- Panie prezydencie, dlaczego jestem karany za bycie mieszkańcem starówki? - z takim pytaniem zwrócił się we wtorek jeden z płocczan w kontekście płatnej strefy parkowania. Nie tylko ten jeden temat poruszano na spotkaniu w Szkole Podstawowej nr 1.
Prezydent Płocka spotkał się z radą osiedlową i mieszkańcami starówki. Pytań było wiele. Do niektórych spraw od razu odniósł się miejski włodarz, w tym o Nowy Rynek (w budżecie na przyszły rok na ten cel zostałaby zarezerwowana kwota około 5 mln zł, rozpoczęcie prac w przyszłym roku zależy od uzyskania pozwolenia na budowę), a także o nabrzeże, plac zabaw na starówce niedaleko spichlerza (być może do końca roku zakończą się badania geologiczne, realizacja w formule „zaprojektuj i wybuduj” za około 1 mln zł). Pojawiła się na chwilę sprawa kamienicy, która miała stawiać firma Budizol na działce przy ul. Piekarskiej.
- Firma kupiła tę działkę od jednej ze spółek jeszcze za mojego poprzednika. Meli pozwolenie na budowę. Później powstał pomnik Krzywoustego. Stroną w tym postępowaniu postępowaniu są sąsiedzi bardzo zainteresowani tym, czy nie powstanie tam hotel cztero czy pięciopiętrowy. Mogą skutecznie zabierać głos.
- Skutecznie bronić swoich interesów – dopowiedział jeden z obecnych mieszkańców, Paweł Stefański, który dołożył swoje przysłowiowe trzy grosze raczej w formie opinii niż pytań. Skrytykował sprawę zapowiedzianego remontu ul. Tysiąclecia, założenia do przyszłego placu zabaw na starówce z powodu „efekciarskiego i niepotrzebnego” pomysłu na platformę widokową. W koncepcji na południową część Nowego Rynku nie dopatrzył się „nowej jakości”.
- To raczej odpicowanie tego, co jest. Rewitalizacja jest w Płocku potrzebna, ale nie ma na nią pomysłu. Remontuje się stare badziewie. Te oficyny same się walą – uznał.
Z taką tezą nie godził się prezydent. - To mamy pozwolić im się zawalić? Remonty zabytkowej tkanki miasta są droższe – tu wskazał na remont Małachowianki za 30 mln zł czy kamery pruskiej za około 20 mln zł. - Na osiedlu Tysiąclecia rzeczywiście jest sporny fragment. Mamy tam gęstą, wielorodzinną zabudowę i brakuje miejsc parkingowych. Czasem trzeba to robić kosztem drzew. Z drugiej strony staramy się poprawić komunikację, aby ten obszar nie był już tak nieustannie zakorkowany przez samochody.
Kolejna wypowiedź innego mieszkańca była równie krytyczna. Tym razem chodziło o zaniedbaną płocką starówkę, może nawet, jak dodał, najbardziej wśród miast średniej wielkości w Polsce.
Jedna z obecnych płocczanek zwracała uwagę prezydentowi uwagę na konieczność zabezpieczania kamienic przed zniszczeniami spowodowanymi przez wodę. Dawała przykład rozwalających się przez lata sąsiednich kamienic Stary Rynek 10 i 12. - Gdzie był konserwator?
- Ta sprawa ze stadionem to jakaś pomyłka. Stadion potrzebuje liftingu, aby podnieść standard, ale czy nie można połowy z tych 80 mln zł wydać na remont płockich kamienic, aby centrum tego miasta jakoś się prezentowało i nie było takich kontrastów? - pytał płocczanin prezydenta miasta. - Na starówce brakuje mieszkań o wyższym standardzie. Centrum nam się wyludnia. Gdyby powstałoby tam tysiąc takich mieszkań, to już około 3 tys. osób, które pójdą do kina, restauracji, zyskają handlowcy. Prosiłbym o większą pulę środków przeznaczonych na budownictwo społeczne. Proponuję zastanowić się również nad buspasem na ul. Sienkiewicza - po czym wspomniał o problemie, który powraca niczym bumerang, czyli sprzątania po swoich pupilach. Nie dostrzega aktywności municypalnych nakłaniających do sprzątania.
