reklama

Nie przesadzajmy z pomocą kotom. Możemy im zrobić krzywdę

Opublikowano:
Autor:

Nie przesadzajmy z pomocą kotom. Możemy im zrobić krzywdę  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNadeszła wiosna, więc wolno żyjące kotki niedługo będą miały potomstwo. Ludzie często chcą pomóc porzuconym, młodym kotom, a to duży błąd.

Nadeszła wiosna, więc wolno żyjące kotki niedługo będą miały potomstwo. Ludzie często chcą pomóc porzuconym, młodym kotom, a to duży błąd. 

W Płocku żyje około 1000 wolno żyjący kotów. Niedługo kotki zaczną wydawać potomstwo, ale one swoich młodych nie zaprowadzą do żłobka czy przedszkola. Kotka musi udać się na polowanie, często kilka kilometrów od miejsca bytowania. Zostawia więc młode, a te mogą paść łupem... człowieka. 

Widok małych, miauczących kotków niejednego łapie za serce. Ludzie chcą pomóc i zabierają je z gniazda, a następnie przekazują do schroniska. Tymczasem ich mama w tym czasie po prostu walczy o pokarm, by móc wyżywić swoje młode. 

- Kotka często zmienia miejsce pobytu, ze względów bezpieczeństwa czy też dostępności pokarmu - tłumaczy Roman Kuczma kierownik płockiego schroniska dla zwierząt. - Może jej nie być nawet parę godzin. Wraca, a młodych nie ma. 

W jednym miocie mogą być dwa-trzy, sześć, a nawet i osiem kociąt. Kiedy kotka zmienia miejsce pobytu, nie jest w stanie zabrać wszystkich na raz. Odpocznie kilka godzin i wróci po kolejne. Ludzie często je jednak zabierają. 

- Kiedy małe są większe, kotka je przeprowadza, ale to też nie taka łatwa sprawa. Jeden może się zagubić i wtedy też są zbierane. Zostawmy koty naturze, tam gdzie mają opiekę matki. Przerywając ten łańcuch skazujemy je na więzienie - obrazuje Kuczma. - Oczywiście, może się zdarzyć, że kotka ulegnie wypadkowi czy dopadnie ją pies. Jeśli młode są w tym samym miejscu bez opieki przez dłuższy czas, wtedy dopiero można zainterweniować. 

Koty trafiają oczywiście do schroniska, ale dzikie osobniki nie zawsze dobrze się adaptują i znajdują nowy dom. Dużo zależy od charakteru zwierzęcia, ale sporo z nich od małego ma problemy w kontakcie z człowiekiem. Ich adopcji jest po prostu mniej, a odłowiony za młodu wolno żyjący kot nie da sobie rady w środowisku. Jeśli nie znajdzie domu, resztę życia spędzi w klatce. Zdarzają się adopcje pół dzikich kotów, które mają po prostu polować na gryzonie w gospodarstwie, ale takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki. 

Dzikie koty są pożyteczne 

Kwestia pomocy kotom wolno żyjącym dzieli mieszkańców. Jedni chcą pomagać zwierzakom - zimą uchylają okna piwnic i dokarmiają je. Na ten cel można dostać nawet karmę z urzędu miasta. Inni zaś są ich gorącymi przeciwnikami - utożsamiają je z brudem. Kompromisem są domki dla kotów, gdzie zimą można przynosić pożywienie.

[ZT]17563[/ZT]

Zimą w całym mieście stanęło kilkanaście takich budek, choć niektórzy są i z tym mają. Jak przekonuje Kuczma, powinno nam zależeć na obecności dzikich kotów.

- Koty wolno żyjące regulują populację gryzoni. Jeśli byśmy wszystkie odłowili, szybko zacząłby się problem gryzoni w piwnicach i domach. Odszczurzanie może nie pomóc, więc zacznie się gorączkowe poszukiwanie. Zostawmy naturę samą sobie, a wszystko odpowiednio się wyreguluje. Możemy wspomagać koty zimową porą i to wystarczy - apeluje Roman Kuczma. 

Jak dodaje, jeśli w niektórych obszarach kotów jest za dużo, można wprowadzić program kastracji i sterylizacji, aby ograniczyć liczbę miotów. Zabiegi są przeprowadzane za darmo, a koty po zabiegu są wypuszczane na wolność. 

Kiedy następnym razem spotkamy kilka młodych kotków, zastanówmy się przed ich zabraniem. Może się okazać, że robimy im krzywdę. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo