Piątkową imprezę na Radziwiu zorganizowało Stowarzyszenie Patria Polonia. Tegorocznym „lisem” był ks. rektor Bogdan Pawłowski z Sanktuarium św. Antoniego w Ratowie. Hubertus to święto m.in. myśliwych, organizowane przez nich na początku sezonu polowania jesienno-zimowego. Nazwa pochodzi od świętego Huberta, patrona myśliwych i jeźdźców, którego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest 3 listopada. Święto po raz pierwszy obchodzono podobno w 1444 r., początkowo były to wielkie polowania. W Polsce kult św. Huberta, nazywany Hubertowinami lub Hubertusem, sięga XVIII wieku. Natomiast wśród jeźdźców (Hubertus konny) urządzana jest natomiast gonitwa, podczas której konno ściga się tzw. lisa, jeźdźca z ogonem przypiętym do lewego ramienia. Ten, kto go zerwie, wygrywa, ma prawo wykonać rundę honorową wokół miejsca pogoni, i za rok sam ucieka jako lis. Obchody święta mają zapewnić dobre wyniki w nadchodzącym sezonie.
W piątek wszystko rozpoczęło się modlitwą przy kościele św. Benedykta w Radziwiu, poprowadził ją kanonik ks. Zygmunt Karp. Przy dobrej pogodzie w Hubertusie na łąkach w rejonie ul.Krakówka uczestniczyło wraz z widzami około 100 osób, w tym także amazonki, goście z Klubu Jeździeckiego Benedykt, z Ratowa koło Raciążą i z Bierzewic koło Gostynina. Można było podziwiać pięć zaprzęgów, a 12 osób stanęło do polowania na lisa. Najwięcej determinacji i sprytu wykazała jedna z pań, okazując się królową polowania! Wszyscy rozgrzali się bigosem i barszczem z białą kiełbasą.
Dodajmy, że Hubertus to przede wszystkim wspólna jazda w terenie, a organizator dba o pewne podstawowe sprawy. Należą do nich bezpieczeństwo, atrakcje dla uczestników oraz widzów. Trasę należy dostosować do umiejętności jeźdźców i możliwości koni. Przeszkody powinny być niezbyt wysokie, ale za to solidnej konstrukcji. Musi być miejsce na ich ominięcie dla jeźdźców, którzy chcą zrezygnować ze skoków. W każde miejsce trasy powinien swobodnie dojechać wóz, a najlepiej auto, na wypadek gdyby ktoś nie mógł kontynuować jazdy. Wiąże się z tym konieczność zapewnienia 2-3 luzaków. Podstawową atrakcją dla jeźdźców są galopy i skoki. Trzeba jednak pamiętać o widzach i zaplanować je w dogodnych dla nich miejscach.
Kolejną atrakcją powinno być krótkie, może półgodzinne, spotkanie w połowie trasy. Jeźdźcy mogą się napić gorącej herbaty, czy nawet zjeść kiełbaskę przy ognisku. Widzowie mogą obcować z końmi, a któryś może nawet zechce dosiąść rumaka i trochę postępować. No i wreszcie gwóźdź programu - pogoń za lisem. Dla mniej wprawnych jeźdźców lub dzieci lis może być szukany - jest nim ukryta gdzieś pod korzeniami czy gałęziami lisia kita. Pogoń za lisem jest tym momentem, na który jeźdźcy czekają cały rok, a imprezę wspominają aż do następnego razu.
więcej zdjęć:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.440265209343927.93728.100000813541495&type=1