Znakomita frekwencja dopisała na dzisiejszej premierze książki Rafała Kowalskiego zatytułowanej „Płoccy wypędzeni. Marzec'68”, która odbyła się w Muzeum Żydów Mazowieckich.
Publikacja prezentuje losy osób związanych w jakiś sposób z naszym miastem, uczestników wydarzeń, do których doszło w kraju na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wtedy właśnie około trzynastu tysięcy obywateli polskich wyjechało z ojczyzny. Powodem była kampania antysemicka, której poddała się większość społeczeństwa.
- Marzec ’68 nie zaczął się w marcu ani nie zakończył w marcu. W Płocku nie zostało zbyt wiele śladów po tamtych wydarzeniach – rozpoczęła spotkanie z autorem prowadząca je Renata Kraszewska.
Rafał Kowalski zaczął pracę nad książką od rozmów z uczestnikami marca ’68 pochodzenia żydowskiego i od przeglądu prasy.
- Oczywiście nie miałem złudzeń, że tam znajdę protesty. Raczej pochwały dla popierających władze – mówił.
Dodał, że marzec mamy cały czas, mimo upływu 50 lat od wydarzeń.
- On się cały czas toczy – stwierdził autor.
Podkreślał, że z INNYM powinno się rozmawiać, a nie się go bać.
Nie zabrakło wątku ostatnich wydarzeń w relacjach polsko-izraelskich. Autor ocenił zamiar wprowadzenia ustawy jako dobry zamysł, ponieważ nie wolno mówić o polskich obozach śmierci. Jednak, jego zdaniem, samemu ustawodawcy coś się wymknęło spod kontroli. Wyraził nadzieję, że ktoś wyjaśni, o co chodzi w ustawie.
Renata Kraszewska określiła książkę jako wyważoną, przepełnioną smutkiem i tęsknotą. Niekrzyczącą…
Kowalski stwierdził, że chciał pokazać losy ludzi.
- Niektórzy nie mogli nawet przyjechać na pogrzeb rodziców. Dostali bilet w jedną stronę – mówił.
Wspominał o osobach, które nadal chcą utrzymywać więź z krajem i z Płockiem. Opowiadał o trudnej rzeczywistości, z którą zagranicą zderzyli się emigranci z Polski, nie znając języka i nie mając pieniędzy.
W książce znajduje się kopia dokumentu – paszportu w jedną stronę, w którym napisane jest, że osoba posługująca się tym dokumentem, nie jest już obywatelem polskim.
Autor opowiada w publikacji historie ludzi, którzy wyjechali, bo zostali do tego zmuszeni. Niektórym z nich udało się nawet dobrze żyć, ale tęsknili i tęsknią. Wracają tutaj cały czas.
- Nie tylko z powodu 50.rocznicy wydarzeń – podkreślał Rafał Kowalski.
W premierze książki wziął udział Stanisław Bromberger z żoną Barbarą. Był uczestnikiem marca. Obecnie mieszka w Szwecji. Nadal perfekcyjnie i bez akcentu mówi po polsku.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem z moją ukochaną żoną przyjechać do Płocka. Ja tu nie mieszkałem, ale moi przodkowie. Moje korzenie są tutaj. Moje korzenie są w Polsce – zwracał się do zebranych.
Barbara Bromberger również zabrała głos i zaznaczyła, że jest bardzo zaangażowana w sprawę żydowskości, nie będąc w ogóle Żydówką. Wyraziła opinię, że wszystko, co złe, dzieje się z niewiedzy i emocji. Wskazała na konieczność uczenia się, także samych siebie.
- Nie jestem religijna, ale popieram Izrael. W Szwecji też nie zawsze jest to dobrze odbierane – podkreślała.
W ostatniej części spotkania autor odpowiadał na pytania płocczan. Niektórzy z zebranych dzielili się także własnymi przemyśleniami.
- Z historią trzeba się zmierzyć taką, jaką była – brzmiało jedno z wypowiedzianych przez uczestników wieczoru zdań.
Rafał Kowalski jest zastępcą kierownika Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku. Płocczanin, doktor nauk humanistycznych UW w zakresie nauk o polityce. Jego pasją od wielu lat jest badanie stosunków polsko–żydowskich, dziejów i kultury narodu żydowskiego oraz państwa Izrael.