W poniedziałek od rana ponad 100 strażaków z całego powiatu pracowało przy umocnieniu wałów w Słupnie. Na razie sytuację przy Słupiance udało się opanować.
Ponad stu strażaków pracowało wczoraj od rana, a także przez całą noc przy wałach Słupianki. Prace przyniosły efekt, bo woda ostatecznie nie wdarła się do budynków mieszkalnych. Jak na razie skończyło się na zalaniu łąk.
- Wały nie zostały przerwane - zapewnia wójt Marcin Zawadka. - Tu do niedawna były łąki i pastwiska, historycznie zawsze zalewane. Osiedle "nad Słupianką" leży w całości poniżej poziomu rzeki i nigdy nie powinno powstać.
Dziś na szczęście nie padało i strażacy o 15:00 zakończyli prace. Wały zostały wzmocnione folią i zabezpieczone workami z piaskiem. Jak mówi wójt, gotowy na przyjęcie wody jest także zbiornik retencyjny umieszczony w górnej części Słupianki. Sytuację określa jako niezłą, ale zaznacza, że wszystkiego przewidzieć nie można.
[ZT]16568[/ZT]
Najbliższej rzeki, w odległości zaledwie kilkunastu kilometrów, jest około 20 domów, ale całe osiedle to nawet 80 budynków. W przypadku powodzi wszystkie są zagrożone. Pomóc mogłoby podwyższenie wałów na odcinku około 6 kilometrów, ale na to potrzebne są pieniądze. Konkretnie 5 milionów złotych, a może i więcej. Takimi środkami nie dysponuje zaś Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej.
Niedługo wejdzie w życie nowelizacja ustawy o prawie wodnym, które wprowadza m.in. nową strukturę. Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej i jego regionalne oddziały od początku 2018 roku przejmie Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie". Nowa instytucja przejmie też odpowiedzialność m.in. za utrzymanie wałów przeciwpowodziowych. Jak przyznaje w rozmowie z nami Marcin Zawadka, sami urzędnicy jeszcze nie do końca wiedzą, jak to będzie wyglądało. Gmina Słupno, nawet gdyby chciała, nie może inwestować na nie swoim gruncie. Koło się zamyka.
- Podwyższone wały na pewno dałyby większe poczucie bezpieczeństwa mieszkańcom - mówi Zawadka. - Choć z drugiej strony mamy mieszkańców, którzy nie chcą usypywania wałów na prywatnym gruncie. Nie ma ustawy, tak jak w przypadku ustawy o drogach, która pozwalałby wywłaszczyć kogoś z jego gruntu w razie niebezpieczeństwa.