Pięcioosobowa rodzina państwa Szczepaników gnieździ się w niewielkiej kuchni, do drewnianej ubikacji z charakterystycznym serduszkiem wychodzą na zewnątrz. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce, oferując… współczucie. Bo ogromne braki lokalowe to od lat nierozwiązany problem całego kraju.
Gmina Słupno, środa, godzina 19.30. Dwie córki państwa Szczepaników, już w pidżamkach oglądają dobranockę, siedząc na dwuosobowym łóżku rodziców, na kolanach starszej z dziewczynek leży kilkumiesięczna Kasia. Maleństwo nie chce spać, gulgocze coś po swojemu. Obok stołu i łóżeczka pani Ewa odgrzewa na kuchence gazowej kotlety dla męża, który przed chwilą wrócił z pracy. Na drugim palniku, w ogromnym garze gotuje się woda na kąpiel. Wszystko – co zrozumiałe - jest w tym pomieszczeniu o powierzchni 16 metrów kw. „obok”. Obok jednego łóżka drugie łóżko, obok drugiego łóżka łóżeczko, obok kuchenki gazowej stół, obok stołu wielka miska do mycia, między tym wszystkim wąskie przejścia. – Jak urodziła się Kasia i potrzebne było miejsce na łóżeczko, musieliśmy na zewnątrz wystawić szafkę – opowiadała nam pani Ewa. – Teraz idzie zima, trzeba będzie wstawić kozę, nie wiem, jak się to zmieści…
Państwo Szczepanikowie mieszkają w domu wykupionym na własność kilka lat temu przez teściową pani Ewy. Starsza pani zajmuje niewielki pokój, jej siostra drugi, kilkuosobowa rodzina szwagra drugą część domu, no a państwo Szczepanikowie kuchnię. Szwagier dobudował sobie łazienkę i nie musi chodzić do wychodka na zewnątrz. Reszta, łącznie z teściową i ciotką – musi. – My też chcieliśmy postawić taką dobudówkę na własny koszt, przy sieni, na filarach domu – opowiadała nam pani Ewa. – Ale jak chodziliśmy do urzędu gminy dopytać się, jakich dokumentów potrzeba, jak to załatwić, to nam powiedziano, że nie można, bo okna łazienki wychodziłyby na posesję szwagra. On by się zgodził, ale w urzędzie powiedzieli nam, że tak nie można i już. No to chcieliśmy zrobić te okna w dachu. Też nie można.
Pani Ewa mówi cicho, spokojnie. Nie jest nastawiona roszczeniowo, ciągle szuka rozwiązań. Dobudowanie łazienki (a może i maleńkiego pokoiku) znacznie poprawiłoby warunki lokalowe państwa Szczepaników. Ale szczytem marzeń byłoby oczywiście mieszkanie, więc małżonkowie składali podania do gminy o przydział mieszkania w wybudowanym przez gminę w styczniu tego roku budynku socjalnym. –Teraz słyszeliśmy, że aktualnie są tam chyba dwa wolne mieszkania, kawalerka i dwupokojowe – mówi pani Ewa i zapewnia, że nie byłoby kłopotu z zapłaceniem czynszu. – Stawka jest chyba 3 zł z metra, a w komunalnych 6 zł z metra. Stać by nas było.
Gmina: możemy tylko współczuć, nie mamy wolnych mieszkań
W odpowiedzi na podanie urząd gminy odpowiada: nie dysponujemy wolnymi lokalami, nie planujemy też budować nowych takich budynków. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce: nic się nie da zrobić. – Rada Gminy uchwaliła wybudowanie nowego budynku socjalnego, bo stare budynki komunalne, w których dotąd mieszkali, były już w tak fatalnym stanie, że trzeba je było wyburzyć – mówi kierowniczka referatu Rolnictwa, Budownictwa i Gospodarki Komunalnej w Słupnie, Danuta Gierwatowska. – Do tych lokali trzeba było przekwaterować właśnie mieszkańców z tamtych przeznaczonych do rozbiórki mieszkań. W tym roku nie planujemy takiej inwestycji.
Jak poinformowała nasza rozmówczyni, podania o mieszkania socjalne złożyło 16 rodzin, a to w skali gminy naprawdę dużo. - Problem tych państwa odzwierciedla ogromne kłopoty tego typu w całym kraju, a politycy niestety politykę prorodzinną prowadzą tylko w słowach – mówi Danuta Gierwatowska. – Na swoje cztery kąty czeka u nas kilkanaście rodzin, często młodych małżeństw z małymi dziećmi. A my możemy niestety tylko współczuć.
Pierwszeństwo mają zawsze osoby, które znalazły się w niezwykle trudnej sytuacji materialnej, dotknęła ich jakaś tragedia osobista czy – przede wszystkim klęska żywiołowa, dopiero potem osoby – powiedzmy – mało zaradne i przebojowe. – Nie mówię absolutnie o rodzinie, o której rozmawiamy, ale zdarzają się niestety osoby, które są po prostu niezaradne, chciałyby, by państwo czy samorząd zorganizowały im życie, poprowadziły za rękę – przekonuje Danuta Gierwatowska. – A tak też się nie da, każdy jest kowalem własnego losu. I pomoc w postaci przyznawania lokali socjalnych kierowana jest do tych naprawdę najbardziej potrzebujących, zgodnie z opiniami wydawanymi przez pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, radnych, sołtysów…
Tylko że aktualnie nawet im przyznać nic nie można, bo mieszkań nie ma i w najbliższych latach nie będzie. Jak zapewnia kierowniczka referatu, nie ma tez możliwości, żeby dochodziło do jakichś przekrętów w przyznawaniu mieszkań. – Jesteśmy zbyt małą społecznością, wszyscy wszystkich znają, wiedzą o sobie bardzo dużo, więc na pewno nikt, komu się nie należy mieszkanie socjalne, w nim nie mieszka – zapewnia.
Co mogłaby poradzić opisywanej przez nas rodzinie? Kierowniczka przyznaje: niewiele, bo problem jest złożony, ogólnopolski. Może dobudowanie kilku metrów kwadratowych nieszczęsnej łazienki coś by dało? – To dobry pomysł, zwłaszcza że gmina jest skanalizowana i każdy może się podłączyć do kanalizacji – mówi Danuta Gierwatowska. – Tylko proszę pamiętać, że to nie urząd gminy opiniuje projekty i wydaje zgodę na budowę, ale starostwo. Myślę jednak, że o ile projekt budowy będzie opracowany zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie powinno być z tym problemu. Sprawa jest otwarta.
Fatalna sytuacja mieszkaniowa i zero pomysłu, by temu zaradzić
Choć zgodnie z obowiązującą ustawą o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego, to gminy są zobowiązane zapewnić dach nad głową osobom najuboższym i mogą to robić przy wykorzystaniu środków własnych lub z pomocą dotacji, w praktyce sytuacja w całej Polsce wygląda nieszczególnie, a przykład państwa Szczepaników jest jednym w morzu podobnych.
W samym Płocku – jak dowiedzieliśmy się w biurze prasowym Ratusza, na mieszkanie komunalne czeka około 3 tys. rodzin. Często tak jak rodzina państwa Szczepaników mieszkają kątem u rodziców, tułają się z małymi dziećmi po wynajmowanych kawalerkach w warunkach gorszych niż standard w mieszkaniu socjalnym (gdzie np., na jednego mieszkańca nie może przypadać mniej niż 5 m kw.), a pracując na umowę o dzieło czy zlecenie, nie mają szans na kredyt.
Sytuacja mieszkaniowa jest w Polsce od lat po prostu zła i pod tym względem jesteśmy w ogonie Europy. Co gorsze, nie wiadomo, czy sytuacja się poprawi, mimo podniesienia larum ze strony ekspertów. Bo mimo obietnic coraz polityków, jakoś od lat wyjść z tego impasu się nie udaje.
Roman Nowicki, przewodniczący Kongresu Budownictwa, wystąpił na początku lipca do wszystkich szefów partii zasiadających w sejmie o uwzględnienie w programach wyborczych tej problematyki i – jak podaje w opinii prezentowanej na stronie kongresu - zaoferował pomoc i współpracę wybitnych ekspertów. Ale choć sytuacja mieszkaniowa jest równie zła jak sytuacja z autostradami, tę pierwsza spowija milczenie. - Koalicja rządowa (PO, PSL) kompletnie zlekceważyła tę ofertę, uznając tym samym, że w Polsce nie ma problemu mieszkaniowego – pisze w swej opinii Roman Nowicki. - Programy wyborcze obydwu tych partii w zakresie mieszkalnictwa są żenujące. Przykładowo PO chociaż jest w trakcie likwidacji programu „Rodzina na swoim” od 2013 roku, nie przeszkodziło to jednak, że w programie wyborczym umieszcza ten temat na pierwszym miejscu: „W ramach programów budownictwa mieszkaniowego chcemy objąć preferencyjnym kredytem większą liczbę Polek i Polaków. Do końca 2012 roku będziemy kontynuować zmodyfikowany program rodzina na swoim”. Wygaszany program jako główna oferta mieszkaniowa? – pyta retorycznie Nowicki.
Potem jest jeszcze ostrzej: szef Kongresu Budownictwa alarmuje: "Mamy najgorsze prawo inwestycyjne w Europie, trwa bezkarna grabież przestrzeni publicznej, za bezcen wyprzedano ogromną ilość mieszkań komunalnych, co spowodowało że dramatycznie brakuje mieszkań o tanim czynszu, trwa planowe niszczenie spółdzielczego budownictwa mieszkaniowego i budownictwa społecznego, brakuje 1,7 miliona mieszkań, a główna partia rządząca nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia”.
Dostaje się również koalicjantowi: „w programie wyborczym PSL ze sprawami mieszkaniowymi jest jeszcze gorzej. W kilku zdaniach wspomniano jedynie ogólnikowo o kredytach na pierwsze mieszkanie i „zapewnieniu” budowy mieszkań komunalnych i społecznych – grzmi Nowicki i na zakończenie ogólnikowo stwierdza: „Bardziej rozbudowaną i bliską doświadczeniom europejskim ofertę prezentują SLD i PIS”. Szef Kongresu Budownictwa nie pokusił się jednak o bliższą charakterystykę tej „oferty” i ewentualnych korzyści, które miałyby wyniknąć z nowych zmian dla pomieszkujących kątem w pięcioro na 16 metrach kw....
Imiona i nazwisko bohaterów zostały zmienione, źródło opinii R. Nowickiego i ekspertyz opartych na danych GUS:
Poniżej wielofunkcyjna kuchnia państwa Szczepaniaków i wejście do mieszkania. To właśnie w tym miejscu rodzina chciałaby dobudować łazienkę.
Mieszkań nie ma, urzędy… współczują
Opublikowano:
Autor: Małgorzata Rostowska
Przeczytaj również:
WiadomościPięcioosobowa rodzina państwa Szczepaników gnieździ się w niewielkiej kuchni, do drewnianej ubikacji z charakterystycznym serduszkiem wychodzą na zewnątrz. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce, oferując… współczucie. Bo ogromne braki lokalowe to od lat nierozwiązany problem całego kraju.
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE