reklama

Mniej pieniędzy z Ratusza. Płocczanka: Tak nie można. Do czego zmierzamy?

Opublikowano:
Autor:

Mniej pieniędzy z Ratusza. Płocczanka: Tak nie można. Do czego zmierzamy? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRadna Prawa i Sprawiedliwości podczas sesji w czwartek wróciła do tematu dofinansowania dla organizacji pozarządowych, świetlic środowiskowych, klubów profilaktyki środowiskowej.

Radna Prawa i Sprawiedliwości podczas sesji w czwartek wróciła do tematu dofinansowania dla organizacji pozarządowych, świetlic środowiskowych, klubów profilaktyki środowiskowej.

–  Te organizacje biorą na swoją odpowiedzialność wychowanie dzieci z uboższych rodzin, a wy je każecie. Chyba nie do końca rozumiecie z czym borykają się organizacje pozarządowe. Na konkurs mieliście ok. 700 tys. zł., rozdysponowaliście 500 tys. zł i pozostawiliście w rezerwie 200 tys. zł. Czy oszczędzamy na działalności organizacji pozarządowych? Państwo zmniejszyliście im środki. A to środki na wyżywienie, zajęcia, wyjście z dziećmi do kina czy teatru. Świetlice częściowo przejmują rolę opiekunów, rodziców, którzy nie zawsze są w stanie zapewnić im tego typu możliwości. Panie siedzą z dziećmi, odrabiają z nimi lekcje. Dlaczego oszczędzamy, jako samorząd szczycący się miliardowym budżetem, na tych najsłabszych? Nie podchodźmy do tego tematu tylko na zasadzie cięcia czy racjonalizacji kosztów. Bo co te organizacje mają powiedzieć dziecku, które przyjdzie, bądź jego rodzicom?

Prezydent kategorycznie zaprzeczył, aby oszczędzano na organizacjach czy dzieciach.

–  Podjęte działania są spowodowane faktem, że do tych świetlic uczęszcza coraz mniej dzieci. Przedstawialiśmy wyliczenia na komisji. Świetlica była np. opłacana na ok. 30 dzieci, zapisanych było 20, a fizycznie uczęszczało kilkoro. Te świetlice nie są dla organizacji, tylko dla dzieci. Nie ma także mowy o karaniu stowarzyszeń, jak to pani radna powiedziała, przejmujących wychowywanie dzieci. Dzieci są wychowywane przez rodziców, a świetlice te działania wspierają. Wsparcie jest realizowane również przez MOPS. Nikt nie lekceważy problemu. Jeśli jest potrzeba, to reagujemy i zwiększamy wydatki. A skoro jest mniej dzieci, to nie likwidujemy świetlic, tylko zmniejszamy środki w zależności od tego, ile dzieci rzeczywiści przychodzi. Gdyby było więcej, to byśmy te środki zwiększyli. Organizacje wykazały ile dzieci uczęszcza. Poziom środków nadal jest wyższy niż liczba dzieci, uznając, że może jednak zjawi się ich więcej w trakcie roku. Ale nie na tyle, ile było wcześniej. To kwestia racjonalizacji wydatków na pomoc społeczną.

Wioletta Kulpa komentowała: – Prezydent nie do końca powiedział prawdę. Racjonalizowanie kosztów to błąd w myśleniu i przekazie informacji. Urząd Miasta przyjął sobie średnią, która na przestrzeni 5 lat była i korzystała ze świetlic środowiskowych. Jako radni PiS prosiliśmy o zestawienie liczby dzieci. Nie jest prawdą, że ta liczba się zmniejszyła. Jest przypadek, że przyznano dotację na tyle dzieci, o ile wnioskowała organizacja, chociaż dzieci było mniej, więc są równi i równiejsi. Pytanie dlaczego. Czy jak przychodzi dziecko, a my mamy w planie na rok 15 dzieci, to kolejnemu mamy odmówić i powiedzieć „ty się nie mieścisz w planie, musisz wyjść”? Starajmy się być empatyczni. Popatrzcie na niektóre osiedla, czy nie ma tam dzieci wymagających wsparcia. Obcinacie etaty na działalność świetlic. Oczywiście wymóg ustawowy jednego opiekuna na 15 dzieci jest spełniony, ale czy ten pracownik nie ma prawa do urlopu? Kiedy jest jeden etat, to nie może zostawić dzieci. Skąd wziąć środki na zastępstwo, kiedy są obcinane środki?

Wiceprezydent Roman Siemiątkowski przytaczał dane o frekwencji: 10 dzieci na 25 miejsc, 11 na 25, 10 na 24... – Przydziały są większe niż faktycznie uczęszcza dzieci. Ta jedna organizacja dostała więcej, ponieważ w innych utrzymanie lokalu średnio to 10, 12 czy 15 tys. zł, a ta ma 42 tys. Na razie nie ma możliwości innego lokalu. Szukamy możliwości. Nie chcąc zlikwidować tej świetlicy, godzimy się na wysokie koszty.

O głos poprosiła była radna miasta w latach 1990-2002, Anna Kozera, założycielka Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy im. św. Brata Alberta.

– Na rocznicę 25-lecia dostałam ciekawy prezent o finansowaniu zmniejszonym przynajmniej o połowę. Obcinanie dotacji obserwuję od kilku lat.

Dawniej mieścili się przy ul. Kolegialnej 17, obecnie przy ul. Kościuszki 5. Ruinę wyremontowali. – Służyliśmy miastu, harowaliśmy, bo to było ponad 40 wolontariuszy, ludzi pracujących społecznie – kontynuowała. Powstał klub profilaktyki młodzieżowej, świetlica środowiskowa Oaza, dom dziennego pobytu Ciepła izba dla seniorów, punkt żywienia Kromka chleba, Krajowe Pośrednictwo Pracy, poradnia rodzinna, Centrum Integracji Społecznej, – Jedyny CIS w Płocku z 4 pracowniami, by dokształcać 85 osób wykluczonych społecznie. W tym roku, z uwagi na oszczędności, zrobiliśmy 3 pracownie. Kiedy skończyły się unijne pieniądze, przez półtora roku sami płaciliśmy instruktorom, bo nie mogliśmy przetrwać programu. W 2017 r. na żywienie w punkcie Kromka chleba nie dostaliśmy żadnych pieniędzy. Orlen przyszedł nam z pomocą. Obiady, których nie zjedli pracownicy koncernu, były dowożone do nas. Korzysta z nich ok. 100 osób dziennie wymagających wsparcia, w tym bezdomni - a bywało, że i 260. Powtarzała, że coraz trudniej dostać granty, chociaż jeździ na spotkania, pisze do firm, odpowiedzi są jednak odmowne. – Współpraca nie zawsze jest najłatwiejsza ze strukturami ratusza. Oczekiwałabym większej. Powiedziano mi, że decyduje statystyka, a ta statystyka to nauka ścisła. Tym ma się tłumaczyć brak dofinansowania?

Dawała przykład środków na dom dziennego pobytu, na etaty. – 400 zł poświęcono na wodę, ciepło, światło, wyżywienie. Jak mam to utrzymać? To są mieszkańcy miasta z takimi samymi potrzebami. Dla nich to drugi dom. Czy mają przyjść po to, aby patrzeć w sufit? Muszą mieć zajęcia, jakiś komputer. A na to wszystko nie ma pieniędzy. Nie można traktować nas per noga. Sami to sobie odnawialiśmy. Stworzyliśmy pierwszą świetlicę dla dzieci. A teraz statystyka. Proszę państwa, tak nie można! Nie ma dialogu społecznego. Dajecie jakieś medale, odznaczenia, ale czy ja dzięki temu wyżywię ludzi, pomogę im? Jesteście radnymi, pracujecie na rzecz wszystkich mieszkańców. Ja nie przyjmuję podopiecznych z innych miast, tylko z Płocka. To wasz święty obowiązek interesować się tymi ludźmi. Panie prezydencie, byłam u pana parę dni temu. Pan powiedział, że się zastanowi, przeanalizuje, ale ile czasu mamy czekać? Do czego zmierzamy, do zamknięcia? To szczerze powiedźcie, nie chcemy was, wynoście się stąd.

Andrzej Nowakowski zapewniał, że szanuje zaangażowanie. – Miasto stara się udzielać wsparcia najczęściej poprzez organizację konkursów. Organizacja nie złożyła wniosku do konkursu w 2017 r., jeśli chodzi o Kromkę chleba. Poprzez małe granty udało się w trakcie roku, odpowiadając na pani prośby, kontynuować działalność. Chcemy współpracować zarówno z pani organizacją, jak i z każdą inną. Troszeczkę odkłamując tezę przewodniczącej Kulpy, miasto zareagowało pozytywnie i udało się otworzyć klub przy parafii św. Bartłomieja. MOPS otworzył, korzystając ze środków unijnych, dodatkową świetlicę środowiskową. Nie ujmując pani zasług i samej organizacji, niektóre nie proszą o środki i rozdają obiady raz w tygodniu. Robią to z potrzeby serca, dzieląc się tym, co mają. Nie zamknęliśmy żadnej świetlicy, tylko zmniejszyliśmy środki z powodu mniejszej liczby dzieci – powtarzał włodarz miasta.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo