Rząd wprowadził dodatkowe obostrzenia dotyczące wyjścia z domu. Policja, straż miejska i pracownicy Komunikacji Miejskiej ruszyli w miasto, by poznać powody, dla których płocczanie zdecydowali się opuścić swoje cztery ściany.
Pasażerowie Komunikacji Miejskiej muszą przyzwyczaić się do obecności policjantów czy strażników miejskich. Służby będą informować o aktualnych obostrzeniach dotyczących wyjścia z domu.
Co do zasady od 25 marca można się przemieszczać:
- w drodze do pracy,
- w czasie wolontariatu dotyczącego walki z koronawirusem,
- załatwiania niezbędnych spraw życia codziennego.
Jak tłumaczy rząd, można iść do lekarza, apteki, sklepu spożywczego czy na spacer (pod warunkiem, że unika się skupisk ludzi i spacerują dwie osoby).
Funkcjonariusze policji, straży miejskiej czy pracownicy Komunikacji Miejskiej będą informować mieszkańców o istniejących przepisach.
- Będą także pytać osoby oczekujące na przystankach autobusowych o cel ich podróży. Apelować do stosowania się do wprowadzonych regulacji i odpowiedzialne korzystanie z komunikacji – jeśli połowa miejsc siedzących będzie zajęta, apelujemy o pozostanie na przystanku i oczekiwanie na kolejny kurs - proszą służby. - W uzasadnionych przypadkach mundurowi wylegitymują osoby niestosujące się do nowo obowiązujących przepisów oraz podejmą stanowcze działania w przypadku zakłócania porządku w autobusach.
Jakie tłumaczenia od płocczan usłyszeli dziś?
- przyjechałam po rybę, bo zawsze jem ją w piątek,
- jadę na działkę, bo wyszło takie ładne słonko,
- przeżyłem komunizm to i wirusa przeżyję.
To tylko niektóre powody, dla których płocczanie wyszli dziś z domu i wsiedli do autobusów. Strażnicy miejscy i policjanci od kilkunastu dni działają w terenie i informują o zagrożeniu.
- Strażnicy miejscy cierpliwie tłumaczą wszystkim napotkanym w miejscach publicznych osobom, że mamy epidemię. Wirusa nie widać. Objawy choroby pojawiają się dopiero po kilku dniach. Tłumaczą napotkanym na ulicy matkom z małymi dziećmi, młodzieży, którzy mimo wprowadzonego zakazu przebywają na palcach zabaw czy boiskach szkolnych, że już mogą być nosicielami i wzajemnie się zarażać. Pytają ich retorycznie - a co, jeśli zaniosą go po takich spacerach do domu i zachorują wasi najbliżsi? - mówi st. insp. Jolanta Głowacka rzecznik prasowy Straży Miejskiej.
Działania podejmują też policjanci. Z radiowozów nadawane są komunikaty o zagrożeniu. Funkcjonariusze przypominają także grupom, że obowiązuje zakaz spotykania się w większych niż dwuosobowe grupy.
- Należy podkreślić iż wprowadzone przepisy są dla ludzi, a nie przeciwko nim. Chodzi przecież o zdrowie i bezpieczeństwo nas wszystkich. To jest najważniejsze. Dlatego osoby, które nie będą stosowały się do obowiązujących przepisów i narażały innych, muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami prawnymi - mówi mł. asp. Marta Lewanodwska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Płocku.
Jak dodaje, taryfy ulgowej nie będzie.