reklama

Niesłusznie oskarżył duchownego o molestowanie? Kuria wydaje komunikat

Opublikowano:
Autor:

Niesłusznie oskarżył duchownego o molestowanie? Kuria wydaje komunikat - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPortal Wirtualna Polska opublikował materiał pt. "Ujawniamy tajemnice Marka Lisińskiego", w którym dowodzi, iż mężczyzna pożyczył pieniądze od księdza, nie oddał ich, następnie oskarżył duchownego o molestowanie. W tej sprawie Diecezja Płocka opublikowała komunikat: - Wina duchownego oskarżonego o molestowanie Pana Marka Lisińskiego została potwierdzona podczas prowadzonego przed Sądem Biskupim w Płocku postępowania.

Portal Wirtualna Polska opublikował materiał pt. "Ujawniamy tajemnice Marka Lisińskiego", w którym dowodzi, iż mężczyzna pożyczył pieniądze od księdza, nie oddał ich, następnie oskarżył duchownego o molestowanie. W tej sprawie Diecezja Płocka opublikowała komunikat: - Wina duchownego oskarżonego o molestowanie Pana Marka Lisińskiego została potwierdzona podczas prowadzonego przed Sądem Biskupim w Płocku postępowania.

Marek Lisiński jest byłym szefem Fundacji "Nie lękajcie się", zajmującej się pomocą dla ofiar księży pedofili. Portal Wirtualna Polska poinformował, iż Lisiński, który w młodości sam miał być molestowany przez księdza, nigdy nie ujawnił, w jakiej parafii doszło do przestępstwa i kim był jego prześladowca. Tak opisano jego historię sięgającą 2007 r. w dwóch parafiach niedaleko Płocka:

- Marek Lisiński miał wzbudzić litość u księdza Zdzisława Witkowskiego, proboszcza parafii w Korzeniu. Przedstawił się jako były ministrant jego parafii, który potrzebuje pieniędzy na leczenie żony. Pożyczył 23 tys. zł. Pieniądze zobowiązał się zwrócić po powrocie z Niemiec, gdzie planował pracować. Gdy ksiądz dowiedział się, że w sprawie choroby żony został oszukany, zażądał zwrotu pożyczki. Marek Lisiński złożył pisemne zobowiązanie do zwrotu pieniędzy. Wkrótce potem napisał do biskupa płockiego pismo, w którym oskarżył proboszcza o wykorzystywanie seksualne. Miało do tego dość w latach 1980-1981, gdy Lisiński był ministrantem. W latach 2010-2013 biskup płocki prowadził postępowanie wyjaśniające zarzuty.

Jak dalej opisują, ks. Zdzisław Witkowski został ukarany przez biskupa 3-letnim zakazem sprawowania posługi kapłańskiej. - W opinii psychologicznej na temat księdza, przygotowanej na użytek sądu biskupiego, czytamy: "brak jest wystarczających przesłanek psychologicznych przemawiających za prawdziwością oskarżeń". Z akt wynika też, że oskarżyciel wnioskował, aby uniewinnić księdza.

Dodają, że w winę księdza proboszcza nie uwierzyli parafianie i ministranci z Poniatowa i Chamska. Na portalu Wirtualna Polska czytamy: - Lisiński posługuje się oszczerstwami dla własnych korzyści finansowych, aby nie oddać pożyczki księdzu - zapewniają w rozmowie z WP trzy kolejne osoby. To autorzy listu do biskupa płockiego, którzy ręczyli na niewinność księdza Witkowskiego. O niewinności księdza Witkowskiego zaświadcza również rodzina, która przez wiele lat mieszkała z nim w jednym domu, "przez ścianę". Nikt z nich nigdy nie widział, aby ksiądz Witkowski przyjmował chłopców w mieszkaniu. Twierdzą, że Lisiński nie był ministrantem, tylko chuliganem - dowodzą w opublikowanym artykule. Ponadto w tekście znalazło się stwierdzenie, iż duchowny nie został ukarany, o czym "miał przesądzić płocki biskup Piotr Libera, ambitny hierarcha, który zapowiedział walkę z patologiami w Kościele". - Wymiar kary dla księdza z Poniatowa został potwierdzony jako "sprawiedliwy" przez dekret Kongregacji Nauki i Wiary w Rzymie.

Sam ksiądz twierdził, że został "wrobiony", a Marek Lisiński "udaje ofiarę", w dodatku "biskup chciał szybko zamknąć sprawę oskarżenia, nie narażać diecezji na ataki mediów, proces i odszkodowanie".

[ZT]11820[/ZT]

[ZT]20454[/ZT]

