reklama

Obywatel Tryb. Toksycznie i z bronią[FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Obywatel Tryb. Toksycznie i z bronią[FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościGdyby tak zebrać różne sceny z naszego życia, od urodzenia po śmierć i uszyć z nich jeden spektakl… Tym właśnie jest „Obywatel Tryb”. To ktoś wykarmiony na jedzeniu z dużą ilością chemii, wypaczony i znerwicowany, pseudometalowiec o małym rozumku, poszukujący swojego miejsca w świecie. Co się stanie, jeśli takiemu damy rewolwer do ręki?

Gdyby tak zebrać różne sceny z naszego życia, od urodzenia po śmierć i uszyć z nich jeden spektakl… Tym właśnie jest „Obywatel Tryb”. To ktoś wykarmiony na jedzeniu z dużą ilością chemii, wypaczony i znerwicowany, pseudometalowiec o małym rozumku, poszukujący swojego miejsca w świecie. Co się stanie, jeśli takiemu damy rewolwer do ręki?

„Obywatel Tryb” pokazywany w ramach tegorocznych „Teatrakcji” i przygotowany przez Teatr Per Se to w zasadzie zapis kadrów z życia toksycznej rodziny. Trochę jak z „BoyHood” Richarda Linklatera, tylko na szczęście dla widzów spektakl trwa o połowę krócej. Tam klatka po klatce śledzimy sceny z życia dorastającego Masona (kręcenie filmu trwało, bagatela, 12 lat), tutaj opowieść zaczyna się jeszcze przed porodem naszego tytułowego Obywatela i klamrowo kończy kolejnym. Cykl się dopełnił, jednak spektakl to przede wszystkim śmiesznostki wyciągnięte z naszego życia, dzięki czemu widz słucha piosenek odegranych na żywo, kolejnych dialogów i rechocze w najlepsze zaraz po tym, jak narrator schodzi ze sceny, który wprowadza widzów w następny etap: dzieciństwa, dorastania, pierwszej pracy…

I tak oto przypominamy sobie scenki, które i nas dotyczą: z relacji z rodzicami (i pomiędzy nimi, kiedy w najlepsze trwa zacięta walka o pilota do telewizora, zupa jest za słona dla „kanapowego misia”), dojrzewania (bo kto pamięta listy zaczynające się od „Droga redakcjo…, skąd nastolatki próbowały czerpać wiedzę o tym, co ich trapi), pierwszej miłości i związanych z nią rozterkach. Scena z instrukcją  podrywu „na paprocha” jest świetna, chociaż trzeba uwzględnić, że Obywatel Tryb nie grzeszy inteligencją, a jako średnio lotny osobnik i gust ma także zaskakujący, przez co robi się naprawdę zabawnie.

Próbuje znaleźć swoje miejsce w grupie rówieśniczej w mniej szablonowy sposób. Kupuje  pentagram, postanawia zostać satanistą, a do tego metalem, bo spodobały mu się chóry i „Szmaragdowa noc” Artrosis (no cóż, tu zamiast metalowca, należałaby mu się łatka gota). – Jesteśmy metalami, należymy do elity - w ten sposób dwóch pozerów toczy dyskusję na temat twórczości Dimmu Borgir, różnic między black a death metalem. Tylko znów Trybowi nie wychodzi tak, jakby sobie tego życzył, bo inni wiedzą lepiej.

Tryb musi iść do pracy, inaczej matka może go z gniazdka wyrzucić. Padają utarte pytania, dlaczego pan chciałby u nas pracować i pan sobie wyobraża standardowy dzień w firmie. Jak tu na nie odpowiedzieć? Żartem, że ma się blisko z domu? Co powiedzieć o sobie? Że jestem miły, sympatyczny, zależy mi jak każdej kolejnej miss na miłości i pokoju na świecie, a na obiad lubię zjeść schabowego z bigosem? Zresztą nieważne, jak się odpowie, skoro praca jest albo tylko dla przyjaciół i znajomych, a jak już się jakąś chwyci, to wówczas wolni ludzie zaczynają pracować po 16 godzin na dobę. Tak ma wyglądać przyszłość? W szponach czy raczej w schematycznych trybach korporacji, w podporządkowaniu wszystkiego pracy wysysającej z nas wszystkie siły i resztki zdrowia? 

W tle mamy jeszcze rodziców naszego bohatera. Państwo Tryb, czyli stary, kompletnie już wypalony związek. Jedyne, co się może u nich stać, to kolejna wojna podjazdowa, kiedy wzajemnie obrzucą się obelgami albo obleją gorącą kawą w miejscu publicznym. – Rewolwer powinien być na wyposażeniu każdej pani domu – gorzko konkluduje pani Tryb, która miałaby ochotę na zakosztowanie w życiu czegoś więcej niż rola matki i żony. Kiedy zaczyna przynosić kolejne sztuki mięsa, widz niemal zaczyna zastanawiać się, czy to aby nie skończy się jakimś morderstwem z gigantyczną kałużą krwi na parkiecie.

Raz się więc robi trochę strasznie, innym razem śmiesznie, zwłaszcza przy bezbłędnych minach tytułowego Tryba. Wszyscy aktorzy grają na poziomie bez żadnych kiksów…. Ot, takie nasze życie pokazane przez nich w krzywym zwierciadle. Trochę zabrakło w tej historii czegokolwiek pozytywnego, przez co wszystko zdaje się układać w schematyczny i płytki ciąg zdarzeń, przez który brniemy i brniemy i mamy z tego figę. Podobnie było w przypadku „Korporacji”, również pokazywanej w trakcie tegorocznych „Teatrakcji”.

W Per Se angażują się już ludzie w różnym wieku. Jeśli jednak jedyny publiczny teatr tak rzadko angażuje się w projekty bardziej współczesne widzom, wybierając bardziej dochodowe bajki, dobrze, że mamy przeciwwagę. Nie da się odmówić projektom Per Se konsekwencji w przekazie, który widz wychodzi ze spektaklu z koniecznością małego resume nad własnym życiem. Do tego właśnie służy teatr. Do spojrzenia na samego siebie z pewną dozą autokrytyki.

„Obywatel Tryb” jeszcze dzisiaj, po raz ostatni w tym sezonie, do obejrzenia na scenie galerii „Mosty” o godzinie 17.00.

Czytaj też:

Fot. Karolina Burzyńska / Portal Płock

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE