Potężne gradobicie. Grad jak orzechy [FOTO]

Oberwanie chmury z gradem wielkości orzechów włoskich, które przeszło nad Płockiem między 16.00 a 17.00, wyrządziło sporo szkód - telefon alarmowy straży pożarnej od dwóch godzin nie przestaje dzwonić.

Zaczęło się od obfitej ulewy, która następnie przerodziła się w burzę z piorunami, a jeszcze później w potężne gradobicie. Kulki lodu miały wielkość orzechów włoskich. Trudno w tej chwili ocenić, jakie szkody wyrządziła trwająca kilkanaście minut nawałnica. Wiadomo, że kałuże zmieniły się w rwące potoki, wichura połamała gdzieniegdzie konary. Wiemy też, że pełne ręce roboty mają strażacy, zwłaszcza że nie przestaje padać. Jak dowiedzieliśmy się od rzecznika płockiej straży pożarnej, Jacka Starczewskiego, telefon dyżurnego wprost się urywa od próśb o pomoc z wypompowywaniu wody z piwnic. - Dosłownie co chwilę odbieramy zgłoszenia o wodzie w piwnicach płynące z terenu całego Płocka - tak z centrum, jak i z Podolszyc - mówi rzecznik prasowy.

Za rzecznikiem straży przypominamy jednak, że wozy strażackie przydadzą się tylko tam, gdzie poziom wody przekracza 10 cm, a pompy nigdy nie zbierają wody do zera. - Tylko powyżej takiego poziomu pompy są w stanie zassać zalegającą wodę - wyjaśnia Jacek Starczewski i apeluje do mieszkańców, by zgłaszali wzywali straż pożarną tylko do takich przypadków, w których może ona pomóc.

Jak zapewnia z kolei rzecznik płockiej policji, Krzysztof Piasek, większych utrudnień nie ma za to na drogach, wszystkie ulice przynajmniej na razie są przejezdne. Wszystkie poza Spółdzielczą - pod wiaduktem jak zwykle po intensywniejszych utworzyło się głębokie jezioro i nie da się tamtędy przejechać. 

AKTUALIZACJA:
Jak przed chwilą poinformował rzecznik policji, nieprzejezdna jest również ul. Tysiąclecia w pobliżu Biedronki -
wyłączony z ruchu jest odcinek położony w zagłębieniu, od Łukasiewicza do Rembielińskiego.


Grad wielkości orzechów włoskich, fot. Portal Płock