[ZT]16575[/ZT]
- Normalny człowiek nie potrzebuje żadnego anioła stróża – wtrącił następny uczestnik. - To problem kultury i trzeba zacząć od siebie. Widuję lokatorów, którzy zostawiają śmieci przy altanach śmietnikowych.
Padły kolejne pytania w kontekście płatnej strefy parkowania.
- Dlaczego jestem karany za to, że jestem mieszkańcem starówki? - dociekał inny płocczanin. - Jakoś na Podolszycach czy na Otolińskiej nie widzę parkomatów. Skoro mam płacić, to w takim razie proszę mi wymalować kopertę z moim numerem rejestracyjnym. Nie twierdzę, że te 30 zł miesięcznie to duża kwota. Tu chodzi o zasady, o równe traktowanie mieszkańców!
- Panie prezydencie, a co pan zaproponuje mieszkańcowi, który ma żonę i dwóch synów korzystających z samochodów – chciał poznać odpowiedź następny płocczanin. - Na jedną rodzinę przypadają trzy auta. Planujecie przedłużenie deptaku od Tumskiej w stronę alei. Mieszkam na Królewieckiej. Jadąc w stronę Podolszyc, będę musiał wjechać w zakorkowaną ul. Bielską.
- Dostanie pan odpowiedź, żeby pan skorzystał z drogi alternatywnej – dodała mieszkanka. - To co, mam się tam dostać helikopterem? - stwierdził zaskoczony mężczyzna.
Jedna z obecnych pań zagadnęła o remont katedry Mariawitów.
- Miastu nie szkoda, że niszczeje? Jakoś na bibliotekę seminaryjną miasto ma pieniądze.
Prezydent tłumaczył, że miasto dofinansowuje remonty obiektów wpisanych do rejestru zabytków, jeśli pojawi się wniosek, który przejdzie procedurę. Te obiekty czasem należą do prywatnych właścicieli. - Rozmawiałem z poprzednim i obecnym biskupem, przedstawiłem możliwości dotyczące całego kompleksu. Odnośnie parkowania, to skoro pan mieszka przy ul. Królewieckiej, to na placu przy teatrze jest parking buforowy – odparł, na co usłyszał kolejne pytanie od mieszkańca, czemu ma stawiać samochód kilkaset metrów od domu. - Na Podolszycach jakoś tych opłat nie ma – upierał się przy swoim.
- Pan oczekuje, aby miasto rozwiązywało problem każdego mieszkańca, który ma dorosłe dzieci – dopowiadał Andrzej Nowakowski. - Pan nie daje alternatywy – uważał mieszkaniec. - Albo płać, albo sprzedaj samochód. A jeśli w rodzinie są trzy samochody, nie wszyscy mają miesięczny bilecik za 30 zł. Na Podolszycach też jest gęsto i tam nie ma opłat. Niech będzie sprawiedliwie... Dlaczego ktoś ma mi mówić, ile mogę mieć samochodów. Co zrobiliście z Tumską! Tumska wymarła.
- W dużej mierze problem z parkowaniem rozwiązaliśmy. Płatna strefa parkowania została wprowadzona nawet w Kutnie – odrzekł prezydent. - Takie przypadki, że ktoś ma trzy auta przypadające na jeden adres, to ułamek procenta. Strefa wzbudza wiele emocji i służy ograniczeniu ruchu w centrum miasta. Trzeba jednak mieć na uwadze, że wcześniej parkowano wszędzie, gdzie się tylko dało. Nie miałby pan gdzie zaparkować trzech samochodów. Rzeczywiście warto rozważyć jeden pas dla autobusów na ul. Sienkiewicza, także pas dla rowerów na Kolegialnej. Zobaczymy, jakie zajdą zmiany w natężeniu ruchu po powstaniu kolejnych etapów trasy północno-zachodniej.
