzeń jednej grupy zawodowej. Szpital tych środków nie może wykorzystać na cokolwiek innego. Jeśli wzrost kontraktu o 10 proc. jest przedstawiane przez ministerstwo jako remedium na problemy finansowe szpitali, to jest to manipulacja. Minister zdecydował się na ustalanie ręczne wynagrodzeń lekarzy, pielęgniarek, ratowników. Na wiosnę spotykali się przedstawiciele rehabilitantów i diagnostów. Usłyszeli od ministra, że szpitale dostały środki na podwyżki. Według postulatów chodziło o podwyżki na poziomie zbliżonym, jak dla pielęgniarek. W marcu otrzymaliśmy wzrost kontraktu sieciowego na internie. Gdyby to podzielić, to wyjdzie po 30 zł na osobę. NFZ zaproponował zapłatę za nadwykonania ZPO tylko na poziomie ok. 20 proc. Pójdziemy z tym do sądu.
Mówił o niewłaściwej wycenie świadczeń. – Na ortopedii w 2013 r. zysk 1,1 mln zł, w 2017 r. strata 0,5 mln zł, co wynika ze zmniejszenia wyceny o 1/3 niemal wszystkich procedur. Psychiatria zawsze była źle wyceniona. Wcześniej strata niecały 1 mln zł, teraz już 1,5 mln zł. Obawy budzi zapowiedź wzrostu płacy minimalnej.
Wioletta Kulpa dodała sobie kwoty z poszczególnych lat. – Czytam wypowiedzi posła, prezydenta, że do krachu w służbie zdrowia przyczyniła się podwyżka płac dla pracowników, w tym dla najmniej zarabiających. Jakim cudem w okresie prezydentury Andrzeja Nowakowskiego od 2011 r. wypracowano 50 mln zł straty? Przecież nie zawsze rosły wynagrodzenia. Jakoś w latach 2003-2010 wyprowadzono służbę zdrowia z zapaści finansowej. Jak możecie teraz urągać, że wina jest po stronie rządu, niedobrych podwyżek płac, dlatego PZOZ generuje straty? Nie straszcie, że konsekwencją będzie zamknięcie szpitala. Może przejedźcie się do Żyrardowa i zobaczcie, jak dobrze zarządzają szpitalem. Może się czegoś państwo nauczycie.
– Nikt tu nie jest przeciwko podwyżce płacy minimalnej. Jestem za godnymi zarobkami dla pracowników, tyle że środki na ten cel powinny pochodzić z NFZ – podkreślał prezydent. –. Jeśli się nie znajdą, będzie to miało wpływ na wynik finansowy każdego szpitala w kraju. Rzeczywiście przez 10 lat zebrało się 50 mln zł. Problem polega na tym, że te 50 będziemy dokładać nie w 10, tylko w 3 lata.