Z danych Miejskiego Urzędu Pracy wynika, że w czerwcu do rejestru trafiło 350 nowych bezrobotnych. Ponad połowa z nich to kobiety.
To fatalne dla tracących posadę, ale w skali makro dramatu nie ma. W pewnym stopniu jest to zasługa tarczy ochronnej dla firm z powodu pandemii COVID-19 i braku nerwowości pracodawców. Ale z drugiej strony koronawirus nie ustąpił, codziennie notujemy w Polsce 300-400 zakażeń i nie wiadomo, co będzie jesienią. A to może się odbić błyskawicznie na gospodarce.
Trzeba zaznaczyć, że jednocześnie MUP wykreślił ze statystyk 301 osób, więc liczba bezrobotnych - przynajmniej oficjalnych - wzrosła o 49 osób, do 4481. W tej grupie aż 60 proc. stanowią kobiety. W ostatnich latach wyraźnie widać na rynku pracy, że właśnie kobiety mają znacznie większy problem ze znalezieniem posady.
Prawie 280 osób zarejestrowano już po raz kolejny. Niepokojące, że ze zdobyciem posady mają problem nawet osoby młode - niespełna tysiąc bezrobotnych nie przekroczyło 30. roku życia. Niestety, aż 2305 osób mają status osób długotrwale bezrobotnych - oznacza to, że byli zarejestrowani w urzędzie pracy ponad 12 miesięcy w ciągu ostatnich 2 lat. Podlegają one obowiązkowemu ubezpieczeniu zdrowotnemu, mają prawo do różnych szkoleń, które pomagają w znalezieniu posady, ale - jak widać po liczbach - mało skutecznie.
Pozytywne, że żaden zakład, firma czy instytucja nie zgłosiła w Płocku zamiaru zwolnień grupowych. A wolne miejsca pracy i miejsca aktywizacji zawodowej? Są, a jakże. W czerwcu MUP dysponował 236 nowymi ofertami, w tym 56 subsydiowanymi, 26 z sektora publicznego, nie było ofert pracy sezonowej.