O fundacji "Nie lękajcie się", zajmującej się pomocą dla ofiar księży, zrobiło się głośno po opublikowaniu raportu i mapy pedofilii. Lisiński w mediach twierdził, iż nie otrzymał pomocy od Kościoła, co spotkało się kontrreakcją Diecezji Płockiej - opublikowaniem korespondencji w jego sprawie, w której domagał się rekompensaty finansowej w wysokości 200 tys. zł na terapię, straty moralne i psychiczne. Gdyby biskup się na to zgodził, Lisiński pisemnie oświadczył, że jest gotów "zrzec się przyszłych roszczeń, a nawet wycofać się z działalności publicznej w fundacji". Portal posiłkuje się także artykułem z "Gazety Wyborczej", po którym Lisiński zrezygnował z kierowania fundacją. O co chodzi? Pani Katarzyna, która miała być ofiarą księdza Romana B., wygrała proces i wypłatę odszkodowania w wysokości miliona złotych. Później kobieta otrzymała prośbę od Lisińskiego o wsparcie w wysokości 30 tys. zł na rzekomą operację raka trzustki. Treść tej prośby opublikowała "Gazeta Wyborcza". Szef fundacji miał ją wysłać "dwa tygodnie po tym, jak decyzją sądu na konto Katarzyny wpływa milion złotych zadośćuczynienia za to, że Roman B. z Towarzystwa Chrystusowego 13 lat temu więził ją, bił i gwałcił". Kobieta dała mu 20 tys. zł. Także "Gazeta Wyborcza" ujawniła, iż fragment z Lisińskim z filmu Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" został wycięty po tym, jak otrzymali wiadomość SMS z żądaniem 50 tys. zł - 25 tys. na fundację i 25 tys. dla Lisińskiego, na co nie zgodził się Sekielski, ponieważ żadna z pozostałych ofiar nie chciała pieniędzy. Lisiński podał się do dymisji. Pojawiło się oświadczenie:

- Niestety, swoimi działaniami zawiodłem zaufanie samych ofiar duchownych, które zwróciły się do mnie o pomoc, jak i osób działających w Zarządzie i Radzie Fundacji, które nie wiedziały o moich działaniach narażających na szwank dobre imię i wiarygodność Fundacji" - napisał w oświadczeniu.

Poprosił, aby oddzielić jego działania od fundacji. - Wszystko, co robiłem, robiłem tylko i wyłącznie we własnym imieniu. Jednocześnie informuję, że w żadnym momencie nie naruszyłem środków finansowych zgromadzonych na koncie Fundacji na żadne cele prywatne oraz niezgodne ze statutem Fundacji" - dodał Lisiński. w kolejnym oświadczeniu na Facebooku napisał, że "nigdy nie wyłudził od nikogo pieniędzy". - Jeśli pożyczka zawarta pomiędzy dwoma podmiotami prawnymi z terminem zwrotu do grudnia 2019 jest wyłudzaniem? Zostawiam do Państwa oceny. Umieściłem film z oświadczeniem. Niestety został usunięty" - napisał.

Wróćmy do sprawy ks. Witkowskiego. Wypowiada się mec. Jarosław Głuchowski, pełnomocnik Lisińskiego: - Już w trakcie procesu sądowego pojawiały się relacje mieszkańców zapewniających o niewinności księdza. Mnie osobiście nie dziwią. Wiele ofiar boryka się z tego rodzaju problemem niedowierzania. Podkreślam jednak, że ksiądz w postępowaniu kanonicznym został ukarany. Byłem przy zeznaniach składanych przez Marka. Nie sądzę, aby udało się komuś zbudować tak dramatyczną historię na postawie fałszywego oskarżenia.

Z czego mają wynikać wątpliwości wobec winy księdza Witkowskiego? Otóż chodzi o publicystę "Naszego Dziennik", Sebastiana Karczewskiego, który w Rzymie miał zapoznać się z aktami sprawy. - Twierdzi dziś, że dekret (ten uznający karę wobec księdza za sprawiedliwą) został wydany na podstawie innego raportu z Płocka niż ten oryginalny uzgodniony podczas sądu biskupiego. W wersji przesłanej do rozpatrzenia dla Watykanu dodano kilka informacji dodatkowo obciążających księdza Witkowskiego. Mowa jest o działaniu "w warunkach recydywy skazanego", że ksiądz "zmieniał wersję wydarzeń". Karczewskiemu nie udało się wyjaśnić tych rozbieżności z kurią w Płocku. Do redakcji "Naszego Dziennika" miała wpłynąć skarga z Kurii, że dziennikarz "staje po stronie ukaranego kapłana, stawia się w opozycji do decyzji Stolicy Apostolskiej" - czytamy na Wirtualnej Polsce. W swojej książce "Pedofilią w Kościół. Oblicza kłamstwa" - w rozdziale poświęconym sprawie Lisińskiego, biskupa Libery i ks. Witkowskiego - orzekł, iż duchowny "padł ofiarą niepotwierdzonego oskarżenia, jego kara wynika z przyjętej przez biskupa polityki bezpardonowej walki z pedofilią oraz ambicji i chęci awansu". - "Marek Lisiński nie jest żadną "ofiarą księdza-pedofila" jest osobą poszywającą się pod taką ofiarę" - napisał Karczewski. Motyw działania Lisińskiego według Karczewskiego? A jakże, pieniądze.

W sprawie artykułu, który kończy się mimo wszystko twierdzeniem, że to nie oznacza by nie istniał problem pedofilii w Kościele, rzecznik Kurii Diecezji Płockiej, Elżbieta Grzybowska opublikowała komunikat:

- Odnosząc się do opublikowanych informacji - w tym szczególnie do materiału "Ujawniamy tajemnice Marka Lisińskiego. Pożyczał pieniądze, potem oskarżył księdza o molestowanie", Kuria Diecezjalna Płocka przedstawia następujące stanowisko:

1. Wina duchownego oskarżonego o molestowanie Pana Marka Lisińskiego została potwierdzona podczas prowadzonego przed Sądem Biskupim w Płocku postępowania. Poczynione ustalenia zostały zatwierdzone przez watykańską Kongregację Nauki Wiary.
2. W opisanej sprawie zarówno zebrane materiały, jak i postawa oskarżonego duchownego w toku postępowania kanonicznego, dały podstawy do uznania Pana Marka Lisińskiego za ofiarę molestowania seksualnego.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo