Sprawdziliśmy, czy płocczanie równie intensywnie jak mieszkańcy innych miast Polski szturmują apteki w obawie, że po 1 stycznia za przepisane lekarstwa zapłacą znacznie więcej.
O takim zjawisku trąbią od kilku dni ogólnopolskie media - w związku z wejściem w życie nowej ustawy refundacyjnej przewlekle chorzy Polacy szturmują apteki i niczym chomiki robią zapasy. Wszystko przez opublikowaną w przeddzień Wigilii listę leków refundowanych, na której nie znalazło się wiele farmaceutyków, do których dotąd dopłacało państwo, oraz przez zmiany wchodzące w życie 1 stycznia, zgodnie z którymi ceny i marże leków refundowanych mają być takie same we wszystkich aptekach.
Lista leków refundowanych nie objęła między innymi niektórych lekarstw stosowanych w takich chorobach przewlekłych jak astma, nowotwory, schizofrenia i inne. Leki zostały zamienione na tańsze odpowiedniki, ale to wiąże się ze zmianami w terapii. Zaniepokojeni brakiem dopłat w dotychczasowym wymiarze są też cukrzycy - zgodnie z burzliwie komentowanymi od miesięcy zapowiedziami resortu zdrowia, od Nowego Roku koniec z dopłatami do pasków, za pomocą których cierpiący na cukrzycę muszą kontrolować poziom cukru we krwi.
Z kolei wejście w życie zapisu o stałych cenach i marżach leków oznacza, że wszędzie za lek refundowany zapłacimy tyle samo - nie trzeba więc będzie biegać po całym mieście w poszukiwaniu apteki, która oferuje dany farmaceutyk znacznie taniej niż inne, ale ustawowy zapis oznacza też koniec z jakimikolwiek promocjami, lekami za grosz, rabatami dla stałych klientów itp. Zmiany dotkną tylko leków refundowanych, a nie całego asortymentu aptecznego, więc wciąż będzie można kusić pacjentów promocjami na leki bez recepty, sprzęt medyczny czy kosmetyki.
Sprawdziliśmy, czy płocczanie również przypuścili szturm na apteki. - Zdecydowanie widać takie oblężenie - usłyszeliśmy w „Aptece 36,6” przy Rembielińskiego. - Pacjenci przejęli się wchodzącymi od Nowego Roku zmianami w związku z cenami leków refundowanych i masowo robią zapasy. A skoro przychodzą z plikiem recept, to podejrzewamy, że i w przychodniach panuje w związku z tym wzmożony ruch. Niwykluczone też, że mogła wzrosnąć również liczba fałszywych recept.
- Dziś jest już trochę mniej pacjentów, ale prawdziwy natłok realizujących recepty na leki refundowane obserwowaliśmy tuż przed samymi świętami, co dotąd właściwie nigdy się nie zdarzało, ludzie szukali prezentów, a nie robili zapasy - przyznają w aptece przy Reja.
- Tak jak pewnie we wszystkich aptekach oferujących leki prawie bezpłatnie lub za znikomą opłatą, tak i u nas nasilił się w ostatnich dniach ruch, bo ludzie nie wiedzą, co ich czeka po 1 stycznia - zgadzają się w „Kwiatach Polskich” na Zielonym Jarze, a także w aptece przy Borowickiej.
Tylko w dwóch aptekach, z którymi się skontaktowaliśmy, nie dostrzeżono tego szturmu. - To sztucznie tworzony przez media problem - usłyszeliśmy w aptece dla diabetyków przy Bielskiej. - Każdy kupuje tyle, ile potrzebuje i nikt nie robi zapasów!
Większego niz zazwyczaj tłumu nie dostrzeżono również w Aptece na Skarpie. - Spodziewaliśmy się prawdziwego oblężenia, ale ze zdziwieniem stwierdzamy, że nic takiego się nie dzieje - szczerze przyznała jedna z farmaceutek. - Pacjenci chyba już po prostu machnęli na to wszystko ręką, zrezygnowali w myśl zasady, co ma być to będzie.
Jak udało nam się dowiedzieć, zapasy w płockich aptekach robią przede wszystkim chorzy na astmę, bo część stosowanych przez nich leków wziewnych nie została objęta refundacją, oraz cukrzycy. Ci ostatni niemal masowo zaopatrują się właśnie we wspomniane paski do mierzenia poziomu cukru, bo tylko do końca roku najtańsze paski dostępne na ryczałt kosztują 3,2 zł, potem ich ceny znacznie wzrosną. Zniknie także zupełnie możliwość ich zakupu po promocyjnej cenie, np. za 1 grosz.
Obowiązek ustalenia jednakowych, sztywnych cen dla leków refundowanych płoccy aptekarze oceniają w zasadzie pozytywnie. - To nie był dobry system, bo bardzo wiele leków po prostu się marnowało, co było wyraźnie widać w koszach na leki do utylizacji - oceniają w „36,6”. - Pacjenci natrafiwszy na korzystną promocję, wykupowali leki na zapas, niezależnie od tego, czy istniała rzeczywista potrzeba, czy nie. A potem wielka część tych zakupów lądowała w koszu, bo skończył się okres ważności albo lekarz zaordynował inne. Ustalenie sztywnych marż i cen ukróci ten proceder.
Podobne odczucia mają pracownicy Apteki na Skarpie. - To bardzo dobre rozwiązanie, nie tylko dla mniejszych aptek, które nie zawsze mogły konkurować z większymi sieciówkami, nie tylko dla pacjentów, ale przede wszystkim dla obywateli - mówiła nam farmaceutka. - Bo przecież za te tony zmarnowanych leków płacili wszyscy podatnicy.
Ale najwyraźniej pacjenci, zwłaszcza ci starsi, tak entuzjastycznie nastawieni do zmian nie są, co widać po gorączkowym chomikowaniu leków.
Aptekarze z kolei, choć wielu przyklasnęło pomysłowi ze sztywnymi cenami leków, narzekają na inne zapisy wchodzącej w życie ustawy, choćby na te mówiące o zaostrzeniu sankcji administracyjnych. Dlatego wiele aptek w Polsce, również w Płocku i na Mazowszu, do tej pory nie podpisało umów z Narodowym Funduszem Zdrowia, a bez takiej umowy apteka wcale nie może sprzedawać leków refundowanych. - Oczywiście, kary za uchybienia zdarzały się do tej pory i kontrole mamy teraz non stop, ale nigdy dotąd nie groziły za nie tak niewspółmiernie wysokie kary - teraz na przykład NFZ może stwierdzić, że recepta była nieczytelna i nałożyć na aptekę ogromną karę finansową za jej zrealizowanie - mówi właścicielka jednej z płockich aptek. - A to bardzo uznaniowe, bo przecież wiadomo, jak okropnie piszą lekarze i chyba tylko my jakoś sobie radzimy z odczytaniem tych hieroglifów. Więc w konflikcie NFZ będzie słowo przeciwko słowu. A poza tym na tych obostrzeniach może ucierpieć pacjent - bo jeśli zostaniemy zastraszeni wizją ogromnych kar za niewielkie uchybienia, to może dojść do sytuacji, że przy każdej najmniejszej wątpliwości, którą naszym zdaniem może mieć później NFZ, będziemy odsyłać pacjenta z powrotem do lekarza, a przy wątpliwościach odnośnie ubezpieczenia (na przykład gdy lekarze, też obawiając się kar, będą na receptach pisać „refundacja leku do decyzji NFZ”), my będziemy mogli sprzedać dany lek tylko pełnopłatnie. Ale pożyjemy, zobaczymy - a może nie będzie aż tak strasznie?
Nowy Rok za pasem, oblężone są… apteki
Opublikowano:
Autor: Małgorzata Rostowska
Przeczytaj również:
WiadomościSprawdziliśmy, czy płocczanie równie intensywnie jak mieszkańcy innych miast Polski szturmują apteki w obawie, że po 1 stycznia za przepisane lekarstwa zapłacą znacznie więcej.
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE