reklama

Płocczanin: Nagła kontrola zdenerwowała wszystkich. Straż: To nie złośliwość z naszej strony

Opublikowano:
Autor:

Płocczanin: Nagła kontrola zdenerwowała wszystkich. Straż: To nie złośliwość z naszej strony - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMieszkańcy z okolicznych bloków są oburzeni, ponieważ chcą spać i żalą się do straży miejskiej. Pasażerowie są oburzeni, bo im zależy na dotarciu na czas, ale kontrola opóźnia wyjazd busa, z kolei kierowcy mogą być oburzeni porannymi kontrolami municypalnych. Ot taki ostatnio zwykły poranek na płockim dworcu...

Mieszkańcy z okolicznych bloków są oburzeni, ponieważ chcą spać i żalą się do straży miejskiej. Pasażerowie są oburzeni, bo im zależy na dotarciu na czas, ale kontrola opóźnia wyjazd busa, z kolei kierowcy mogą być oburzeni porannymi kontrolami municypalnych. Ot taki ostatnio zwykły poranek na płockim dworcu...

W zeszłym tygodniu płocczanin jechał do Warszawy busem z dworca przy al. Jachowicza. Była godzina 6.00 rano. Opowiadał:

– Zjawili się strażnicy miejscy. Podchodzili do kierowców, mówili o należności w wysokości 50 zł do zapłacenia. W środku znajdowało się wiele osób z umówionymi wizytami u lekarza. Zdenerwowani byli mocno, czy aby zdążą dotrzeć na czas, skoro bus odjechał z ponad 20-mnutowym opóźnieniem.

O co chodziło? Zapytaliśmy rzeczniczkę płockich municypalnych, Jolantę Głowacką. Ona z kolei wyjaśnia, że te kontrole trwają od pewnego czasu, a zaczęło się od pisma mieszkańców bloków w obrębie ulic: Bielska, Mickiewicza, Obrońców Westerplatte i Jachowicza w sprawie zagrożeń i utrudnień w ruchu drogowym spowodowanych m.in. funkcjonowaniem dworca autobusowego. Takie pismo wpłynęło do płockiej straży miejskiej w styczniu tego roku.

– Mieszkańcy w swoim piśmie poruszali kilka problemów dotyczących funkcjonowania dworca m.in. to że kierowcy autobusów, czekając na pasażerów, mają cały czas włączone silniki, z pojazdów wydobywają się cały czas spaliny, występuje codziennie warkot autobusów o bardzo wczesnej porze – czasami dwóch, trzech autobusów jednocześnie. Pasażerowie i kierowcy  zaśmiecają  teren, załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na klatkach schodowych pobliskich bloków czy w ich obrębie.

To nie wszystko. W tym samym piśmie poruszono kwestię funkcjonowania dwóch barów całodobowych, jednego na terenie dworca oraz drugiego w sąsiednim budynku. – Wiąże się z tym uciążliwość klientów, którzy wjeżdżają na teren dworca w dzień i późno w nocy, zakłócając ciszę i spokój mieszkańców oraz zaśmiecając teren – tłumaczy rzeczniczka municypalnych.

To jeszcze nie koniec, chodzi bowiem o płatną strefę parkowania. – Dodatkowo kierujący aut osobowych chcący uniknąć płatnej strefy parkowania wjeżdżają na teren dworca parkując tam samochody – objaśnia Głowacka.

Z tego wszystkiego najważniejszy był inny punkt. Mianowicie chodzi o znak drogowy B-1 Zakaz ruchu. Rzeczniczka przypomina: – Za złamanie tego przepisu grozi mandat karny w kwocie do 500 zł i 5 punktów karnych. Pod znakiem B-1 widnieje tabliczka, że nie dotyczy on Komunikacji Miejskiej, prywatnych przewoźników z zezwoleniami Polskich Linii Samochodowych S.A.

Jeszcze w styczniu wystosowano pismo do PLS – właściciela działki, na której znajduje się dworzec. Poprosili o udostępnienie – w zakresie dozwolonym przez przepisy – informacji o ilości posiadanych zezwoleń oraz takich danych, jak np. nazwy przewoźników korzystających ze wskazanego terenu. – Takie dane znacznie ułatwiłyby działania strażnikom miejskim podczas prowadzonych kontroli. Mając taki wykaz strażnicy mogliby zweryfikować czy dany przewoźnik ma zgodę na wjazd na teren dworca. Niestety do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi na swoje pismo od PLS SA. – rozkłada ręce Głowacka.

Kontrole trwają od stycznia, odbywają się rano. Czego strażnicy chcą od kierowców autobusów i busów? Z pewnością nie chodzi o stan techniczny pojazdów. Proszą o okazanie ksera zezwolenia od PLS, jako dowodu na to, że kierowcy mają prawo nie stosować się do znaku B-1. A jeśli nie mają? – Każdy przewoźnik powinien mieć przy sobie ksero zezwolenia. A jeśli go nie ma, ale twierdzi, że jest u właściciela, to zgodnie z obowiązującymi przepisami strażnik zobowiązany jest wylegitymować kierowcę, spisując jego dane i wystawiając mu wezwanie do SM w celu okazania takiego zaświadczenia – mówi Głowacka. Zdarzało się, że kierowcy dzwonili, ponieważ zezwolenie jest, tylko zagrzebane w jakiejś teczce czy szafie. Właściciele pojazdów zjawiali się na dworcu,

Rzeczniczka dopowiada, że kierowcy są świadomi tego, co robią. – To nie są nowi kierowcy, muszą znać przepisy. Widzą znak. I to nie żadna złośliwość ze strony strażników, wcześniej też zdarzały się kontrole doraźne. Kontrola trwa tyle czasu, ile potrzeba. Aby było szybciej, zjawia się nawet trzech strażników. Jeśli kierowcy mają poświadczenie zezwolenia, wówczas kontrola trwa bardzo krótko. Jeśli na taką kontrolę nie przyjedzie straż miejska, to zjawi się policja. Powtarzam, to nie żadna zła wola ze strony straży miejskiej, czy chęć karania kierowców, tylko nakłonienie ich do przestrzegania przepisów. Jeśli kierujący je łamią, my sprawdzamy, na jakiej podstawie w taki sposób postępują

Dlaczego nasz czytelnik wspominał o strażniku  mówiącym o jakiejś należności do zapłacenia przez kierowcę? Rzeczniczka podkreśla, że chodziło o sprawę mandatu. Jak dotąd wypisano już kilka mandatów karnych za nieprzestrzeganie znaku B1 przez kierujących.

Strażniczka dodaje, że jeśli ktoś nie chce się stosować do znaku drogowego, to musi mieć przy sobie do okazania odpowiednie dokumenty, które taką możliwość potwierdzają. – Podczas działań strażnicy każdego przewoźnika informowali o powodach kontroli, prosili kierującego o wymagane dokumenty i tłumaczyli konsekwencje w przypadku złamania obowiązujących przepisów, czyli braku posiadania zezwolenia na wjazd na dworzec przy Jachowicza.

Działania mają trwać do odwołania.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo