reklama

‎Molo uszkodzone. Zagadka znikających pali

Opublikowano:
Autor:

‎Molo uszkodzone. Zagadka znikających pali - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCiąg dalszy problemów z płockim molo. Dziś Miejski Zespół Obiektów Sportowych zamknął część nadwiślańskiej atrakcji. Całe zamieszanie rozbija się o pale. Jeden podobno był, a go nie ma, drugi rusza się jak mleczny ząb, a dwa inne są zniszczone przez krę.

Ciąg dalszy problemów z płockim molo. Dziś Miejski Zespół Obiektów Sportowych zamknął część nadwiślańskiej atrakcji. Całe zamieszanie rozbija się o pale. Jeden podobno był, a go nie ma, drugi rusza się jak mleczny ząb, a dwa inne są zniszczone przez krę.

Kwestia felernego molo omawiana była dziś w trybie awaryjnym przez władze miasta. Miejski Zespół Obiektów Sportowych musiał bowiem wyłączyć z użytkowania fragment podlegającego mu obiektu, który kosztował ok. 18 mln zł.

- Nie wiadomo, jak długo ta część będzie zamknięta – powiedział nam Piotr Tollik, wiceszef MZOS-u. - Będzie to zależało od zaleceń projektanta.

Nie nadzoru budowlanego, ale właśnie projektanta, bo to on wykrył nieprawidłowości w wykonaniu nadwiślańskiego cudu. Przedstawiciele poznańskiego biura projektowego urządzili w sobotę wizję lokalną, nie informując o tym fakcie ani władz miasta, ani zarządzającego obiektem MZOS-u. Następnie wystosowali pisma do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego oraz do MZOS-u z podaniem o zamknięcie fragmentu molo dla zwiedzających.

W oparach absurdu, czyli znikające pale

Całe zamieszanie związane jest z palami pod konstrukcją deptaka. Jeden z nich nie spełnia swojej roli, bo rusza się i przesuwa, a drugi ponoć ...zniknął!

- Inspekcja poznańskiego biura projektowego ustaliła podczas wizji lokalnej, że brakuje jednego z pali podpierających konstrukcję stalową, a drugi rusza się nawet przy dotknięciu ręką, co powoduje, że ten obszar nie jest w stanie przenosić pełnego obciążenia, a to z kolei może grozić - jak zaznacza biuro MCS - awarią budowlaną - powiedział nam Andrzej Zarębski, szef MZOS. - Dziś odkręciliśmy dwie deski z podestu i tam znaleźliśmy trzy pogięte śruby, co może oznaczać, że pal prawdopodobnie był, ale zniknął.

Zachodzimy w głowę, jak pal, bynajmniej niebędący przecież jakimś tam patykiem, mógł tak po prostu rozpłynąć się w powietrzu. Czy ktoś mógł go ukraść? Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, raczej nie może być mowy o perfidnej kradzieży pala. Albo go po prostu nie było od początku, albo leży gdzieś na dnie, w wiślanym mule.

- Sprawdzamy to. Ale nie umiem powiedzieć, co się z tym palem stało i czy był tam od początku, nie my odbieraliśmy ten obiekt w styczniu - rozkłada ręce Andrzej Zarębski. - Z tymi palami od początku sprawa była niejasna. Wcześniej kilkakrotnie zgłaszaliśmy projektantowi, a także m.in. Powiatowemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego nasze wątpliwości odnośnie dwóch innych pali. Bo podczas robót gwarancyjnych zauważyliśmy, że te dwa pale zostały uszkodzone, prawdopodobnie przez krę. Ale wykonawca oraz nadzór autorski orzekli, że konstrukcja nie ucierpiała po zimie i wszystko jest w porządku.

Ale nadal czegoś nie rozumiemy… Jeśli jeden pal się rusza, choć nie powinien, drugi, choć powinien być, rozpłynął się w powietrzu, a na dodatek kolejne dwa - jak mówi Andrzej Zarębski - są uszkodzone przez krę - to jakim cudem podczas odbioru felernego molo nikt tego zauważył?! - Sprawdzamy właśnie dokumentację pod tym kątem - zapewnił wiceprezydent Roman Siemiątkowski.- Musimy ustalić, czy ten pal w ogóle powinien tam być, czy był podczas odbioru, czy może po prostu nie zauważono jego braku, i jak to się stało, że ten drugi jest niestabilny.

Więcej zdjęć w naszej galerii -


Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE