... złożenie zażalenia na bezpodstawne zatrzymanie jej przez płocką policję 6 maja. Przypomnijmy, że Elżbieta Podleśna za rozklejenie plakatów w nocy z 26 na 27 kwietnia z Matką Boską Częstochowską z tęczową aureolą została przez policjantów zatrzymana w swoim mieszkaniu w Warszawie. Postawiono jej zarzut obrazy uczuć religijnych. Policyjne działania związane z odnalezieniem sprawcy kilka dni przed zatrzymaniem aktywistki zapowiedział minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński.
Sprawa rozeszła się tak szerokim echem, że mogli o niej przeczytać czytelnicy The Guardian i The New York Times. Do tego nawiązał minister Joachim Brudziński w wywiadzie dla tygodnika "Wprost":
- Gdybym miał wstrzymywać działania policji przez to, że nie wiem, co mogą napisać światowe media z inspiracji tych, którzy w kraju są bardzo wpływowi, to byłbym politykiem niezwykle lękliwym - stwierdził.
Na pytanie czy jego zdaniem są tacy, którzy uważają, że prawa wszystkich powinny być zagwarantowane, ale z wyłączeniem katolików, chrześcijan, odparł: - W ich rozumieniu należy przestrzegać praw i swobód wszystkich wyznań z wyłączeniem katolickiego, bo akurat ten system wartości można do woli atakować. Ja tego nie mogę zaakceptować. Nie tylko dlatego, że sam jestem katolikiem, a wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej jest dla mnie związany z emocjami, wrażliwością, wspomnieniami. Również z tego powodu, że jako osoba dzisiaj nadzorująca służby, stojąca na straży przestrzegania prawa, muszę reagować wtedy, kiedy prawo jest łamane.
Zapewniał, że zareagował także po sytuacji w Pruchniku, kiedy kukłę - o stereotypowym wyobrażeniu Żyda - okładano kijami, następnie pozbawiono ją głowy i podpalono. - Pod moimi rządami policja ochraniała legalny na mocy decyzji sądu marsz środowisk LGBT. Środowiska narodowe bardzo mnie za to krytykowały, a chwaliły mnie wtedy media i środowiska, które z powodu Elżbiety Podleśnej wpadają w histerię i emocjonalne rozdygotanie.
Czy zdaniem ministra tęcza może kogoś obrazić? Jak dodał, wszystko zależy od tego, jak i do czego jest wykorzystana. - Tęcza od czasów Księgi Rodzaju jest archetypicznym dowodem na łączności człowieka z Bogiem. Jest znakiem przymierza. Wielokrotnie na Twitterze zamieszczałem zdjęcia tęczy czy to znad pięknych jezior w Zachodniopomorskiem, czy w górach. Byłoby czymś aberracyjnym czy wręcz idiotycznym, gdyby ktoś próbował tęczę przerobić na coś złego.
A co z podpalaniem tęczy na pl. Zbawiciela w Warszawie? Według Brudzińskiego akurat ta tęcza była „świadomą prowokacją środowisk LGBT, wymierzoną w katolików”. - Najlepszym dowodem na to jest to, że władze Warszawy po kolejnym incydencie nie zdecydowały się na jej odbudowę.
Powodem postawienia zarzutu obrazy uczuć religijnych Elżbiecie Podleśnej było rozklejanie w miejscach niestosownych - w tym m.in. na przenośnej toalecie i śmietnikach - przerobionego wizerunku Matki Boskiej, o czym poinformowała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej, Iwona Śmigielska–Kowalska. Z kolei Podleśna w wywiadzie dla TOK FM stwierdziła, że plakaty naklejała na kierunkowskazach, tak aby wskazywały kościół, a także na tablicach z ogłoszeniami przy kościele, na postumencie statuetki Matki Boskie znajdującym się przed świątynią, na latarniach i murach domów. Na koszach na śmieci miała naklejać wyłącznie listy nazwisk kościelnych hierarchów ukrywających czyny pedofilskie księży.
- Nie rozklejałam naklejek ani plakatów na przenośnych toaletach ani na śmietnikach. Te wlepki można zdjąć i przekleić. Naklejki nie były też rozrzucane. Były naklejane na kierunkowskazach, tak aby wskazywały kościół. Na koszach na śmieci widniały listy nazwisk, nie wizerunek Matki Boskiej. Dla mnie ten wizerunek też ma znaczenie, nie pozwoliłabym sobie na gest umieszczenia go na koszu czy toalecie.
Aktywistka podkreśla, że postawiony jej zarzut jest "kuriozalny, nieprawdziwy", natomiast zatrzymanie "bezzasadne i nielegalne". - Powoływanie się na to, że mogłam mataczyć czy zacierać ślady jest dość absurdalne. Moje wszystkie sprzęty elektroniczne zostały zabrane razem ze mną i wywiezione.
Zapowiedziała złożenie zażalenia na bezpodstawne zatrzymanie jej przez płocką policję.
Policja oświadczyła...
Policja już kilka dni temu oświadczyła, że prowadzą czynności określone przepisami prawa, złożone zawiadomienie o przestępstwie zobowiązuje ich do podjęcia działań, muszą też reagować na każde zawiadomienie "niezależnie od tego czy podejrzenie popełnienia przestępstwa dotyczy katolików czy wyznawców innej religii".
- Czynności skupiają się na zebraniu i zabezpieczeniu materiału dowodowego. O ewentualnej odpowiedzialności zawsze decyduje niezależny sąd.
27 kwietnia br. proboszcz jednej z płockich parafii złożył zawiadomienie, z którego wynikało, że w nocy z 26 na 27 kwietnia na terenie miasta rozklejone zostały materiały z przerobionym wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Naklejone były one m.in. na toaletach przenośnych oraz koszach na śmieci. W związku z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa obrazy uczuć religijnych przeprowadzono oględziny i zabezpieczono rozklejone materiały, a także przesłuchano świadków oraz zabezpieczono nagrania z monitoringu miejskiego. W Komendzie Miejskiej Policji w Płocku zgodnie z art. 303 kodeksu postępowania karnego wszczęto dochodzenie w sprawie obrażania uczuć religijnych, co określone jest w art. 196 kk.
Policjanci, po analizie zgromadzonego materiału, ustalili dane osoby, która mogła mieć związek z tym przestępstwem. Jednak z dalszych ustaleń wynikało, że osoba ta przebywa poza granicami kraju. Bezzwłocznie po jej powrocie policjanci, na podstawie postanowienia prokuratora o zarządzeniu przeszukania, o godzinie 7:00 weszli do jej mieszkania w Warszawie. W trakcie przeszukania pomieszczeń oraz pojazdu należącego do kobiety ujawnili kilkadziesiąt przerobionych zdjęć z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. W związku z tym, że istniało uzasadnione przypuszczenie, że kobieta popełniła to przestępstwo, zachodziła obawa, że będzie chciała pozbyć się pozostałych materiałów. 51-letnia kobieta została przewieziona do Komendy Miejskiej Policji w Płocku, aby wykonać dalsze czynności w tej sprawie. Kobiecie przedstawiono zarzut obrażania uczuć religijnych, po czym po przesłuchaniu została zwolniona do domu.
Podkreślono, że czas zatrzymania ograniczony był tylko do wykonania czynności procesowych, po których kobieta została zwolniona. - Nadmienić należy, że sprawa ta ma szerszy kontekst i wiąże się również z wcześniejszym zdarzeniem na terenie kościoła w Płocku, gdzie doszło do profanacji ołtarza oraz miejsca kultu religijnego. Jeszcze raz podkreślamy, że Policja zachowałaby się tak samo w przypadku zawiadomienia o przestępstwie dotyczącego obrażania uczuć religijnych wyznawców każdej innej religii. Przykładem takich działań policjantów była szybka reakcja na wydarzenia, które miały miejsce w Pruchniku czy w przypadku profanacji meczetu w 2014 r. Nie ma i nie będzie przyzwolenia na obrażanie w naszym kraju uczuć religijnych. Policja zawsze w takich przypadkach będzie podejmowała działania określone przepisami prawa - czytamy w oświadczeniu.
Dodajmy, że w przypadku sprawy w Pruchniku policja rzeczywiście podjęła czynności, jednak ostatecznie zarzuty postawiono dwóm mężczyznom i nie dotyczą one obrażania uczuć religijnych. Usłyszeli zarzuty nieobyczajnego wybryku, przy czym 45-latkowi zarzucono nieostrożne obchodzenie się z ogniem, z kolei 17-latkowi tamowanie drogi publicznej. Do prokuratury policja przekazała materiały dotyczące podejrzenia nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym.
Sprawa dotycząca zabytkowego, pochodzącego z XVII w. meczetu w Kruszynianach na Podlasiu (i zarazem pomnika historii) odnosiła się do obraźliwych rysunków (na drzwiach umieszczono znak "x", na ścianach zewnętrznych m.in. symbol Polski Walczącej i rysunek świni, na pamiątkowym kamieniu rysunek przypominał trupią czaszkę i skrzyżowane kości piszczelowe). Znaleziono również kolejne na muzułmańskim cmentarzu (bazgrołami pokryto około 30 płyt nagrobnych). Śledztwo trwało 10 miesięcy. Nie ustalono sprawców, śledztwo umorzono.