reklama

Modzelewski: PiS dąży do państwa policyjnego

Opublikowano:
Autor:

Modzelewski: PiS dąży do państwa policyjnego - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościO Prawie i Sprawiedliwości mówi, że to partia ?rewanżu socjalnego?, która pogłębia podziały społeczne. Przypomina mu to chiński mur, uniemożliwiający komunikację. Razi go propaganda w mediach publicznych, jakby powróciły czasy PRL-u. Jednocześnie uważa, że jeśli miałby być cios między oczy dla prezydenta Polski, to tylko w tonie lodowatej grzeczności. W czwartek gościliśmy w Płocku działacza Solidarności z lat 80., Karola Modzelewskiego.

O Prawie i Sprawiedliwości mówi, że to partia „rewanżu socjalnego” pogłębiająca podziały społeczne. Przypomina mu to chiński mur, uniemożliwiający komunikację. Razi go propaganda w mediach publicznych, jakby powróciły czasy PRL-u. Jednocześnie uważa, że jeśli miałby być cios między oczy dla prezydenta Polski, to tylko w tonie lodowatej grzeczności. W czwartek gościliśmy w Płocku działacza Solidarności z lat 80., Karola Modzelewskiego.

W czwartek w Spółdzielczym Domu Kultury gościł na zaproszenie lokalnego Komitetu Obrony Demokracji były senator Karol Modzelewski, działacz NSZZ „Solidarność”, pracownik Instytutu Historii Państwowej Akademii Nauk, zawodowo związany także z Uniwersytetem Warszawskim. Opowiadał o powstaniu Solidarności, jako o ruchu występującym przeciwko władzy, a zarazem kolektywnym, optującym za ideałem równości.

Ta wielka Solidarność z początku lat 80. już nie powróciła

- Nigdy nie przyszły nam do głów takie hasła, jak żądanie prywatyzacji czy reprywatyzacji – zapewniał historyk. - Ten wielki ruch pierwszej Solidarności z początku lat 80. nie przetrwał stanu wojennego. W tamtym czasie jeśli ktoś poderwał się do działania, wówczas ZOMO wyprowadzało go z zakładu pracy pod lufami karabinów. Potrafili dwa albo trzy razy szturmować te same miejsca, ponieważ robotnicy, zamiast wracać do swoich zadań, ponownie przystępowali do strajku. W takich sytuacjach zamykano zakład, a później - jak było w Wrocławiu - szukano nowych pracowników na miejsce zwolnionych. Co mieli zrobić bezbronni ludzie mając przeciwko sobie uzbrojony oddział? Rezygnowano z członkostwa w Solidarności, ale powodowało to wewnętrzne pęknięcie w człowieku. Później ta wielka Solidarność już nigdy nie powróciła. To były już inne hasła i inni ludzie. Nie więcej niż 20 proc. dawnych członków.

Modzelewski wspominał pierwszą Solidarność z początku lat 80. jako „16 miesięcy kolektywnej wolności”. - Okazało się, że dało się to złamać. Ale czegoś takiego nigdy się nie zapomni. Powstaje mit. Budowaliśmy III Rzeczpospolitą już bez poparcia tej wielkiej społeczności.

Teraz powstał Komitet Obrony Demokracji, z którym sympatyzuje, czego nie ukrywał. - Według mnie to powrót do zbiorowego poczucia solidarności. Zobaczyłem w nim echo tego dawnego, wielkiego ruchu z 1980 roku. KOD to spontaniczny ruch obywatelski, który najczęściej tworzą ludzie dojrzali wiekiem. Pamiętają pierwszą Solidarność albo sami ją współtworzyli. 

To mi przypomina państwo policyjne

Dalej Modzelewski punktował to, co razi go w polityce Prawa i Sprawiedliwości. Według niego Polska uszyta na miarę polityków z tej formacji, sądząc po retoryce zastosowanej w IV Rzeczpospolitej, przypomina państwo policyjne, a z kolei państwo policyjne jest antytezą demokracji. - Wszystko bierze się z przekonania, że państwem rządziła zdemoralizowana oligarchia, w dodatku przy społecznym przyzwoleniu. Była potrzebna formacja, która przyniesie ozdrowieńczy impuls. Kiedy ktoś zakrzyknął „złodzieje”, oni odpowiadali „to my zaraz zrobimy z nimi porządek”.