Do dyskusji podłączył się pan, który wcześniej wypowiadał się o środkach na stadion i na remonty kamienic. - Gdybym miał taki problem, co pan, to przesiadłbym się na rower albo kupił skuter – dodał z przekąsem. - Pan to by zapewne chciał niemalże wjechać autem do tej piekarni na Bielskiej – zauważył ktoś inny z sali. - Kierowcom brakuje znajomości podstawowych zasad kultury.
Ostatecznie prezydent stwierdził, że będzie przejazd.
- A dlaczego przy tych opłatach dla mieszkańców w SPP liczy się adres, a nie to, kto jest właścicielem auta? - zagadnęła płocczanka. - Rocznie to nie jest mała kwota. W rodzinie powstaje problem, kto ma zapłacić tę wyższą stawkę za drugie auto.
Dalej poruszono m.in. problem zazielenienia miasta, czyszczenia Zalewu Sobótka, udogodnień na ulicach dla matek z dziecięcymi wózkami i osób poruszających się na wózku (na placu zabaw na starówce miałoby nie być barier architektonicznych), bezdomnych na ławkach (tu prezydent stwierdził, że nikt nikomu nie zabroni siedzenia na ławce, jeśli są trzeźwi, ponadto oni sami muszą chcieć skorzystać z pomocy i to strażnicy miejscy zabierają ich w razie potrzeby do izby wytrzeźwień albo do szpitala). Pytano o wycinkę drzew. Prezydent powtarzał, że czasem to sami mieszkańcy proszą o usunięcie drzewa. Głównie chodzi im o topole, natomiast Ratusz stara się nie podejmować decyzji o wycince drzew bez potrzeby. Później są nowe nasadzenia.
- Oby nie takie malutkie kikutki – prosiła płocczanka. - Bo nie doczekamy nim urosną. Ważne, aby je pielęgnować na bieżąco.
Prezydentowi zaproponowano ustawienie bilbordu.
.- Przez kilka lat mieszkałem w Warszawie. Z perspektywy warszawiaków nasze miasto praktycznie nie istnieje. Warto rozważyć ustawienie na wylotówce ze stolicy w stronę Płocka bilbordu „A może Płock na weekend”. Być może nie będzie to taki duży koszt, za to odniesiemy korzyści - sugerowano włodarzowi miasta.
Na koniec powrócił temat kamienic, tabliczek „Budynek grozi zawaleniem”. - Te sprawy u nas kompletnie „leżą” - skwitowała płocczanka. - Brakuje osoby, która zajęłaby się tym z sercem. Dawne gimnazjum żydowskie, kamienice Stary Rynek 10 i 12 waliły się pomału przez lata i nikt z tym nic nie robił. Słyszałam, że są zakusy na wyburzenie kamienicy przy Sienkiewicza 64 – czyli tej między parkingiem a siedzibą Wyższego Seminarium Duchownego. - Oby nie powieliła losu byłego gimnazjum przy ul. Kolegialnej... Sama mieszkam w zabytkowej kamienicy, którą mój ojciec wyremontował własnymi rękami. Skąd takie wygórowane koszy remontu kamienicy przy Kazimierza Wielkiego 6? Tam będą marmury? Mam żal do konserwatora. Dawniej, jakieś 30 lat temu, kamienice w ścisłym centrum były zamieszkałe. Teraz do której można wejść? - rozkładała ręce kobieta.
- Budynek byłego gimnazjum żydowskiego należał do osoby prywatnej – odpowiadał Andrzej Nowakowski. - To ministerstwo pozwoliło na wykreślenie budynku z rejestru zabytków.
Prezydent przekonywał, że jego intencją nie jest wyburzanie. W dodatku część budynków ma prywatnych właścicieli, a przynajmniej dwa zostaną wyremontowane do 2018 roku.
Fot. Karolina Burzyńska / Portal Płock