Kolejne zadanie polega na utrzymaniu „raz zdobytej władzy”. - Dlatego państwo musi być muskularne, uzbrojone. Do tego niezbędne są ustawy – uważał Modzelewski. Koniecznością stało się ukrócenie „rozpasania” w mediach publicznych. Ludzie bliscy partii odpowiadają za propagandę. - Zmiany wprowadzono w ustawie o prokuraturze, dzięki temu prokurator generalny może zarządzać odpowiednie śledztwa. Nie pominięto ustawy o sędziach, aby ci nie sądzili według własnego sumienia i prawa. A dlaczego zaczęto od rozprawy z Trybunałem Konstytucyjnym? Ponieważ akurat ta instytucja, stojąca na straży przestrzegania ustawy zasadniczej, mogła stawić opór.

Modzelewski podkreślał, że dzięki działaniom KOD-u władza wie, że jest komu sprzeciwić się wobec poczynań rządu. - Jednak władza PiS-owska tak prędko się nie przewróci, opiera się na dość mocnym fundamencie – diagnozował. Tę podstawę nazwał „chińskim murem” dzielącym naród.

Chiński mur w Polsce

- Pomiędzy ludźmi po jednej stronie i tymi po drugiej jest szczelna bariera. Zupełnie jakby obie strony posługiwały się dwoma zupełnie innymi językami, zerwała się więź komunikacji - tłumaczył. - Po jednej stronie mamy ludzi poszkodowanych przez transformację ustrojową, często uczestników pierwszej Solidarności. Z poczuciem, że to ich kosztem doszło do zmian. Zamknięto duże zakłady pracy lub je zredukowano, posypały się zwolnienia, im została praca na czarno, śmieciówki lub wyjazd z kraju w poszukiwaniu zatrudnienia. Są przekonani, że okradziono ich ze zwycięstwa w 1989 roku. Głosują na taką siłę, która przywróci im godność i pozwoli na lepsze życie. Mieszkam na Bielanach. Dawni robotnicy z Huty Warszawa grzeją ławki na osiedlu, chwytają się dorywczych prac, a ich dzieci dziedziczą poczucie degradacji społecznej. Młodzi ludzie nie mogą dorobić się własnego mieszkania, później głosują na Janusza Korwina-Mikke albo Pawła Kukiza. W drugiej turze wyborów prezydenckich wybrali Andrzeja Dudę.

Modzelewski wyjaśniał, że wielu ludziom demokracja zaczęła kojarzyć się z oszustwem. Opowiedział anegdotę z własnego życia z 1956 roku. - Kiedy w Moskwie zmarł Bolesław Bierut, jego ciało przywieziono do kraju. Trumnę wystawiono na widok publiczny w gmachu KC PZPR. Moja mama znała go, chciała pójść na pogrzeb. Poszedł z nami znajomy. Kolejka była niesamowicie długa, stało się na tym mrozie 17 godzin, więc ten znajomy powiedział „mogli puścić dwa trupy w trumnach, byłyby dwie kolejki”, poszłoby szybciej. Czy kierowali się miłością do Bieruta? Nie. Myśleli, że w Moskwie został otruty. Pewne bajki łatwo się przyklejają.

PiS nazwał „partią odwetu politycznego i odwetu socjalnego”. - Zaoferowali program 500 plus, obiecali tanie budownictwo, mieszkania na wynajem. Na szczęście podniesienie płacy minimalnej nie grozi katastrofą budżetową, w przeciwieństwie do ustępstwa na rzecz Piotra Dudy, aby powrócić do dawnego wieku emerytalnego. To już może doprowadzić do katastrofy finansowej. Mam nadzieję, że będą mieli dość rozumu, aby się z tego wycofać.

Szukajmy otworów w murze

Jak usunąć rozwarstwienie społeczne? Zdaniem Modzelewskiego nie można tracić nadziei, tylko próbować znaleźć wspólny język z rodakami po drugiej stronie chińskiego muru. Zrozumieć, że mają powody do poczucia rozgoryczenia. Absolutnie nie można jednak zaczynać od stwierdzenia „to my wam teraz zabierzemy 500 plus”. Trzeba wskazywać, co jest kłamstwem. - Szczęka mi opada, kiedy oglądam wiadomości w telewizji publicznej. Szczuje się na całe środowisko sędziowskie, aby nie było przestrzeni, która działałaby na zasadzie samorządności. Czasem mam wrażenie, jakbym wrócił do czasu własnego procesu w 1968 roku – przypominał wydarzenia po demonstracjach w marcu tamtego roku. Rok później skazano go na 3,5 roku pozbawienia wolności, został zwolniony we wrześniu 1971 roku. Zaznaczał, że nawet w PRL byli sędziowie, którzy chcieli spojrzeć na swoje odbicie w lustrze, nie zgadzali się na wszystkie żądania ubecji. - Próba odnalezienia wspólnego języka z przedstawicielami obozu rządzącego może nie mieć sensu, ponieważ utrzymanie chińskiego muru jest w ich interesie - dodawał. - Za to my szukajmy otworów w murze, aby ci po drugiej stronie zrozumieli, że działania KOD nie są wymierzone przeciwko nim. KOD nie powinien stać się partią polityczną. Jeśli pytacie mnie, co ma dalej robić, to nie odpowiem.

W tym oporze wobec władzy próżno liczyć na media publiczne, bo te na razie są nie do odzyskania, jak zaznaczył prof. Modzelewski, ale i tak jest łatwiej, mamy internet, media prywatne i staroświecki wynalazek Gutenberga – druk. Wspominał aktora Andrzeja Seweryna, drukującego ulotki przeciwko interwencji w Czechosłowacji. Jako powielacza użyto wyżymaczki do pralki Frania, denaturatu i papieru kredowego. - Inwencja twórcza Polaków nie zna granic – śmiał się. - Obecnie wystarczy drukarka. Jak zajmie się tym policja, to jesteśmy wygrani. Może zaczną konfiskować pralki Frania? - dowcipkował, co skomentowano, że chyba co najwyżej z muzeum.

Pytano go o polityków. Najpierw była anegdota o Antonim Macierewiczu, który jako doktorant zajmował się na studiach dziejami Ameryki Łacińskiej i Afryki. Modzelewski właśnie wyszedł na wolność. - Odsiedziałem 3,5 roku, darowali 13 miesięcy. Wówczas wszystko mi się podobało, nawet towarzysz Edward Gierek – żartował. - Chodziłem do baru na obiady. Zadzwonił Jacek Kuroń. Mówi „Słuchaj, zamknęli chłopców. Zwinęli ich, kiedy byli w domu, a nas nie”. Oburzyłem się, co to za porządki, że nas pominięto. Po dwóch godzinach oddzwonił, że nie ma co się przyjmować, bo zamknęli ich prewencyjnie na kilkanaście godzin na czas wizyty prezydenta USA, Richarda Nixona. Do baru weszło dwóch mężczyzn w dżinsach. Pytają, czy mogą się przysiąść. Jeden z nich rozwija zapisany na maszynie papier, podaje do przeczytania. Oburzyło ich przejęcie przez władzę prezydenta Stanów Zjednoczonych. Domagali się, mówiąc potocznie, aby pokazać mu drzwi. O mało się nie roześmiałem, ale pytam, czego ode mnie oczekują. Chcieli się poradzić, czy powinni ten swój apel wysłać. Pod listem podpisał się także Antoni Macierewicz, który był zwolennikiem Che Guevary, takiego Chrystusa z karabinem – dopowiadał w kontekście porównania Guevary do Jezusa Chrystusa przez prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza.

Modzelewski przypuszcza, że Macierewicz faktycznie może wierzyć w zamach smoleński zgodnie z przekonaniem, że „dookoła są same spiski”. Za to Jarosława Kaczyńskiego znał słabo. To bardziej Lech działał w Solidarności. - Jarosław to zupełnie inna bajka. Raz przyszedł do profesorów z Państwowej Akademii Nauk. Stwierdził, że PAN ma rodowód komunistyczny, więc najlepiej będzie podporządkować instytuty badawcze ministrowi. Tłumaczę mu, że nie ma racji, wielu z tych ludzi działało przeciwko ówczesnej władzy. Przy takiej zmianie to pokojowo nastawione środowisko zostanie przymuszone do sprzeciwu. Wycofał się ze swojego stwierdzenia. Powiedział, że skoro przez 40 lat komuniści nie dali rady, to on sobie nie robi złudzeń, że teraz może być inaczej.

A co sądzi o podaniu ręki Lechowi Wałęsie przez Andrzeja Dudę? - To taka kropelka normalności – odparł. - Ale krótko wcześniej w Trójmieście zachował się zgoła inaczej. Sądzę też, że prezydentowi kraju nie powinno się zwymyślać. Pytano mnie, czy chciałbym zasiąść w Narodowej Radzie Rozwoju. Starałem się tak odmówić, aby ostatecznie nie zabrzmiało to obraźliwie. Jeśli już miałby być cios między oczy dla prezydenta kraju, to niech on nastąpi w tonie lodowatej grzeczności. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE